Moonwalkers – najszybsze buty świata, fot. Shift Robotics

Robimy wszystko, żeby z punktu A do B docierać coraz szybciej, jednak tradycyjne środki transportu czasem zawodzą. Czy możemy znaleźć dla nich alternatywy? Sprawdzamy, jak rozwój technologii wpływa na nasze nawyki transportowe.

Chociaż większość z nas na co dzień porusza się samochodem, rowerem lub transportem publicznym, rozwój technologii i ludzka pomysłowość wykraczają daleko poza te granice. Każdego dnia inżynierowie i pasjonaci opracowują bowiem nowe, alternatywne środki transportu. Czasami to pojedyncze egzemplarze, prototypy, natomiast innym razem pomysły, które mogą ewoluować w coś więcej. Przyjrzymy się zatem kilku takim przykładom.

Moonwalkers – najszybsze buty na świecie?

Na pierwszy rzut oka przypominają wrotki. Ich nazwa kojarzy się z tanecznym krokiem Michaela Jacksona. Ja natomiast pamiętam z dzieciństwa takie pojęcie, jak samobiegi, i kto wie, czy to nie jest najlepsze polskie określone na te buty. No właśnie, czy to w ogóle są buty? Tak naprawdę to nakładki na buty. Nawiązanie w nazwie do Króla Popu też nie jest przypadkowe, bo po założeniu nakładek Moonwalkers poruszamy się podobnie do legendy wykonującej swój ikoniczny ruch.

W przeciwieństwie chociażby do wrotek kółkami w urządzeniu steruje jednak sztuczna inteligencja. Automatycznie je zatrzymuje czy przestawia, umożliwiając całkowity bezruch lub wchodzenie po schodach. Do butów przypina się paski i magnetyczne klamry. W każdej nakładce znajduje się natomiast silnik o mocy 300 W, który pozwala nam osiągnąć prędkość około jedenastu kilometrów na godzinę.

Moonwalkers sprawiają więc, że poruszamy się dwa razy szybciej niż podczas standardowego chodzenia. Na promującym go wideo wynalazek wydaje się przez to niezwykle ciekawy, rzeczywiście jawiąc się jako alternatywne buty. Jednak czy to ma realną przyszłość? Cena (1400 dolarów) może zablokować jego rozwój. Wiele osób potraktuje go jako ciekawostkę, ale trudniej będzie o osoby, które rzeczywiście zapłacą taką cenę, by poruszać się niczym Król Popu.

Elektryczne rowery wodne

Alternatywne środki transportu, Hydra Water Bike, Envodrive
Hydra Water Bike, fot. Envodrive

Nad swoimi projektami takich urządzeń pracują między innymi firmy z Nowej Zelandii i Kanady. Producenci mają mniej więcej podobny pomysł. Chcą zaoferować zupełnie nowy sposób doświadczania fal i poruszania się po powierzchni wody. Siedzimy niczym na domowym rowerze, pedałujemy, a wspomaga nas specjalnie zaprojektowany silnik. W wersji kanadyjskiej przypomina to połączenie z katamaranem. W wersji nowozelandzkiej rower śnieżny.

To konstrukcja przede wszystkim dla osób lubiących wypady nad wodę. Klasyczny rower wodny mógł się już znudzić, jest bardziej rekreacyjny. Jego alternatywne odpowiedniki mogą natomiast zapewnić nieco większą dawkę emocji i adrenaliny. Jeśli nie boimy się wody i fal, na pewno warto rozważyć przetestowanie go. Zwłaszcza że oferuje efekt skakania po falach i wodzie. Lepiej jednak zacząć od spokojniejszym akwenie.

Połączenie roweru i orbitreka? Alternatywne sposoby zwiedzania

Alternatywne środki transportu też mają swoich liderów. Ludzi, którzy traktują to zarówno jako pasję, jak i zabawę. Wpadają na nowe pomysły i za którymś razem okazują się one genialne. Nie wiem, czy akurat tak jest z tym nietypowym rozwiązaniem, ale na pewno wymaga wspomnienia w tym przeglądzie. Dave Cornthwaite to brytyjski podróżnik, który połączył rower i orbitrek (nazywany też trenażerem eliptycznym). Urządzenie nazwał po prostu rowerem eliptycznym i wybrał się w podróż po Europie.

