Wyobraźcie sobie, że nie ma już poniedziałków. Nie zniknęły zupełnie, ale po prostu przestały was stresować na samą myśl, że trzeba będzie wrócić do pracy. Brzmi ciekawie? Kto wie, czy nie taka właśnie jest przyszłość – choć złośliwi powiedzą, że wówczas znienawidzimy wtorki.
Dyskusje o czasie, jaki poświęcamy na pracę, przybierają w ostatnich latach na sile. Mimo to postulowany przez różne środowiska czterodniowy tydzień pracy, mający poparcie między innymi w naukowej argumentacji, wciąż zdaje się odległą wizją lepszego świata. Coraz więcej firm postanawia jednak spróbować, a wyniki tych eksperymentów bywają zaskakujące. Niedawno zakończył się największy z dotychczasowych testów pomysłu – choć trzeba zaznaczyć, że stwierdzeniu o zakończeniu brakuje precyzji.
Pracują mądrze, a nie ciężko to jedna z najczęściej powracających złotych myśli dotyczących pracy. Jak jednak sprawić, by wprowadzić tę radę w życie? Propozycji jest kilka. Ostatnie lata to zresztą jeden wielki eksperyment pracowniczy. Za sprawą pandemii niemal cały świat odkrył, jaki potencjał ma praca zdalna. Coraz częściej słyszy się o powrotach do biur, nawet jeśli te nie są konieczne, ale ziarno zostało zasiane – pracownicy zasmakowali w czymś, co diametralnie zmienia podejście do pracy. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale zalety przeważają wadami.
Inną, choć jawiącą się znacznie bardziej rewolucyjnie, propozycją, jest natomiast czterodniowy tydzień pracy. Temat powracający od dłuższego czasu – a ostatnio przybierający na sile. Nowozelandzka inicjatywa 4 Day Week Global to jedno z wielu przedsięwzięć mających na celu pokazanie, ile czasu spędzanego w pracy... zwyczajnie marnujemy. Standardowe, pięciodniowe tygodnie to powszechnie przyjęte rozwiązanie, którego coraz trudniej bronić. Wszelkie dotychczasowe próby zmiany tego systemu dowodziły bowiem, że można pracować krócej, ale bardziej wydajnie – korzystają zatem i pracodawca, i pracownik.
Czy czeka nas kolejna rewolucja pracownicza?

Kolejne badanie pilotażowe mające na celu sprawdzenie, jak rzeczywiście zmiana liczby dni wpływa na wydajność pracowników, właśnie zakończyło się w Wielkiej Brytanii. Półroczny test pod szyldem 4 Day Week objął sześćdziesiąt jeden firm i w sumie niemal trzy tysiące pracowników, jednak nie te liczby robią największe wrażenie. Program okazał się bowiem niezwykle owocny – mimo jego zakończenia zdecydowana większość (pięćdziesiąt sześć) przedsiębiorstw wciąż testuje skrócony model, a osiemnaście z nich wprowadziło go na stałe. Jedynie trzy firmy uznały, że czterodniowy tydzień pracy nie jest rozwiązaniem dla nich.
Warto również podkreślić, że hasło czterodniowy tydzień pracy może nie wyrażać pełni idei programu. Chodzi bowiem o to, by pracować mniej – jednak to pracodawcy wraz z pracownikami decydowali, w jaki sposób zmniejszyć liczbę godzin pracy. Opcji było kilka – najprostsza to dodatkowy dzień wolny, choć niektórzy woleli pracować pięć dni, ale każdego z nich nieco krócej. Celem była natomiast redukcja czasu pracy do trzydziestu dwóch godzin, przy jednoczesnym zachowaniu pełnego wynagrodzenia.
Ostatnia z kwestii jest dość istotna. Wciąż bowiem powszechna jest tendencja do stawiania znaku równości między czasem pracy a pracą samą w sobie. Tymczasem badania po raz kolejny potwierdziły, że możemy wykonywać tę samą pracę w krótszym czasie. Nie ma więc powodów, by siedzieć w biurze i symulować pracę, ale – co najważniejsze – nie powinniśmy dostawać mniejszej pensji, skoro wywiązaliśmy się z obowiązków. To jednak niebezpieczna gra, wszak skoro możemy pracować szybciej, może po prostu moglibyśmy wziąć na siebie więcej obowiązków? Wkraczamy zatem na grunt pracowniczej mentalności.
Czterodniowy tydzień pracy nie dla Polaków?
