News will be here
Fot. Getty Images

Każdy, kto śledzi trendy mediów społecznościowych, zapewne dostrzegł narodziny zeszłorocznego fenomenu, nazwanego quiet quitting. Okazuje się, że w wywołującym kontrowersje haśle wcale nie ma nic szokującego.

W zeszłym roku tak zwany quiet quitting stał się przodującą ideą największych portali społecznościowych. Według serwisu NPR.org tę koncepcję spopularyzował TikToker Zaid Khan, który w jednym ze swoich materiałów wyjaśnił jej założenia, po czym całkowicie je zaaprobował. Wideo szybko osiągnęło zawrotne zasięgi, a dźwięczne hasło do dziś odbija się społeczno-kulturowym echem na całym świecie. Portal ekonomiczny money.pl proponuje następującą definicję cichej rezygnacji:

To niejako całkowita rezygnacja z przekonania, że praca jest najważniejszą wartością w życiu. Tzw. ciche odchodzenie polega na zrezygnowaniu z ambicji wykraczających poza podstawowe obowiązki pracy. Osoby wyznające ten trend zaczynają stawiać granice w środowisku zawodowym.

Popularność owej filozofii pracy zawdzięczamy w dużej mierze pokoleniu Z

Film wyjaśniający, dlaczego Generacja Z uprawia quiet quitting

Post-millenialsi śmielej niż poprzednie generacje stawiają opór etosom współczesnego kapitalizmu. Dzisiejsi dwudziestokilkulatkowie nie mają problemu z odwróceniem dotychczasowej piramidy wartości i ponad sukces zawodowy stawiają np. zdrowie psychiczne, pielęgnację pasji czy rozwój duchowy (często niestandardowo niechrześcijański).

Jest jednak coś niezwykle niepokojącego w rosnącej sławie quiet quittingu. Nie mam na myśli generowanego przez niego antyneoliberalnego przekazu czy argumentacji budującej siłę konceptu. Chodzi raczej o medialną narrację towarzyszącą temu fenomenowi. Nie da się nie dostrzec pewnej dozy mrocznego absurdu w tym, jak czołowe tytuły prasowe oraz portale traktują pomysł uniwersalnego odrzucenia pracy ponad normę.

Teksty dotyczące tematu, które widnieją na stronach brytyjskiego “The Guardian”, ale też “Wyborczej” albo TVN24.pl, przedstawiają obraz innowacyjnej, quasi-rewolucyjnej tendencji. Urodzony przez TikTokowe łono projekt jawi się autorom artykułów jako zaskakujący, rebeliancki zryw wymierzony w porządek naszej ekonomicznej codzienności.

Taki rodzaj medialnej narracji ustawia quiet quitting w pozycji kontestacyjnej

Analiza trendu z perspektywy neoliberalnej

Innymi słowy, praca zdefiniowana przez szacunek dla własnego zdrowia psychicznego i fizycznego jest powszechnie uznawana za akt odwagi. Postulowanie realnego (nie tego wytworzonego przez korporacyjny marketing) balansu życia prywatnego i zawodowego okazuje się szokującym żądaniem. Upominanie się o prawo do równowagi pomiędzy egzystencją domową oraz pracowniczą jest bowiem działaniem absolutnie heretyckim.

Nie może przecież istnieć świat, w którym opierający się na ustandaryzowaniu eksploatacji cud neoliberalizmu funkcjonuje obok nurtu odrzucającego priorytetyzację pracy zarobkowej. W epoce bioautomatyzacji quiet quitting przypomina wręcz akcję partyzancką. Nie chodzi tu o robotyzację siły roboczej, a raczej dehumanizację. Nie tyle zastępowanie ludzi robotami (co odbywa się paralelnie, choć nieco wolniej), a zamienianie ludzi w roboty.

Od sporej części społeczeństwa wymaga się dwóch, sprzecznych ze sobą rzeczy: wykonywania bezwiednej pracy maszynowej i osiągania poczucia ponadprogramowego spełnienia. Tymczasem orędownicy nowego trendu dochodzą do naturalnego i logicznego wniosku: nieludzka profesja nie jest warta nadludzkiego wysiłku. Ta, wydawałoby się oczywista konstatacja, zadziwia, ponieważ obecnie pracownicza alienacja jest nie efektem ubocznym, a warunkiem życia zawodowego.

Kontrowersje budzone przez quiet quitting wiążą się też z forsowaną przez korporacyjną ideologię modę samorozwojową

Quiet quitting w materiale stacji CNBC

Przeświadczenie o tym, że ludzką ambicję można spożytkować w pięciodniowym grafiku, jest najsilniejszą tezą wszystkich ulubionych wynalazków stałych bywalców Linkedina – od coachingu po wykoślawiający filozofię Wschodu mindfulness. Podporządkowanie wszelkich aktywności pracowniczej produktywności sprowadza sens ludzkich planów, marzeń i celów do ich wartości rynkowej. Natomiast idea cichej rezygnacji pośrednio inspiruje się rzeczywistą mądrością wschodniego spirytualizmu.

Mindfulnessowej grotesce – medytacji służącej regeneracji przed kolejnym produktywnym dniem pracy, przeciwstawia taoizm i buddyzm – kontemplację odmitologizowującą istotność materialnych dążeń. Współczesność szepcze nam na ucho, że jesteśmy wystarczająco dobrzy, ale zawsze możemy być lepsi. Z kolei quiet quitting wycina z tej sentencji wszystko, co zaczyna się po słowie “ale”.

Upominająca się o ludzką godność TikTokowa filozofia szokuje więc nie z powodu swojej skandaliczności, a raczej dlatego, że wyrosła na ziemi jałowej, niepozwalającej na rozkwit czysto humanistycznych koncepcji.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here