News will be here
Platform VOD przybywa. Kto zapłaci za wszystkie?

Jeszcze kilka lat temu zupełną nowością i rewolucją wydawały nam się serwisy takie jak Netflix czy HBO Go. Całkowicie zmieniły to, w jaki sposób oglądamy filmy i seriale, jak podchodzimy do nowych produkcji. W ostatnich latach nastąpił natomiast całkowity wysyp serwisów VOD – każdego roku mamy ich coraz więcej. Niektórzy wprost mówią, że może mieć to efekt odwrotny do zamierzonego przez ich twórców i spowodować... nawrót piractwa.

Zacznijmy od tego, że mało kto łapie się w tym, ile mamy dziś dostępnych tego rodzaju platform

jedna z platform VOD – Netflix

Netflix, HBO Max, Viaplay, Player, Prime Video, Apple TV+, Polsat Box Go, Play Now, TVP VOD, Chili, Disney+ czy Canal+ Online. Niektóre z nich przenikają się w swoich ofertach, współpracują ze sobą czy uzupełniają się ofertowo. Jeśli jednak chcemy śledzić wszystkie premiery, by obejrzeć wszystko, co nas interesuje, to dostęp to przynajmniej trzech czy czterech jest warunkiem niezbędnym.

Jeszcze kilka lat temu w Polsce wszyscy cieszyli się, że pojawił się Netflix z olbrzymią ofertą programową, bazą regularnych premier, klasyków kina i serialami niedostępnymi nigdzie indziej. Do tego przyjemny interfejs w zestawieniu z topornym HBO Go stawiał go w uprzywilejowanej pozycji. Odpowiedzią HBO były jednak bardzo udane polskie produkcje. O każdej z nich ("Pakt", "Wataha", "Ślepnąc od świateł", "Odwilż" czy "Bez tajemnic") można powiedzieć parę ciepłych słów. W przypadku tych od Netflixa nie jest natomiast tak kolorowo. W dodatku HBO w końcu wyciągnęło wnioski i zamieniło Go na Max z dużo przyjemniejszym w obsłudze menu.

Te dwa serwisy VOD to zresztą taki polski standard

Mają ogromne bazy filmów i seriali, przez co są najpopularniejsze. Co więcej, ich abonamenty często dorzucane jako gratisy u operatorów kablowych, cyfrowych czy telefonicznych. Z czasem pojawiała się jednak konkurencja. Prime Video postawiło na niską cenę, bo zaledwie 49 zł na rok. Niewiele więcej niż środkowy pakiet Netflixa miesięcznie! Dodatkowo Amazon (do nich należy Prime Video) dorzuca nam w tej cenie darmowe dostawy na zamówienia w serwisie Amazon i dostęp do Prime Gaming. Daje to dostęp do zmieniających się co miesiąc darmowych bonusów (skórki, bronie itp.) do różnych popularnych gier, a także w każdym miesiącu otrzymuje się dostęp do darmowych gier.

Biblioteka filmów Prime Video w Polsce, delikatnie mówiąc, nie powala, ale są tacy, którzy wybrali Amazona dla samego "The Office", póki tytuł nie wrócił na Netflixa, bo czemu nie za 4 zł miesięcznie? Właśnie ta cena jest być może kluczowa. Cena miesięczna za HBO Max to 30 zł, Netflix w zależności od pakietu i liczby osób, z którymi się dzielimy, to co najmniej 15 zł na głowę. Tymczasem dostęp do Disney+, który ostatnio pojawił się w Polsce, to kolejne prawie 30 zł. Canal+ Online to zaś około 45-50 zł miesięcznie, a Player – w zależności od pakietu. Przy którymś z nich użytkownik zatrzyma się i zastanowi, czy dla jednej lub dwóch produkcji warto schylać się po kolejny dostęp.

To może sprawić, że Polacy znów sięgną po zakurzone konta na Chomikuj czy po program uTorrent

jedna z platform VOD – Netflix
jedna z platform VOD – Netflix, fot. Mahrous Houses/Unsplash

Będą woleli taką pojedynczą produkcję po prostu spiracić. Oczywiście nie ma na to żadnego prostego i uniwersalnego rozwiązania. Każdy dostawca i producent chce zarobić na swoich produkcjach i stworzyć kolejne. Nie można na nikim wymusić współpracy. Dodatkowo weźmy też pod uwagę, że poza Canal+ (w tym pakietami Canal+ w Playerze) i Viaplay inni nie oferują sportu premium na żywo (o czym szerzej w kolejnym tekście). Nie ma dziś w ofercie takich platform.

Płacimy zatem wyłącznie za dostęp do filmów i seriali, a czasami programów typu talk-show serwujących wiadomości. Jeśli ktoś chce oprócz tego mieć dostęp do sportu, musi liczyć się z kolejnymi wydatkami. Dodatkowo kwestie licencyjne powodują, że widzowie w Polsce mają ofertę słabszą niż w innych krajach. Jak wiadomo: apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeszcze kilka lat temu cieszyliśmy się ogromną biblioteką Netflixa i HBO. Dziś, chociaż nie obejrzeliśmy wszystkiego, to chcemy większej, bardziej dopasowanej do nas oferty.

Właściciele platform zdają sobie sprawę, że ludzie mogą żonglować dostępami

Widzowie wykorzystują darmowe miesiące, po czym rezygnują; czasem dzielą się dostępem do kont, dlatego niektóre serwisy oferują niższą cenę przy wykupie dostępu na rok. Czy to podziała? Pokażą najbliższe miesiące, a może nawet lata. Jeszcze niedawno wydawało się, że pobieranie filmów czy seriali z Internetu to już przeszłość. A teraz niewykluczone, że proceder ten wróci jednak do łask. Jeśli tak się stanie, to paradoksalnie winne będzie bogactwo dostępu i wyboru. Niektórym szkoda po prostu będzie na nie pieniędzy. A pamiętacie jeszcze serwis CDA.pl? Pierwsze polskie VOD. Osobna kwestia to jego legalność.

On jednak także może mieć swój renesans. To bardzo proste. Każdy serwis streamingowy ma swój marketing. Swoje flagowe produkcje. Chcemy je zobaczyć, ale nie za wszystkie chcemy zapłacić. Tak jak wspomniałem: czasem jeden serial to nie jest gra warta świeczki. Ludzie znów zaczną szukać sposobu, jak to obejść. Będą dzielić się swoimi dostępami albo możliwości ściągnięcia tego z internetu. Pamiętacie jeszcze Showmax? Jedna z niewielu platform, która się nie utrzymała (a przecież wyprodukowała chociażby niezły "Rojst"). Czy niektóre z platform VOD podzielą los Showmaxa, czy odniosą sukces? Trudno dziś wróżyć, rynek wydaje się wciąż rosnąć, ale pytanie brzmi: jak długo to jeszcze potrwa.

Kamil Jabłczyński

Kamil Jabłczyński

Redaktor warszawa.naszemiasto.pl, z EXU współpracuje od 2019 roku. Interesuje się tematyką miejską, ale nie tylko warszawską. Lubi porównywać stolicę Polski z innymi miastami – przyglądać się zmianom infrastrukturalnym, komunikacyjnym i urbanizacyjnym. Obserwuje co, gdzie i dlaczego się buduje. Oprócz tego lubi podróże małe i duże, ale też sport, film oraz muzykę. Stara się jednak nie ograniczać w tematyce swoich tekstów.
News will be here