Memiczna popularność poniedziałków jest oczywiście czymś więcej niż tylko żartem. To owoc kotłujących się w pracowniczym życiu problemów – stresu wywoływanego przez pracę, niechęci do niej, współpracowników czy pracodawcy. Problemów, o których w większości przypadków nie chcemy bądź nie możemy mówić otwarcie, więc wyrzucamy je w formie żarcików, by choć odrobinę sobie ulżyć. Czterodniowy tydzień pracy nie jest, rzecz jasna, cudownym lekiem, który rozwiąże wszystkie te problemy.
Badania pokazują jednak, że ta – w gruncie rzeczy niewielka – zmiana ma ogromny wpływ na samopoczucie pracowników. Wiadomo, że nie każda branża pozwala na taką zmianę. Wiadomo też, że nie każdy pracodawca zgodzi się, by pracownik oddawał mu mniej swojego czasu, inkasując tyle samo. To zresztą szerszy problem, co rusz pojawiają się bowiem głosy pracowników, którzy zwyczajnie... lubią być wyzyskiwani. Mentalność pracowników to zresztą osobna kwestia, którą niełatwo zmienić.
Nie powinno więc dziwić, że Polacy statystycznie pracują najwięcej w Unii Europejskiej, wciąż będąc jednym z najgorzej zarabiających narodów. Wypaczony szacunek do pracy stanowi jednak barierę, którą trudno przebić. Męczymy się więc, robiąc dobrą minę do złej gry, a w wolnej chwili sprowadzamy na ziemię tych, którzy mają odwagę krytykować zastaną rzeczywistość. Nawet jeśli uważamy podobnie, mentalność nie pozwala nam przyznać otwarcie, jak jest. Jednocześnie nic nie stoi na przeszkodzie, by efektywność naszej pracy była mizerna. Ot, jeden z wielu paradoksów. Wróćmy jednak do Brytyjczyków (i uczmy się od nich).
Wielka Brytania już wie, że warto iść tą drogą

Wyniki programu pilotażowego w Wielkiej Brytanii są naprawdę obiecujące. Jako że to największe z dotychczasowych badań, powinno cieszyć, że czterodniowy tydzień pracy wypada świetnie. Poniekąd potwierdzają się także wcześniejsze eksperymenty, które przeprowadzano na zdecydowanie mniejszych grupach. Jak wspomniałem na początku – nie mówimy o cudownym leku, ale o rozwiązaniu, które może realnie wpływać na pracowników.
Firmy także nie tracą, mimo że płacą tyle samo za krótszą pracę. Zyski rok do roku wśród badanych podmiotów wrosły zresztą w czasie programu pilotażowego, na to jednak wpływ ma zdecydowanie większa liczba czynników. Pewne jest natomiast, że przedsiębiorcy zyskali... lepszych pracowników. W okresie badania odnotowano spadek urlopów chorobowych o przeszło 60%, zmniejszyła się także rotacja pracowników – na zmianę pracy zdecydowało się o ponad połowę mniej osób niż rok wcześniej.
Najmocniej czterodniowy tydzień pracy wpłynął natomiast na zdrowie i samopoczucie pracowników. 54% ankietowanych w końcu odnalazło balans między pracą a życiem osobistym; 40% lepiej spało, a 39% odczuwało mniejszy stres niż w standardowym modelu pracy. W efekcie zdecydowana większość nie chciałaby wrócić do pięciodniowego tygodnia pracy. Na pytanie, co by ich do tego przekonało, jedna trzecia odpowiedziała, że znacząca podwyższa sięgająca nawet połowy obecnej pensji. Aż 15% uznało jednak, że za żadne pieniądze nie da się przekonać do poprzedniego systemu.
Mimo oczywistych korzyści wiele osób podchodzi do pomysłu sceptycznie – także w Wielkiej Brytanii. Powracającymi argumentami są rzekome nierówności, jakie czterodniowy tydzień pracy może wywołać. Nie do końca przekonuje mnie jednak narracja, jakoby zmiany trzeba było wstrzymać, ponieważ w niektórych branżach już dziś brakuje rąk do pracy. Podobne hasła słychać także w Polsce, choć u nas o tym pomyśle dopiero co zaczęto mówić – i to bardzo nieśmiało.
Warto jednak pamiętać, że każda zmiana wymaga zaangażowania – bez niego będziemy po prostu trwać w niedoli. W połowie XIX wieku średni czas pracy sięgał nawet dziewięćdziesięciu godzin tygodniowo. Związki pracownicze przez pięć dekad próbowały przeforsować wprowadzenie ośmiogodzinnego dnia pracy, zanim udało się to w 1919 roku. Dopiero po II wojnie ustalano natomiast, że normą powinien być pięcio-, a nie sześciodniowy tydzień pracy. Wówczas również nie brakowało sceptyków. Niebawem przekonamy się, jak do wyników odniesie się Izba Gmin. Plan jest bowiem taki, by iść za ciosem i spróbować zmienić brytyjskie prawo pracy.