Bajki zawsze kończą się na „i żyli długo i szczęśliwie”, jednak rzadko kiedy poznajemy ciąg dalszy. 14 lat temu dowiedzieliśmy się jak Toula, kobieta z licznej i konserwatywnej greckiej rodziny, mieszającej w Stanach Zjednoczonych, zakochała się i poślubiła Iana, który to był niewierzącym jedynakiem. Do małżeństwa doszło nie bez przeszkód, ale na końcu aż prosiło się, by zobaczyć co wydarzyło się później. Od dziś już będziemy wiedzieć.
Na ekrany naszych kina wchodzi właśnie film
„Moje wielkie greckie wesele 2”. Jest to kontynuacja bardzo udanej komedii z 2002 roku. Sam muszę przyznać, że jest to jeden moich ulubionych przedstawicieli gatunku — nazwijmy go komedią romantyczną, gdyż jest zabawnie i jest miłość. Film był naprawdę znakomity, gdyż operował czymś, co niemal zawsze się sprawdza, czyli kontrastem dwóch kultur. Z jednej strony mieliśmy kobietę w wieku trzydziestu lat, która to należała do bardzo konserwatywnej i bardzo licznej greckiej rodziny. Nienormalnym było, by kobieta w takim wieku nie miała już męża i gromadki dzieci. Tak więc bohaterka czuła ogromną presję, by w końcu ułożyć sobie życie. Nie było to łatwe również dlatego, że była swego rodzaju „brzydkim kaczątkiem”. Później jednak przeistacza się w dość ładnego łabędzia.
Z drugiej jednak strony mamy młodego mężczyznę, jedynaka z bardzo liberalnej rodziny, który bardzo szybko się w naszym łabądku zakochuje i to z wzajemnością, co ostatecznie kończy się oświadczynami. Szybko okazuje się jednak, że miłość prosta nie jest, bo żeby doszło w ogóle do małżeństwa, to rodziny, a zwłaszcza przyszłej panny młodej, muszą ten związek w pełni zaakceptować.
Jak już nie trudno się domyślić, następuje lawina wielu zdarzeń, które opierają się na ukazaniu różnić kulturowych i poglądowych wszystkich naszych bohaterów — a najlepsi są w tym wszystkim ojciec i babcia głównej bohaterki. Wszystko to jednak ogłada się niezwykle przyjemnie, gdyż jest podane w bardzo smaczny sposób. Nie ma tu obrażania, nachalnego wyśmiewania czy wręcz drwienia sobie z pewnych zwyczajów, czy postaw.
„Moje wielkie greckie wesele” to niezwykle ciepły film, który w uroczy sposób obrazuje nam jak możemy ze sobą żyć, pomimo wielu różnic stojących między nami. Podkreśla ludzkie zalety i delikatnie podśmiewa się z wad, ale w taki sposób, że my wręcz płaczemy ze śmiechu. Uwielbiam do tego filmu wracać i za każdym razem powoduje on u mnie wybuch niesamowitych emocji; od wzruszenia do salw śmiechu. Mam nadzieję, że druga część jest, choć w połowie tak bardzo udana. Z ogromną przyjemnością wrócę do starych, dobrych bohaterów sprzed lat i przekonam się jak u nich płynie życie. Koniecznie obejrzyjcie, jeśli jeszcze nie mieliście okazji, a jeśli znacie film, to zróbcie sobie powtórkę przed seanse drugiej części.
Co jeszcze do obejrzenia w kinie w ten weekend?
Cóż, ja na pewno wybiorę się na „Moje greckie wesele 2”, gdzie powracają Nia Vardalos, John Corbett i cała ekipa wcielająca się w rodziny z pierwszej części. Jak wspomniałem wcześniej, pierwszy film uwielbiam i chętnie zobaczę kontynuację. Zapowiada się znakomita komedia, w sam raz na rozpoczęcie weekendu. Jednak to nie jedyna propozycja, jak może Was zainteresować.
Do kin wchodzą również
„Kung Fu Panda 3”, czyli pozycja dla nieco młodszych widzów, ale nie tylko — kontynuacja przygód sympatycznej pandy, będącej mistrzem wschodnich sztuk walki. Zza oceanu płyną pozytywne recenzje, więc zapowiada się ciekawie.
„Batman v Superman: Świt sprawiedliwości” to adaptacja komiksu ze świata DC Comics. Film jest również bezpośrednią kontynuacją „Człowieka ze stali”. Za reżyserię ponownie jest odpowiedzialny Zack Snyder. Miałem już okazję film zobaczyć dwa razy i nie jest taki zły, jak się o nim mówi. Choć wybitny też nie jest. Najlepiej idźcie do kina i przekonajcie się sami.
Polecam również wybrać się na film
„Opowieść o miłości i mroku”. Jest to najnowszy film z Natalie Portman, który aktorka również wyreżyserowała i napisał scenariusz. Za zdjęcia odpowiada nasz wspaniały operator, Sławomir Idziak.