Mundial to jedna z największych imprez na świecie. Miliardy widzów przed telewizorami, tysiące na stadionach, do tego miliony płynące od sponsorów. Na turniej patrzy cały świat, choć w tym toku część jedynie zerka z niesmakiem i politowaniem. Czy piłkarskie święto zorganizowane w innym terminie niż zwykle, w kraju oskarżanym o łamanie praw człowieka, ma prawo się udać?
Chociaż przez lata wydawało się nam to niemożliwe, właśnie się dzieje. Piłkarski mundial na przełomie listopada i grudnia. W trakcie sezonu. Zerwanie z dotychczasową tradycją i sporo kontrowersji, których brakowało przez ostatnie dekady. Czy nam się to podoba, czy nie – do turnieju w Katarze jednak dojdzie. Świat natomiast, jak zwykle, wstrzyma oddech, by emocjonować się tym, kto zdobędzie tytuł mistrza świata.
Nie pierwszy mundial z kontrowersjami

Włochy w 1934, Argentyna w 1978 czy Rosja cztery lata temu to przykłady państw, które organizowały mundial, mimo że łamano tam prawa człowieka. Niektórzy nawołują do bojkotu, ale w czasach globalizacji to mało realny scenariusz. W początkach mistrzostw świata, gdy podróżowanie samolotami nie było tak popularne, kraje, które musiały odbyć długą i daleką podróż, często rezygnowały z udziału w imprezie, ale w nowoczesnej historii w zasadzie nie wydarzyło się to od lat osiemdziesiątych XX wieku (Igrzyska w Moskwie w 1980 roku i Los Angeles w 1984 roku).
Katar zostanie najmniejszym krajem w historii, w którym zagoszczą mistrzostwa świata w piłce nożnej. Niedawno można było natomiast usłyszeć wypowiedź Seppa Blattera, byłego szefa FIFA, że to błąd. Warto też sięgnąć po dokument Netflixa “Tajemnice FIFA”, by dowiedzieć się na ten temat więcej. Okazuje się bowiem, że Blatter wcale nie chciał mistrzostw w Katarze. Członkowie katarskiej delegacji prawdopodobnie przekupili jednak wystarczającą liczbę członków Komitetu Wykonawczego.
Powtórka z Korei i Japonii?
Choć turniej jeszcze się nie zaczął, to wszyscy obawiają się, że ściany będą pomagać gospodarzom. Wspomina się tu najczęściej turniej z 2002 roku i mecze Korei Południowej z Hiszpanią czy Włochami. Działy się tam cuda. Nie inaczej było w 2015 roku, gdy Katar był gospodarzem mistrzostw świata w piłce ręcznej. Katar jest jednak w bardzo wymagającej grupie. O awans powalczą z Holandią, Senegalem i Ekwadorem. Szczerze mówiąc, ich wyjście z grupy będzie sensacją. Całe szczęście, że mamy system VAR, który ma wykorzystywać, znany choćby z Ligi Mistrzów, półautomat samodzielnie wykrywający, czy był spalony. To w zasadzie do minimum ogranicza możliwości wypaczania spotkań. Zresztą patrzeć będzie cały świat.
Polska i mundial, czyli jak zawsze wielkie nadzieje
Nie wiem, czy kiedykolwiek nasza reprezentacja nie jechała na mundial z wielkimi nadziejami, ambicjami lub oczekiwaniami (wybrać lub skreślić odpowiednie). Już debiut przed wojną był zapowiadany jako pokaz polskiego piłkarstwa i rzeczywiście niewiele zabrakło, by powtórzyć dobry wynik osiągnięty dwa lata wcześniej na Igrzyskach w Berlinie (zajęliśmy wówczas czwarte miejsce). Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku to z kolei nasze najlepsze wyniki. Wtedy również byliśmy świadomi potencjału zawodników.
