Fot. Jeremy Smith/Pixabay

Produkty oznaczone jako "niezawierające cukru" bądź "light" zajmują miejsce na sklepowych półkach tuż obok ich tradycyjnych odpowiedników, a coraz częściej obecne są też w naszych lodówkach czy spiżarniach. Jakie jednak warunki muszą spełniać, by wpisać się w ten trend, i czy na pewno są zdrowsze?

Co dokładnie oznacza wybieranie produktów o obniżonej zawartości cukru i tłuszczu? Co znajduje się w tych produktach zamiast naturalnych składników i jak wpływa na nasz organizm? Mało jaka żywność nie zawiera obecnie odpowiednika “light” czy “wysokobiałkowego”, ale nie zawsze warto się na niego decydować.

“Light”, czyli jaki?

Żywność light, zakupy spożywcze, Daniel Albany, Pixabay
Fot. Daniel Albany/Pixabay

No dobrze, ale po kolei. Produkt, który ma zostać opatrzony etykietką “light” lub “lekki”, w Unii Europejskiej musi spełnić określone warunki:

  • może zawierać maksymalnie 40 kcal w 100 g. W przypadku płynów kaloryczność nie może przekraczać 20 kcal na 100 ml,
  • powinien zawierać o co najmniej 30% mniej powodującego kaloryczność składnika niż jego tradycyjny odpowiednik,
  • produkt określany jako niskotłuszczowy nie może zawierać więcej niż 3 g tłuszczu w 100 g w przypadku produktu o formie stałej i nie więcej niż 1,5 g w przypadku produktu o formie płynnej,
  • produkt o niskiej zawartości cukru nie może go zawierać więcej niż 5 g w 100 g w przypadku produktu stałego i nie więcej niż 2,5 g w 100 ml w przypadku produktu płynnego.

Co jednak najistotniejsze, a na co zwraca uwagę Ewa Bakota – ekspertka Super-Pharm, oznaczenie “light” dotyczy zwykle jednego składnika. Produkt może zawierać mniej tłuszczu, ale więcej cukru lub mniej cukru, a więcej tłuszczu niż jego tradycyjny odpowiednik.

Moda na produkty wysokobiałkowe

Popularne stały się ostatnio także produkty oznaczane jako “wysokobiałkowe”, co również jest uregulowane prawnie. Jak czytamy w rozporządzeniu unijnym dotyczącym takich produktów, określenie to może być stosowane tylko wówczas, gdy przynajmniej 20% wartości energetycznej środka spożywczego pochodzi z białka. I tu znowu ciekawostka: to nie oznacza, że taki produkt będzie mieć zawsze więcej białka i będzie chudszy od zwykłych.

Całkiem niedawno w jednej sieci dyskontów pojawiły się kulki sera Mozzarella w czarnych opakowaniach i z oznaczeniem o wysokiej zawartości białka. Wystarczyło jednak spojrzeć na tabelę kaloryczności i porównać ją z produktem oznaczonym jako “light”, by przekonać się, że drugi z serów (dostępny od dawna) ma więcej białka. Jego koszt był też o połowę niższy od nowego sera.

Te produkty mogą na nas specyficznie wpływać

Producenci wykorzystują zatem nowe oznakowania. Produkt “wysokobiałkowy”, “bez cukru” czy “light” może zawierać na przykład tylko jedną ze wskazanych wytycznych, a jego ogólne właściwości będą gorsze od dostępnych innych wyrobów. Dlatego tak ważna jest analiza składu i tabel kaloryczności przed zakupem, a nie sugerowanie się wyłącznie etykietą.

Jak wspomniałem na początku cukier lub tłuszcz trzeba czymś zastąpić – na przykład słodzikiem, a tłuszcze substancjami skrobiowymi i zagęszczającymi. Nasze organizmy mogą różnie na to reagować. Ryzykiem jest podniesienie poziomu insuliny we krwi, z kolei wspomniane produkty zastępujące tłuszcze to jeszcze więcej chemii w żywności. To oznacza, że utrzymują nasz produkt w stanie niezmienionym, ale w miejscu, gdzie normalnie były tłuszcze lub cukier są substancje chemiczne.

Dodatkowo nie najadamy się nimi tak samo, ponieważ mają mniejszą kaloryczność. Dlatego też powinny być stosowane jako elementy posiłków lub diety, ale nie w całości je tworzyć. Doprowadzamy bowiem do sytuacji, że potrzebujemy częstszych posiłków, czasem też podjadamy, by uzupełnić braki w bilansie kalorycznym, finalnie jedząc nawet więcej niż gdybyśmy przygotowywali posiłki ze standardowych składników.

Kamil Jabłczyński

Kamil Jabłczyński

Redaktor warszawa.naszemiasto.pl, z EXU współpracuje od 2019 roku. Interesuje się tematyką miejską, ale nie tylko warszawską. Lubi porównywać stolicę Polski z innymi miastami – przyglądać się zmianom infrastrukturalnym, komunikacyjnym i urbanizacyjnym. Obserwuje co, gdzie i dlaczego się buduje. Oprócz tego lubi podróże małe i duże, ale też sport, film oraz muzykę. Stara się jednak nie ograniczać w tematyce swoich tekstów.