News will be here
Upadł najpopularniejszy mit przeciwników elektromobilności

Elektromobilna rewolucja w branży motoryzacyjnej trwa i coraz więcej wskazuje na to, że zakończy się całkowitą dominacją tego rodzaju napędów. Samochód elektryczny to już nie tylko gadżet dla nowoczesnego człowieka, ale też przyszłość dla producentów. O ile jeszcze przed kilkoma laty wprowadzanie takich modeli oznaczało powiew nowoczesności, o tyle obecnie otwarcie mówi się o zmierzaniu ku pełnej elektryfikacji, przywołując przy tym nawet daty końcowe procesu przejściowego. Niektóre marki już ogłosiły, że najbliższa dekada może być ostatnią, w której z linii produkcyjnych zjadą modele o napędach spalinowych. Ich miłośnicy nie dają się jednak łatwo przekonać, choć nawet najpopularniejszy mit dotyczący elektryfikacji zweryfikowała nauka.

Żyjemy w czasach historycznych

Licznik Elektromobilności, Grudzień 2021, Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych
Licznik Elektromobilności w Polsce (stan na grudzień 2021), fot. Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych

Z naszej polskiej perspektywy wspomniana rewolucja dopiero majaczy na horyzoncie. Wystarczy jednak spojrzeć w kierunku Zachodu, by wiedzieć, że mówimy o poważnych zmianach, które dają podwaliny nowej motoryzacyjnej rzeczywistości. Sierpień ubiegłego roku okazał się dla elektromobilności prawdziwym kamieniem milowym. Nigdy wcześniej nie doszło bowiem do sytuacji, by w Europie elektryki sprzedawały się lepiej od diesli. Sukces był zresztą tym większy, że ich sprzedaż rok do roku wzrosła o 61%, podczas gdy na całym rynku zanotowano w tym samym okresie osiemnastoprocentowy spadek. Niemały wpływ na tę sytuację mają z pewnością rozliczne zachęty.

Wzrosty, spadki, punkty procentowe – oczywiście statystka nigdy nie budziła zbyt dużego zaufania. Przez jej pryzmat nawet polska perspektywa zaczyna zresztą robić wrażenie. Patrząc na dane Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, zobaczymy, że w ubiegłym roku liczba elektryków na polskich drogach wzrosła o 93%. Licząc do grudnia 2021 roku mamy ich już zawrotne trzydzieści osiem tysięcy. Jeśli jednak nawet w Polsce, w której posiadamy obecnie niespełna dwa tysiące stacji ładowania (1345 AC i 587 DC) i kolejnych tysiąc osiemset ogólnodostępnych punktów ładowania, ludzie coraz chętniej kupują takie samochody, chyba weszliśmy na odpowiednią drogę...

Najpopularniejszy mit: w dłuższej perspektywie zaszkodzimy środowisku

Mitów na temat złowrogiej elektromobilności jest wiele. Począwszy od niepraktyczności tego typu napędów, poprzez ich kosztowność, a na jedynie pozornej ekologiczności kończąc. I nie jest oczywiście tak, że obawy sceptyków są zupełnie bezpodstawne. W każdej bajce jest przecież ziarnko prawdy. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy bajki zaczynają żyć własnym życiem, a ich miłośnicy za nic mają niezgodne ze swoim światopoglądem argumenty. W takim układzie wady, które posiada przecież każda koncepcja, urastają do kolosalnych rozmiarów; zalety natomiast są ignorowane lub – w skrajnych przypadkach – zakłamywane bądź uznawane za nieprawdziwe. Gdyby tylko dało się to zweryfikować...

W ostatnich latach jednej z istotniejszych kości niezgody przyglądał się Yan Wang – profesor inżynierii mechanicznej z Worcester Polytechnic Institute. Najpopularniejszy mit, zresztą z uwagi na swoją absurdalność także mój ulubiony, dotyczył bowiem szkodliwości technologicznego zaplecza elektryfikacji. Chodzi o produkcję i utylizację ogniw, które przecież zużywają się szybciej niż ich odpowiedniki w samochodach spalinowych. Absurdem jest natomiast fakt, że ten argument ostateczny najczęściej wykorzystują osoby, którym daleko do troski o środowisko. Wiecie, lepsze jest szkodzenie na znane i udokumentowane sposoby, niż szukanie alternatyw i ich rozwój.

Recykling baterii to początek świetlanej przyszłości

Profesor Yan Wang, Worcester Polytechnic Institute, Recykling baterii litowo-jonowych, Najpopularniejszy mit przeciwników elektryfikacji
Profesor Yan Wang podczas prac nad procesem recyklingu baterii litowo-jonowych, dzięki którym obalił najpopularniejszy mit przeciwników elektryfikacji, fot. Worcester Polytechnic Institute

Projekt badawczy profesora Wanga trwał trzy lata i kosztował dwa miliony dolarów, ale wszystko wskazuje na to, że inwestycja była warta tych pieniędzy. Naukowiec skupił się oczywiście na akumulatorach litowo-jonowych, które są obecnie najpowszechniej wykorzystywaną konstrukcją. Jako użytkownicy smartfonów czy laptopów wszyscy natomiast wiemy, że z czasem pojemność tego typu baterii spada. W przypadku samochodów szacuje się, że roczny spadek wydajności wynosi około 2,3%, co sprawia, że dla własnego komfortu należy wymienić baterię (lub samochód) po co najwyżej dekadzie. I tu pojawia się problem.

Jak wspomniałem, każdy mit ma w sobie cząstkę prawdy i rzeczywiście utylizacja zużytych baterii sprawia problemy – wymaga bowiem spalania, mielenia bądź rozpuszczania w kwasach. Niewiele z tego zostaje, a jedynie pojedyncze elementy nadają się do późniejszego wykorzystania... Tyle że właśnie to proponuje zmienić profesor Wang. Jego badania sfinansowano we współpracy jednostką rządową (USABC), a na podwykonawców technologicznych wybrano firmy A123 Systems i Battery Resourcers. Wspominam o tym, bo kolejnymi mitem bywa finansowanie badań przez korzystające na nich podmioty – tu mamy sytuację odwrotną.

Technologiczne szczegóły badań profesora Wanga znajdziecie tutaj. Wnioski są natomiast bardzo obiecujące. Zgodnie z nową metodą odzysku baterii litowo-jonowych materiały z recyklingu są bowiem równie wydajne, co przed tym procesem. Co więcej, zyskują też nowe – pozytywne – aspekty. Dzięki bardziej porowatej strukturze recyklingowane materiały wykazują lepszą absorpcję i uwalnianie jonów litu, to zaś przekłada się na wydłużenie cyklu życia wykonanej z nich baterii nawet o 53%! Sęk w tym, że sam proces jest pracochłonny, a przez to drogi. Technologia stale jednak prze naprzód, niebawem i ten problem powinien zatem zostać rozwiązany. Najpopularniejszy mit przeciwników elektryfikacji ostatecznie traci więc resztki swojej słuszności.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here