Gdy na nim jedziesz, czujesz się, jakbyś był w Avatarze. Jesteś o stopę wyższy! Podjazdy pod górę są łatwe, a zjeżdżając, udało mi się osiągnąć prędkość osiemdziesięciu kilometrów na godzinę!

– Dave Cornthwaite

Sam wynalazek nie okazał się przełomem czy wielkim sukcesem, ale podróżnik zyskał okazję, by promować łączenie wypoczynku z aktywnością fizyczną. Pokazał, że można to robić w sposób niestandardowy i jednocześnie taki, jak lubimy. Zjeździł sześć krajów i starał się mocno zaangażować lokalne społeczności przy tej okazji. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy: to ciekawa forma na zwiedzanie różnych miejsc. Być może na szlaku czasem wygodniejsze niż rower? Kołowych rozwiązań i nowych wynalazków nie brakuje. Monocykl, segway, trójkołowe rowery.

Rowery cargo, czyli alternatywne przewozy gabarytów

Fot. Pixabay

Dla niektórych może oczywistość i sprawa powszechna. W Polsce jednak rozwiązanie nadal raczkujące. W zachodniej Europie to już naturalne, że kurier porusza się na rowerze z dużym bagażnikiem albo ktoś przewozi takim transportem zakupiony sprzęt AGD. U nas nadal wzbudza na ulicy zainteresowanie i sprawia, że odwracamy się, by lepiej przyjrzeć się, co to było. Tymczasem w Holandii funkcjonują już nawet mobilne warsztaty rowerowe. Niczym pomoc drogowa podjeżdża rower cargo wyposażony we wszystko, by pomóc naprawić nasz sprzęt.

Centra miast są coraz bardziej nastawione na ograniczenie liczby aut wjeżdżających do śródmieścia, więc naturalnie pojawiło się rozwiązanie alternatywne. Dziś możecie usłyszeć, że brak samochodów w centrum zabije handel, rzemieślników czy wyludni centrum. To jednak nie prawda, a każde zmiany mają swoich przeciwników. Ludzkość jest jednak tak pomysłowa, że zawsze znajdzie nowe rozwiązania.

Dron lub robot zamiast człowieka

Dron firmy Zipline, Alternatywne rozwiązania, Zipline
Dron firmy Zipline jako alternatywa dla transportu w trudnodostępnych miejscach, fot. Zipline

Weźmy pod uwagę, że transport to poza przewozem ludzi także dostarczanie towarów, tym bardziej warto więc opracować jego alternatywne środki. Już dziś w niektórych afrykańskich krajach lekarstwa czy krew dostarcza się dronami szybciej niż drogą lądową. Roboty i drony mają też za sobą pierwsze udane dostawy jedzenia czy sprzętu (nie wspominając już o ich skuteczności na polu walki podczas wojny w Ukrainie). Czemu więc nie miałyby nas zastąpić w innych miejscach?

Przesyłanie części czy artykułów między sklepami jednej sieci, dostarczanie niezbędnych artykułów seniorom, a pewnego dnia może zaczną... dostarczać ludzi! Wyobraźcie sobie dron na tyle duży, że jest w stanie podnieść człowieka. Mógłby ominąć korki i dostarczyć go do szpitala czy przychodni (może nawet bez lądowiska jak w przypadku helikoptera). Podczas gdy pracujemy zdalnie, mógłby za nas załatwić niektóre sprawy, a może i wyręczyć kuriera, przynosząc nam paczki? Dziś to abstrakcja, ale kiedyś było nią wiele innych rzeczy, na które dziś patrzymy jak na całkowitą normę i codzienność.

Kamil Jabłczyński

Kamil Jabłczyński

Redaktor warszawa.naszemiasto.pl, z EXU współpracuje od 2019 roku. Interesuje się tematyką miejską, ale nie tylko warszawską. Lubi porównywać stolicę Polski z innymi miastami – przyglądać się zmianom infrastrukturalnym, komunikacyjnym i urbanizacyjnym. Obserwuje co, gdzie i dlaczego się buduje. Oprócz tego lubi podróże małe i duże, ale też sport, film oraz muzykę. Stara się jednak nie ograniczać w tematyce swoich tekstów.