Kadr z nagrania, które – podobno – pogrążyło Tate'a, fot. Andrew Tate/Twitter

Andrew Tate jest postacią, która od jakiegoś czasu nie schodzi z ust amerykańskiej opinii publicznej. Dość interesujące jest to, że skrajnie mizoginistyczny influencer upodobał sobie konkretną metaforę usprawiedliwiającą antykobiece poglądy. Mianowicie, uwielbia przytaczać "Matrixa".

W ciągu ostatnich kilku dni jednym z najgorętszych tematów internetu jest zatrzymanie amerykańsko-brytyjskiego influencera. Podejrzewa się, że znany e-celebryta był jednym z zarządców zorganizowanej grupy przestępczej oraz zajmował się handlem ludźmi. Poważne zarzuty to jednak niejedyny powód, dla którego Andrew Tate wywołuje takie emocje.

Gwiazdor mediów społecznościowych zasłynął hucznymi materiałami wideo wpisującymi się tak zwaną redpillową narrację (treści promowane przez mizoginistyczną, antyfeministyczną społeczność “Czerwonej Pigułki”). Jego wypowiedzi zdobyły rozgłos dzięki wulgarnym generalizacjom oraz wręcz nienawistnym wnioskom dotyczącym roli kobiet w dzisiejszym społeczeństwie.

Tate swoje poglądy usprawiedliwia jedną popkulturową metaforą

Andrew Tate o islamie

Dość interesujące jest to, że podobnie jak jego redpillowi koledzy, były kickbokser upodobał sobie popkulturową metaforę usprawiedliwiającą antykobiece poglądy. Mianowicie, komentując otaczającą go rzeczywistość, Tate uwielbia przytaczać główną myśl fabularną “Matrixa”. Według niedawnego Twitterowego oponenta Grety Thunberg większa część społeczeństwa żyje w rzeczywistości wymyślonej przez siostry Wachowskie.

Tate’owska interpretacja kultowe dzieła science fiction zakłada jego własną rebeliancką naturę. Filozofia uniwersalnej wyższości mężczyzn nad kobietami jest według niego wyrazem buntu przeciw powszechnie panującym, toksycznym trendom liberalno-progresywnym. Wystarczy jednak pobieżnie przyjrzeć się tezom Tate’a, by zdać sobie sprawę, że kontrowersyjny influencer posługuje się absolutnie absurdalną retoryką.

Fundament jego myśli, czyli główny koncept rzeczonego “Matrixa”, jest bardzo kruchy

Andrew Tate, Twitter, matriksowa filozofia
Andrew Tate i jego matriksowa filozofia

Co więcej, obecny ulubieniec rumuńskich stróżów prawa zupełnie nie zrozumiał idei stojącej za filmem, który ponoć tak ceni. Nie zrozumiał jej i to podwójnie. Po pierwsze, Tate’owska interpretacja matriksowego ruchu oporu kompletnie mija się z oryginalnym pomysłem Wachowskich. W słynnej trylogii rewoltę organizowała klasa opresjonowanych ludzi, którzy dopiero co uświadomili sobie własne zniewolenie.

Bohaterowie byli zdominowani przez maszyny – klasę silniejszą, bardziej wpływową i przede wszystkim efektywnie eksploatującą ludzką słabość. Identyfikujący się z tym przekazem Tate strzela sobie jednak w kolano. W istocie reprezentuje on bowiem nie postaci grane przez Keanu Reevesa czy Carrie-Anne Moss, a raczej odgrywanego przez Hugo Weavinga Agenta Smitha.

Milioner zarabiający na ciemnych interesach, e-celebryta wykorzystujący swój kapitał kulturowy do głoszenia jawnie seksistowskich opinii, właściciel podejrzanych biznesów kryptowalutowych i coachingowych, a przy okazji potencjalny przestępca – to charakterystyka kogoś, kto całe życie spędza na celebrowaniu swoich przywilejów, jednocześnie manipulując emocjami i światopoglądem innych.

Czyż nie brzmi to jak opis skomputeryzowanych antagonistów z “Matrixa”?

Wywiad u Piersa Morgana

Po drugie, rzekoma realność wierzeń Tate’a i wirtualność zastanego światowego porządku także niezbyt trafnie odnoszą się do ikonicznego obrazu z 1999 roku. W oczach byłego uczestnika brytyjskiego Big Brothera koncepcja równości płci jest matriksową fantazją nowoczesności, bajką, w którą mylnie uwierzyło dzisiejsze społeczeństwo. Tej, jego zdaniem nonsensownej narracji, przeciwstawia własną, ponoć zdroworozsądkową.

Problem jednak w tym, że proponowana przez niego alternatywa, czyli skrajnie patriarchalny porządek, sama w sobie jest radykalnie mitotwórcza. Tate broni swojego argumentu przy pomocy takich słów-kluczy jak tradycja, religijna moralność (najpierw katolicka, a odkąd przeszedł przemianę duchową to już muzułmańska), konserwacja zachodnich wartości czy legendarny kult samca alfa.

Wszystkie te wymysły są jednak konstruktami społeczno-kulturowymi, które (cóż za ironia) powstały właśnie w taki sposób, w jaki według Tate’a świat zaakceptował progresywne wartości. Poprzez umiejętnie sprzedawaną społeczeństwu fikcję. Owszem, ideologia neoliberalnej postępowości ma w sobie wiele problematycznych sprzeczności, natomiast krytyka w wykonaniu Tate’a zakrawa już o autoparodię. Facet, który atakuje racjonalność czyichś poglądów, posługując się elementarzem ideowym przeciętnego Amerykanina z lat pięćdziesiątych, po prostu musi narażać się na śmieszność.

Popularność Tate’a jest jednym z najbardziej zatrważających trendów w mediach społecznościowych

Analiza fenomenu Andrew Tate’a

Bezmyślny mizogin z pretensjami do bycia autorytetem mężczyzn na pewno nie jest kimś, z kogo kultura internetowa mogłaby być dumna. Choć jego problemy z prawem oraz otwarta krytyka z ust władz Twittera czy Facebooka pozwalają odzyskać wiarę w dzisiejsze społeczeństwo, to jednak sam fakt zaistnienia tego fenomenu powinien budzić powszechny niepokój. Tym bardziej że historia zna wielu przerażających facetów, którzy dla swoich nikczemnych celów mylnie interpretowali popularne teksty kultury.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling