Fot. Brittani Burns/Unsplash

Ojcostwo jest rolą odgrywaną z udziałem niechcianego suflera. To przedsięwzięcie, któremu cicho przygląda się upiór przeszłości, namolna mara nawiedzająca ojcowską podświadomość. Tym nieznośne wszechogarniającym widmem codzienności jest Ojciec Ojca.

Ojciec Ojca jawi się bowiem jako postać o wielu twarzach. To byt wielowymiarowy – żywy (jeśli nie biologicznie, to metaforycznie) symbol dokuczliwej, niedającej się przerwać ciągłości. Uosobienie archetypicznej siły zaklętej w obrazowym, mentalnym konstrukcie pół-człowieka, pół-konceptu. Na jego obraz składają się zarówno jednostkowe cechy, jak i nadhistoryczne, nadludzkie narracje.

Ojciec Ojca jednocześnie jest i nie jest moim ojcem

Utwór zespołu Young Fathers

Równocześnie reprezentuje pojedynczego, indywidualnego siebie oraz tego samego, wielopoziomowego, społeczno-kulturowego potwora, do którego odnoszę się ja (i do którego odnosi się moje Ja). To figura Uroborosa, mitycznego węża w nieskończoność zjadającego własny ogon. Figura uwięziona w labiryncie normatywnych odniesień, interpretacji, definicji.

Ojcostwo tli się natomiast cechami komediodramatu, ponieważ łączy się nierozerwalną nicią z rzeczonym archetypem. Jako ojciec jestem poniekąd krzywym zwierciadłem moich rodziców, przez co identyfikując się z własnym tacierzyństwem, nieustannie odwołuję się do tacierzyństwa mojego taty.

Tragiczny komizm tej sytuacji rodzi się zatem ze słodko-gorzkiego absurdu życia człowieka, którego podświadomie uznaję za punkt odniesienia. Ojciec Ojca odzwierciedla komizm intencji i tragizm rezultatu. Powracający majak przypomina z jednej strony o bezkresie paternalistycznych wyobrażeń, a z drugiej o moim ojcu próbującym się z nimi skonfrontować (lub raczej rezygnującym z owej konfrontacji).

Ten zamieszkujący podświadomość upiór podsuwa pod nos ideę niereakcyjności

Żiżek o byciu ojcem

Zestawia ze sobą dwóch protagonistów: Nieobecnego oraz Obecnego-Nieobecnego. Obu jednak uznaje za śmiesznych antyherosów – kruche sylwetki uginające się pod ciężarem uniwersalnych oczekiwań związanych z ich rolą.

Ojciec Nieobecny znika. Rozpływa się w powietrzu i desperacko wymazuje się z rzeczywistości. Żyje w sztucznie skonstruowanej sprzeczności – jest Ojcem-Nieojcem – każdy jego krok wybrzmiewa rytmem ostatecznej kapitulacji. Definiuje go groteskowa ucieczka, tzn. taka, która warunkuje nie wolność, a wieczne zbiegostwo.

Z kolei Obecny-Nieobecny znika metafizycznie. Fizycznie wciąż trzyma się przyziemności. Jest to jednak gra pozorów. Wypełnienie obowiązku odbywa się tu w atmosferze zimnego dystansu. Jego zbiegostwo jest być może jeszcze bardziej groteskowo przerażające, bo rozkwita wewnątrz, nie przedostając się do materii świata zewnętrznego.

Każdy ojciec, chcąc nie chcąc działa zainspirowany tymi biernymi postawami

Kultowa scena z “Gwiezdnych Wojen”

Może je kontynuować lub aktywnie odrzucać, ale wciąż będzie działać według napisanego przez nie scenariusza. Ojcowska droga zawsze będzie naznaczona siłą konstruktu Ojca Ojca. Gdy wybiorę metodę konfrontacyjną, do moich uszu dobiegną słowa pochwały bierności. Gdy wybiorę metodę bierną, mój umysł zdominuje paląca żądza konfrontacji. Tak czy inaczej, jest to archetypiczny impuls, od którego wpływu nigdy się nie uwolnię.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling