Kiedy odwiedzimy stronę projektu Neom, przeczytamy wiele piękny słów. Ot, wizjonerskie deklaracje pełne szczytnych idei – albo zwykły korporacyjny bełkot o lepszym jutrze. W rzeczywistości jednak mówimy o przedsięwzięciu, które, owszem, robi wrażenie dzięki swojemu rozmachowi, ale ani jego realizacja, ani nawet droga do celu nie wydają się współgrać z zapowiedziami pomysłodawców. I choć porównywania saudyjskiej inwestycji do biblijnej wieży Babel czy Babilonu są zdecydowanie przesadą, wielu dostrzega w tym pomyśle to, co najgorsze.
Inicjatorem i jedną z osób najsilniej zabiegających o Neom jest książę Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud. Być może gdyby ktokolwiek inny stwierdził, że w ciągu kilku-kilkunastu lat zainwestuje pięćset miliardów dolarów, by zbudować na pustkowiu miasto przyszłości – nikt by nie uwierzył... Ale to właśnie następca saudyjskiego tronu zapowiedział realizację projektu podczas konferencji pod koniec października 2017 roku. Półtora roku później Neom jest bliskie rozpoczęcia budowy – nawet mimo olbrzymiego skandalu, który w międzyczasie wybuchł w Arabii Saudyjskiej.
Rozwiązywanie problemów po arabsku

Na wstępie trzeba zauważyć, że wspomniany skandal nie był związany bezpośrednio z budową. Trudno jednak pominąć kłopoty, w jakie jesienią ubiegłego roku wpadł saudyjski książę. Ze względu na bogactwo i pozycję Muhammad ibn Salman jest oczywiście bezpieczny – z infamii jednak nie wyciągną go żadne pieniądze. Arabia Saudyjska nie od dziś "słynie" z surowego prawa i wielu niechlubnych poczynań. Poza nietolerancją i karami śmierci za rzeczy, które społeczeństwu Zachodu wydają się normalne, Saudom zarzuca się choćby brak poszanowania dla życia czy finansowanie terrorystów. Następca tronu został natomiast oskarżony o zlecenie bestialskiego morderstwa Dżamala Chaszukdżiego – nieprzychylnego mu dziennikarza o globalnym zasięgu. Sam książę miał po wszystkim przyznać:
Teraz nikt nie zechce zainwestować w projekt Neom przez lata.
W atmosferze skandalu "pokład" tonącego okrętu zaczęli zresztą opuszczać najważniejsi członkowie jego załogi. Dyrektorzy, inwestorzy, architekci – ze słynnym Normanem Fosterem na czele – nie chcieli mieć dłużej niczego wspólnego z "toksycznym księciem". Nie oznacza to jednak, że projekt legł w gruzach. Wręcz przeciwnie – wygląda na to, że otrzepano szaty z kurzu i zabrano się do pracy ze zdwojoną siłą.
Miasto, przy którym Dubaj będzie wyglądał na średniowieczną osadę

