News will be here
Chiny chcą być liderem – także w kwestii ekologii

O transformacji energetycznej słyszeć będziemy przez kolejne trzy dekady – a w Polsce zapewne nawet dłużej. Dziś wiadomo jedynie tyle, że świat czeka ogromny przeskok, którego nie uda się wykonać z hamulcowymi. To wysiłek kolektywny – wyzwanie cywilizacyjne, od którego zależy nie komfort życia, lecz przetrwanie naszego gatunku. Dziś wielu wciąż wątpi w nieuchronną zagładę, woląc obietnice populistów chwytających się każdej okazji, by zdobyć kilka dodatkowych głosów wyborczych, niż niewygodny głos świata nauki. Chiny najwidoczniej ten głos jednak usłyszały.

Największy truciciel daje sygnał do działania?

Masowa produkcja, Manufacturing #17 (2005), Edward Burtynsky
Masowa produkcja w Chinach – "Manufacturing #17" (2005), fot. Edward Burtynsky

Może to zabrzmieć jak żart, ale Chiny chcą być liderem proekologicznych przemian. Władze Państwa Środka od lat snują plany własnej potęgi, niestety przy wykorzystaniu godnych potępienia metod. Fakt jest jednak taki, że w ciągu ostatnich trzech dekad Chińska Republika Ludowa zbudowała sobie niezwykle mocną pozycję. Choć tradycyjnie rolę przewodnią przypisujemy Stanom Zjednoczonym, podczas gdy Federacja Rosyjska stanowi ich odwiecznego przeciwnika, to właśnie ChRL zaczyna dyktować warunki.

Ekonomiczna potęga, jaką Chiny bez wątpienia osiągnęły, pozwoliła zbudować coś więcej niż kolosa na glinianych nogach. Doszliśmy już do momentu, że trudno sobie wyobrazić życie bez chińskich produktów. Nie dlatego, że są tak dobre, lecz dlatego, że są wszędzie. Możemy nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, jak często po nie sięgamy. Brytyjskie samochody? Amerykańskie RTV? Polskie AGD? Made in China. Celowo nie wskazuję na nikogo palcem, bo nie w tym rzecz. Wiele z naszych rozważnych czy nawet patriotycznych wyborów zakupowy może się jednak okazać pułapkami.

Potęgi ekonomicznej, a już w szczególności produkcji wszystkiego na masową skalę, nie da się jednak osiągnąć bez wykorzystywania fatalnie opłacanej siły roboczej i – co ważne w kontekście dzisiejszego tematu – gargantuicznych ilości wytwarzanych gazów cieplarnianych. Nic więc dziwnego, że Chiny to dziś największy truciciel świata, za którego plecami stąpają niechętne do zmian Indie i Stany Zjednoczone, które dopiero odbudowują ekoświadomość po denialistycznych rządach Donalda Trumpa. To nie wróży dobrze, chyba że Chiny – także w kwestii transformacji energetycznej – wezmą na siebie rolę liderów. A wezmą, możemy być tego pewni.

Chiny stawiają na zieloną energię

Joe Biden, USA, Xi Jinping, Chiny, ChRL, Lintao Zhang, REUTERS
Prezydenci Joe Biden i Xi Jinping, fot. Lintao Zhang/Reuters

Po ostatnim szczycie klimatycznym Organizacji Narodów Zjednoczonych trudno o optymizm. Jesienny COP26 – podobnie jak poprzednie próby – nie przyniósł oczekiwanych zmian. Zamiast tego usłyszeliśmy (który to już raz?) polityczne deklaracje i zobaczyliśmy klepiących się nawzajem po plecach polityków. Oni byli w swoim żywiole, ekolodzy i młodzież, którzy protestowali w Glasgow, mogli jedynie krzyczeć z bezsilności. Najważniejszymi momentami szczytu były natomiast stanowcza odmowa Indii wobec konieczności drastycznych zmian energetycznych i niechęć Chin do wszelkich deklaracji.

O ile indyjską delegację można posądzić o polityczną grę i chęć uzyskania finansowej pomocy Zachodu w kwestii transformacji, o tyle przedstawiciele ChRL wykazali się chyba zbyteczną powściągliwością. Można to jednak rozważyć na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony deklaracje i tak nie mają zbyt wielkiej mocy, z drugiej zaś Chiny zwyczajnie zrezygnowały z robienia dobrej miny do złej gry. Nie jest natomiast tak, że nie mają planów transformacji. Te, choć dalekie od globalnych oczekiwań, są ambitne i stopniowo będą wdrażane.

Poza zadeklarowanym wraz ze Stanami Zjednoczonymi wzmocnieniem działań na rzecz realizacji postanowień paryskich, przedstawiciele Państwa Środka doskonale wiedzą, w jakim kierunku zmierzają. Nie mogą zadeklarować neutralności węglowej do 2050, ba, wprost mówią, że emisja gazów cieplarnianych aż do 2030 roku będzie u nich wzrastać. Znaczący spadek odnotują dopiero w latach 40. XXI wieku, a neutralność klimatyczna osiągnięta zostanie dwie dekady później – ale z dużą determinacją. Zmiany w Chinach zachodzą bowiem od lat.

Kropla w morzu potrzeb, ale drążąca skałę

Huanghe Hydropower Golmud Solar Park, Chiny, PV Tech
Huanghe Hydropower Golmud Solar Park, fot. PV Tech

Transformacja energetyczna sama w sobie nie jest aż tak wielkim problemem. Chiny cierpią przede wszystkim przez swoją pozycję lidera produkcji wszelakiej, ale i w tej materii zachodzą zmiany ograniczające działalność fabryk. Na razie są to mocno nieintuicyjne, sztucznie narzucane nakazy i zakazy, ale rzecz jest rozwojowa. W kwestii energetycznej zielone źródła coraz mocniej imponują natomiast rozmachem. Działający od dekady Huanghe Hydropower Golmud Solar Park w zeszłym roku rozbudowano, dzięki czemu stał się drugą co do wielkości farmą solarną na świecie.

To kropla w morzu potrzeb, ale dzięki tak dużym nakładom na odnawialne źródła energii bez wątpienia nie można Chinom odmówić starań. Nikt inny nie inwestuje w zieloną energię tak wielkich pieniędzy! Jednym z najbardziej spektakularnych projektów jest natomiast solarna farma w górach Taihang. Można kręcić nosem, gdy natura ustępuje miejsca panelom słonecznym, ale to konieczna i efektowna forma popisu energo-transformacyjnego. Chiny coraz chętniej eksperymentują także ze źródłami przyszłości – sztucznym słońcem czy elektrownią solarną na orbicie okołoziemskiej. To jednak melodia przyszłości.

Kulą u nogi Państwa Środka powoli staje się źródło ich potęgi. Nie jest przecież tak, że cały chiński przemysł powstał z potrzeby kraju zamieszkałego przez jeden koma cztery miliarda obywateli. To Zachód zbudował tę potęgę, tnąc koszty produkcji, a przy tym zrzucając na Chiny odpowiedzialność za emisję związaną z produkcją dóbr, które cały świat konsumuje. Stopniowe przesuwanie zainteresowania chińskich przedsiębiorstw na nowe technologie może jednak sprawić, że i na tym polu Chiny zmienią front. Stopniowo i wieloetapowo, ale możemy spodziewać się, że podwładni Xi Jinpinga znajdą rozwiązanie problemu. I choć można władzom ChRL wiele zarzucić, akurat tak dalekosiężnych planów możemy jedynie pozazdrościć – zwłaszcza patrząc z naszej polskiej perspektywy.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here