Czy rower jest środkiem transportu, który może służyć przez cały rok? To pytanie wraca i będzie zadawane coraz częściej w obliczu zmian, jakie przechodzą miasta. Niektórzy widzą to nawet jak wojnę przeciwko samochodom, jednak to raczej element ewolucji.
Miasta rozwijają sieci dróg rowerowych. Często można spotkać się jednak z argumentem, że “w naszym klimacie ich używanie ogranicza się do cieplejszych miesięcy”. Można też usłyszeć, że “w pewnych elementach rowery nie zastąpią aut” lub “realizowanie niektórych przewozów nimi nie jest możliwe”. Rower wciąż jest bowiem uważany bardziej za pojazd rekreacyjny niż umożliwiający realizowanie codziennych potrzeb transportowych.
Mam jednak poczucie, że częściowo są to niepotwierdzone mity. Niektóre środowiska tworzą pewien rodzaj rywalizacji pomiędzy kierowcami samochodów a rowerzystami. Tyle tylko, że po pierwsze, to często te same osoby, a po drugie, w miastach konieczne jest umiejętne uzupełnianie się różnych środków transportu. Z poszanowaniem jednostki, ale uwzględnieniem dobra ogółu.
Rower staje się pojazdem całorocznym
Niektóre miasta, jak chociażby Warszawa, rozpoczęły już proces zimowego odśnieżania dróg dla rowerów po opadach, tak jak ma to miejsce z ulicami i chodnikami. Inna sprawa, że od kilku lat śniegu na ulicach zalega znacznie mniej dni, niż miało to miejsce na przykład piętnaście lat temu. Delikatniejszy klimat sprawia natomiast, że coraz więcej osób decyduje się jeździć do pracy czy szkoły rowerem przez cały rok.
Potwierdzają to choćby statystyki pomiarowe ruchu rowerowego w miastach. Trend utrzymuje się w zasadzie od 2020 roku, kiedy wiele osób wybrało rower z powodu pandemii. Ten środek transportu już z nimi został. Widzą to także pracodawcy. Rzadko się zdarza, by nowy biurowiec nie posiadał odrębnego parkingu dla rowerów i szatni uwzględniających prysznice.
Dla każdego czy nie?

Wiatr, deszcz czy zimne temperatury mogą zniechęcać do tego, by rano wsiąść na rower. Z drugiej jednak strony dla wielu osób może to być praktycznie jedyna treningowa aktywność w ciągu dnia czy nawet tygodnia. Taka pogoda powoduje bowiem, że więcej czasu spędzamy w trybie siedzącym niż aktywnym. Jak pokazują trendy przychodzące do nas z Zachodu (także tego o zbliżonym klimacie jak Niemcy), ludzie zwłaszcza w gęstej zabudowie nie mają miejsca na samochód. Miasta nie są z gumy i ewoluują w kierunku tych piętnastominutowych.
Jeśli natomiast dojazd do pracy rowerem zajmuje nam do pół godziny, to jesteśmy w stanie wybierać go jako środek transportu całoroczny. Chociaż u wielu nadal budzi to zdziwienie. Tymczasem poprawia to naszą odporność, a aktywność fizyczna pozwala się zrelaksować dzięki wydzielaniu endorfin. Nie mam wątpliwości, że w trakcie każdego roku są dni, kiedy wiatr czy deszcz uniemożliwią podróż rowerem. Niektórzy dojeżdżają też tak daleko, że nie jest to możliwe, ale to rozwiązanie, które docelowo będzie popularyzowane przede wszystkim wśród mieszkańców dzielnic około śródmiejskich.
Rower dostawczy, codzienny, rekreacyjny

W komunikację miejską i infrastrukturę rowerową trzeba inwestować coraz więcej. Kierowcy będą się zżymać, ale będą spadać w hierarchii, a im bliżej centrum miasta, tym będą mniej mile widziani. W zasadzie z perspektywy miast najlepiej, żeby nie było ich tam wcale. I nie, nie chodzi wyłącznie o przejeżdżających kierowców osobówek, ale też o rozpychających się wielkimi dostawczakami zaopatrzeniowców i kurierów, którzy dodatkowo często łamią prawo, parkując w niedozwolonych miejscach.
Ich auta są jeszcze większe od osobówek i sprawiają problemy pieszym czy rowerzystom – pisałem kilka miesięcy temu w kontekście rowerów dostawczych. Takie zmiany zobaczymy w ciągu najbliższych lat w polskich miastach. Priorytet dla pieszych, komunikacji miejskiej i rowerów. Samochody na obwodnice i odsuwane od centrum. Tak jest na Zachodzie, tak samo będzie i u nas. Klimat zmienia się w taki sposób, że coraz częściej mamy pojedyncze ataki zimy trwające po kilka dni, a nie śnieg leżący miesiąc i siarczysty mróz.
Argument z dziećmi jest inwalidą

Przeciwnicy codziennego transportu rowerowego często głośno mówią o tym, że posiadając dzieci, trzeba o nie zadbać i nie sposób przesiąść się na rower z auta. Tylko pytanie, o czyjej wygodzie mówią? Chyba często o swojej. Duża liczba aut pod szkołami stwarza zagrożenie dla samych dzieci. Coraz częściej trzeba wydzielać strefy w okolicy szkół, które uniemożliwiają podjeżdżanie pod samą szkołę.
Wątpliwe też, by dzieci w najlepiej rozwiniętym cywilizacyjnie świecie w swojej historii zatraciły umiejętność samodzielnego dojeżdżania do szkoły. Niezależnie czy rowerem, komunikacją miejską czy piechotą. Nie ma po prostu miejsca na wszystkie auta, a stojące w korku auto z dzieckiem nie jest w niczym lepsze niż dziecko jadące na rowerze (nawet gdy jest chłodno i, o zgrozo, pada deszcz) czy jadące autobusem.
Reasumując, zmiany są już za rogiem. Roweru coraz więcej ludzi będzie używać przez cały rok. Miasta natomiast będą coraz bardziej do tego przystosowane. Oczywiście możemy zostać przy samochodzie. Nikt tam tego nie zabroni, ale musimy sobie zdawać sprawę, że nikt nam nie ułatwi życia, by podjechać nim w najciaśniejsze zakątki miasta.