Pandemia dała w kość wszystkim, ale osoby uwielbiające letnie festiwale największy smutek dopiero dopadnie. Nic z bogatej oferty europejskich czy światowych imprez masowych nie ma prawa się odbyć. Czy to Pol'and'Rock w Kostrzynie nad Odrą, Burning Man na pustyni w Nevadzie, czy brytyjski Glastonbury, korzeniami sięgający lat 70. Niektórzy próbują jeszcze ratować sezon, przerzucając się na tryb online, ale to przecież nie to samo, co spotkanie z setkami tysięcy innych entuzjastów muzyki i sztuki. Są jednak i tacy, którzy posuwają się w swoich planach o wiele dalej, chcąc oddać tę atmosferę w świecie wirtualnym. Tak ma być z Lost Horizon Festival, który w jakimś sensie można uznać za konkurencję kultowego Glastonbury.
Prawdziwy festiwal w wirtualnym świecie?

Pierwsze wrażenia, choć trudne do opisania i budzące pewien dyskomfort, są raczej pozytywne. Lost Horizon Festival, promowany hasłem "Prawdziwy festiwal w wirtualnym świecie", wprost przytłacza zawartością, a to może (i powinno) zaskakiwać. Wygląda na to, że jego organizatorzy aż zanadto ambitnie podeszli do jedenastej reinkarnacji Shangri-La. Dla niewtajemniczonych, nie chodzi o fikcyjną, orientalną krainę wiecznej szczęśliwości z powieści Zaginiony horyzont Jamesa Hiltona. Chodzi o tematyczną strefę na Glastonbury, która w zeszłym roku obchodziła dziesięciolecie istnienia.
Poprzez Lost Horizon chcemy zgromadzić międzynarodową społeczność, kochającą sztukę i kulturę, by inspirować i pobudzać do działania. Sztuka nas łączy, a teraz potrzebujemy jej bardziej niż kiedykolwiek, aby zbliżyć się do siebie. Jestem podekscytowana współpracą z tyloma niesamowitymi artystami z całego świata przy tym pionierskim projekcie.
– Kaye Dunnings, dyrektor kreatywna Shangri-La i inicjatorka LHF
W tym roku Glastonbury się nie odbędzie, ale Shangri-La powróci, przebierając znacznie potężniejszy rozmiar. Co najważniejsze z perspektywy odbiorców – Lost Horizon Festival zaczyna się już 3 lipca, więc trzeba się pospieszyć. Wejściówki, choć darmowe, są bowiem obowiązkowe. Patrząc na repertuar, można by stwierdzić, że uczeń przerósł mistrza. Kaye Dunnings (dyrektor kreatywna Shangri-La) wraz ze współpracownikami przygotowała wiele atrakcji. Lost Horizon, jak każdy duży festiwal, podzielony zostanie na strefy. W każdej otrzymamy dawkę nieco innych doznań – nie zabraknie jednak ani muzyki alternatywnej, ani sztuki współczesnej. Mamy więc to, co w Glastonbury najważniejsze, choć wyraźnie okrojone z rockowego klimatu.
Lost Horizon Festiwal to setki uznanych artystów i ich dzieł
Jak wspomniałem, LHF nie rezygnuje z dziedzictwa Glastonbury. Festiwal w każdej ze stref oferuje zarówno mocne, muzyczne wejścia, jak i możliwość obcowania ze sztuką. To jak galeria prac współczesnych artystów z muzyką na żywo. Nie sposób nawet wymienić ich wszystkich, dlatego zainteresowanych odsyłam na stronę losthorizonfestival.com, gdzie znajdziecie szczegóły każdej ze stref. To, co mnie osobiście fascynuje o wiele bardziej, to rozmach, z jakim organizatorzy podeszli do przedsięwzięcia.
Słowo wirtualny jest w dobie pandemii odmieniane na wszelkie możliwe sposoby. W przypadku Lost Horizon Festival przybiera jednak niemal dosłownego znaczenia. Wszyscy zainteresowani koniecznie powinni zapoznać się z zakładką How to Watch na stornie festiwalu, bo wybór jest ciekawy. Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, by przenieść imprezę do świata wirtualnego, a najmocniej doświadczą tego posiadacze urządzeń VR. Nie oznacza to jednak, że Lost Horizon będzie festiwalem dla garstki gadżeciarzy. Wszystkie wydarzenia będą transmitowane przez SHITV (Shangri-La International Television) oraz platformę Sansar. Ta ostatnia pozwoli nam bez przeszkód podziwiać rozmach Dunnings i spółki za pośrednictwem komputerów czy nawet smartfonów.