Zainteresowanie i zapotrzebowanie na kolej w Polsce regularnie rośnie. To oczywiście cieszy, bo zachęca do kolejnych inwestycji w ekologiczny środek transportu. Tegoroczny marzec był jednak kompromitacją włodarzy. Co się wydarzyło i jak sprawić, żeby się nie powtórzyło?
Trudno chyba przypomnieć drugą tak fatalną serię dla polskiej kolei, jak wydarzenia z zeszłego miesiąca. Kompletny chaos po wprowadzeniu marcowej korekty rozkładu jazdy, brak reakcji najważniejszych decydentów i zrzucanie winy na przewoźników – to nie jest dobra reklama. Mimo to ludzie bardzo chętnie wybierają kolej – no właśnie – pomimo, a nie dzięki działaniom PKP.
Kolej znowu chaotyczna

Przypomnijmy, że 12 marca weszła marcowa korekta rozkładu jazdy. Wielu może szokować, że polskie koleje nadal potrzebują aż czterech zmian rozkładu w ciągu roku (potrzebne było nawet więcej, ale o tym za chwilę). Warszawska Szybka Kolej Miejska z pompą chciała zainaugurować zapowiadane od dawna połączenie do Piaseczna. Jednak już w poniedziałek pociąg z prezydentem Warszawy i innymi oficjelami złapał duże opóźnienie. Jedną z przyczyn było natomiast... wyprawienie na niewłaściwy tor pociągu na Warszawie Gdańskiej.
W marcu na warszawskim węźle kolejowym takich sytuacji było aż cztery! Opóźnienia i odwołania trwały przez trzy dni. Utrudnienia po zmianie rozkładu były gigantyczne, czego efektem było arbitralne wycięcie części połączeń przez PKP PLK. Następnie na konferencji prasowej członek zarządu spółki poinformował, że... to wina przewoźników. SKM i Koleje Mazowieckie chciały upchnąć maksymalną liczbę połączeń. Problem w tym, że KM nie dodały żadnego połączenia, a SKM dwie nowe linie, czyli kilkanaście-kilkadziesiąt przejazdów. Ani jednego połączenia nie skasowano PKP Intercity.
Ostatecznie wprowadzono korektę do korekty rozkładu jazdy. Części połączeń już nie przywrócono, zmiany dotknęły też PKP IC i dopiero wówczas sytuacja zaczęła się stabilizować. Zniknął jednak – na okres całego kryzysu – odpowiedzialny za kolej minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Natomiast przez dwa pierwsze dni nie można było skontaktować się choćby z rzecznikiem prasowym PKP PLK. Kompletny chaos.
Zmiany do skutku
Pod koniec marca otwarto, z niemal dwuletnim opóźnieniem, dworzec w Dobczynie. Chociaż jego budowę ukończono w 2021 roku, od tego czasu stał pusty, czekając na podłączenie przyłącza elektroenergetycznego. Tym razem pojawił się przedstawiciel ministerstwa. Kolejnym szokiem było, gdy poseł Patryk Wicher dodał zdjęcie na peronie stacji Nowy Sącz, podpisane #WybieramKolej. Problem w tym, że do Nowego Sącza nie jeżdżą pociągi.
To wszystko tym bardziej szokujące, że w Nowym Sączu mieści się fabryka Newagu! Ogromnej polskiej firmy produkującej pociągi. Trzeba jednak posłowi przyznać, że w budynku dworcowym prowadzi biuro poselskie, wspiera program Kolej+ i powrót pociągów do tego miasta. PLK powoli się do tego przymierza, ale proces to dość niełatwy.
Świetnie wyniki kolejarzy, ale co dalej?

Znamy już wyniki za luty. Z usług kolei skorzystało ponad dwadzieścia siedem milionów osób i przewieziono prawie dziewiętnaście milionów ton ładunków. W zestawieniu rok do roku to wzrost o 28,5% w liczbie pasażerów i spadek o 4,3% w masie towarów. Jeśli chodzi o liczbę pasażerów, polska kolej notuje kolejne zyski i dobre liczby. Chwali się też PKP Intercity. I kwartał 2023 roku był najlepszy w dwudziestodwuletniej historii – poinformował Tomasz Gontarz z zarządu spółki. Dodał, że przewieziono w tym czasie ponad trzynaście milionów siedemset tysięcy pasażerów. Każdy z miesięcy był rekordowy. Marzec również, mimo że rok temu przecież PKP IC przewoziło mnóstwo uchodźców.
Prognozy zapowiadają się naprawdę dobrze. Inwestycje w nowoczesny tabor zachęciły Polaków do tego, by wrócić do jeżdżenia pociągami. Coraz lepiej prezentują się także dworce. Tych wyremontowanych w Polsce przybywa, a największy w kraju (Warszawa Zachodnia) rośnie – chociaż z opóźnieniem. Kolejnym elementem, którego nie da się pominąć, musi być poprawienie czasów przejazdów. Widać to na niektórych trasach (Lublin-Warszawa, Olsztyn-Warszawa), ale wciąż są braki jak linia kolejowa między stolicą a Poznaniem czy kompromitujące czasy z Wrocławia do Warszawy.
Nadzieją jest program Kolej+ mający przynieść przede wszystkim powrót pociągów do miast, które utraciły je na przełomie wieków przy wielkich likwidacjach. Jeżeli nakłady na kolej będą w kolejnych latach podobne do tych, jakie otrzymują drogowcy, to jest szansa zarówno na skuteczne poprawienie czasów przejazdów, jak i nowe trasy oraz przystanki. Przydałyby się jednak do tego środki z KPO.