Jednak nawet w 2002 roku, gdy wracaliśmy z niebytu, pojawiali się tacy, którzy mówili, że jedziemy po medal. 2006? Już myśleliśmy, czy w 1/8 czeka nas Anglia, czy Szwecja. W 2018 byliśmy nawet losowani z pierwszego koszyka. To wówczas ukazał się słynny tweet Tomasza Hajty: “Awans pewny jesteśmy faworytem”. W tym roku, patrząc realnie, wszystko powinno rozstrzygnąć się w meczu z Meksykiem.
Power ranking (nie ranking FIFA), który pokazuje aktualną siłę reprezentacji, plasuje nas bezpośrednio obok siebie, ale Polaków minimalnie wyżej. Arabia Saudyjska według niego jest najsłabszą drużyną turnieju, natomiast Argentyna jednym z głównych faworytów do mistrzostwa. To odpowiednie przygotowanie do otwarcia musi sprawić, by już drugie spotkanie nie było meczem o honor. Nawet punkty z Argentyną mogą bowiem nic nie dać, jeśli zepsujemy start z bezpośrednim rywalem. Meksyk jest jednak w naszym zasięgu przy dobrej taktyce i przygotowaniu.
Liderzy w ataku, ale gorzej z obroną
Piotr Zieliński, Robert Lewandowski i Sebastian Szymański – każdy z nich ma za sobą świetną rundę jesienną. Nie wiemy oczywiście, czy trener Michniewicz zdecyduje się grać na jednego, czy dwóch napastników, ale o atak możemy być spokojni. Najsłabiej wygląda natomiast obrona. Teoretycznie lepiej zagrać trójką środkowych obrońców (taktyka, która ma niwelować braki każdego z nich), ale nie bardzo widać u nas wahadłowych z prawdziwego zdarzenia. Cash i Zalewski? Cash i Frankowski? A może ze skrzydłowymi i bocznymi obrońcami? Selekcjoner na pewno ma trudny orzech do zgryzienia, bo od dobrej decyzji może zależeć wyjście z grupy.
Faworyci

Każdy pewnie do tego grona zalicza podobne drużyny: Brazylię, Argentynę, Niemcy, Francję (obrońcy tytułu), Belgię, Portugalię, Anglię, może Hiszpanię. Ja dodałbym do tej listy Urugwajczyków ze świetnym Valverde w środku pola, a w ataku z legendarnymi Suarezem i Cavanim wspieranymi przez Darwina Nuneza, który po słabych początkach zaczyna błyszczeć w Liverpoolu. Z kolei Francja nie wygląda tak imponująco, jak cztery lata temu. Chociaż w ataku nadal ma kim postraszyć, drużyna nie jest już tak wyrównana i dobrze skomponowana – przynajmniej moim zdaniem.
Portugalia ma natomiast wielu zawodników grających na najwyższym poziomie, ale w klubie zawodzi najważniejszy z nich – Cristiano Ronaldo. Czy trener znajdzie na to rozwiązanie? Czy ego wybitnego zawodnika nie rozbije drużyny? Podobnie jak Ronaldo po raz piąty na mundialu wystąpi także Lionel Messi. Możliwe, że dla obu będzie to pożegnanie z turniejem, a więc i ostatnia szansa na tytuł. Argentyńczycy zbudowani zdobyciem wyczekiwanego przez lata Copa America mają jednak motywację, by sięgnąć po najważniejsze trofeum. Cóż to byłby za scenariusz, gdyby Messi w końcu zdobył puchar świata!
Ostatnie turnieje to jednak dominacja Europy. W czterech kolejnych meczach finałowych tylko raz zagrała drużyna spoza Starego Kontynentu. W 2014 roku była nią właśnie Argentyna. Z kolei ostatni puchar, który opuścił Europę, odebrała w 2002 roku Brazylia. Po dwudziestu latach Ameryka Południowa na pewno chciałaby znów zabrać trofeum do siebie. To naprawdę możliwe. Niemcy nie wyglądają na drużynę gotową do walki o tytuł, nie przekonują mnie też Anglicy. W Katarze nie zobaczymy także mistrzów Europy. Może w końcu po najważniejsze wyróżnienie sięgnie wspaniałe pokolenie Belgów? Może, choć wydaje się, że na poprzednich turniejach wyglądali kadrowo na mocniejszych.