Mimo towarzyszącym Muhammadowi ibn Salmanowi skandali i kwestii moralności działań Saudyjczyków, trzeba przyznać, że Neom na papierze wygląda imponująco. Być może nieco zabawnie prezentuje się fakt, że w materiałach promocyjnych możemy dostrzec choćby ujęcia singapurskiego Gardens by the Bay. Sam pomysłodawca z porównaniami udaje się jednak zupełnie w innym kierunku, deklarując:
W porównaniu z Neom współczesny Dubaj będzie wyglądać jak średniowieczna osada.
– książę Muhammad ibn Salman ibn Abd al-Aziz Al Su’ud
Przytyk nie jest oczywiście przypadkowy. Bogate dzięki złożom ropy naftowej państwa Zatoki Perskiej w ostatnim półwieczu budowały się z największym rozmachem. Bahrajn, Katar, Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie nieraz udowadniały, że pieniądze pozwalają realizować niemożliwe. Saudowie nieco jednak zazdroszczą sąsiadom ze Zjednoczonych Emiratów sławy i zrozumiałe jest, że to właśnie z nimi zamierzają konkurować.
Dobrym rozwiązaniem wydaje się choćby lokalizacja Neom. Korzystając ze swych rozległych terenów, Saudyjczycy postanowili bowiem, że ich miasto przyszłości nie będzie mieścić się nad Zatoką Perską. Zamiast tego zlokalizowali je po drugiej stronie Półwyspu Arabskiego – nad Zatoką Akaba oddzielającą go od egipskiego Półwyspu Synaj. Dzięki temu Neom – gdy powstanie – będzie rywalizować o turystów z popularnym dziś kurortem Szarm el-Szejk nad Morzem Czerwonym.
Neom – niewiadoma przyszłość
Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, Neom można by określić mianem "największego start-upu na świecie". Szacunkowa wartość inwestycji na poziomie około pół biliona dolarów czyni go natomiast jednym z największych przedsięwzięć w dziejach ludzkości. A wszystko to w nieco ponad dekadę, jak przekonuje broszura "Saudi Vision 2030", na której stronach Neom zajmował kluczową pozycję.
Na papierze wszystko wygląda pięknie. Saudyjczycy stawiają na futurystyczne rozwiązania, starając się zainteresować swoim pomysłem najważniejszych ludzi na świecie. Nieprzypadkowo zresztą w przedsięwzięcie zainwestowały największe globalne korporacje i istotni gracze z Doliny Krzemowej. Miasto przyszłości bez nich istnieć nie może, a by zupełnie zniwelować problemy wynikający z różnic w prawie czy religii, Muhammad ibn Salman zapowiedział, że będzie ono wolne i tolerancyjne. Poszanowanie wierzeń i obyczajów przyjezdnych, dostępność alkoholu i innych zakazanych w islamie produktów. Saudyjski książę, mimo populistyczno-konserwatywnych poglądów, silnie pracował nad łatką "wielkiego reformatora".

Realizacja projektu zgodnie z wytycznymi "Saudi Vision 2030" może okazać się strzałem w dziesiątkę. Neom dzięki tak przemyślanej konstrukcji może być natomiast pierwszym "miastem przyszłości" – co zresztą sugeruje jego nazwa. Neom (نيوم) to połączenie zapożyczonego z greki przedrostka neo- – nowy – z arabskim mostaqbal (مستقبل) – przyszłość. Nowa przyszłość, choć niemal pewne, że nie będzie ona dla każdego. I tu dochodzimy do pytania, czy aby powinno nas to w ogóle obchodzić...
Pomijając porównania do wieży Babel i Babilonu – oczywiście odniesienia do wielonarodowościowej, bogatej i pozbawionej wiary społeczności – Neom jawi się raczej jako raj na... pustkowiu. Nawet mimo skali (trzydziestotrzykrotność powierzchni Nowego Jorku) i ogromnych kosztów projektu nie ma podstaw, by zakładać, by Saudyjczykom nie udało się go zrealizować. Być może zmieni się skala, być może koszty zostaną nieco okrojone, ale w 2030 roku prawdopodobnie będzie nam dane odwiedzić miasto przyszłości. Raczej nie zabawimy tam jednak długo.
Oczywiście Neom obok planów podróży w komos oraz kolonizacji księżyca i Marsa będzie jednym z największych wyzwań rodziny królewskiej. Ostatecznie jednak – nawet jeśli okaże się ono ostoją życia na Ziemi w obliczu zagłady – będzie to miejsce tylko dla wybranych. Stąd też nie Biblia, lecz raczej liczne futurologiczne wywody i mroczne wizje rodem z fantastyki naukowej każą twierdzić, taka konstrukcja nie zbawi świata, a jedynie pogłębi obecną przepaść. Jedyny plus może być taki, że Neom – jako miasto wzorcowe – da sygnał do działania innym krajom. Pozytywne scenariusze rzadko jednak budzą odpowiednio duże emocje, by ktokolwiek chciał je realizować...