Wydaje się, że poprzedni turniej w Melbourne dopiero co miał miejsce. Jeszcze rok temu Australian Open wyglądało jednak zupełnie inaczej. Były trybuny pełne widzów, rekord Novaka Djokovicia i nieco zaskakujący triumf Sofii Kenin wśród kobiet. Z drugiej strony, czy aby na pewno tegoroczna edycja było aż tak bardzo inna?
Rok 2021 zaczął się dla zawodników od podróży do Australii i obowiązkowej kwarantanny. Po raz pierwszy od wybuchu pandemii na trybunach pojawili się jednak kibice, choć na krótko. W trakcie turnieju wprowadzono bowiem kilkudniowy lockdown w związku z wykryciem nowych przypadków koronawirusa.
W roku 2020, nawet mimo wielu utrudnień wywołanych przez COVID-19, nie brakowało natomiast momentów wyjątkowych. Dla polskich kibiców i dla Igi Świątek taki właśnie był turniej na kortach Rolanda Garrosa. Zwycięstwo we French Open zupełnie zmieniło postrzeganie Polki i jej pozycję w świecie tenisa. Po raz pierwszy od występów Agnieszki Radwańskiej kibice znad Wisły mogli otwarcie mówić o pewnych oczekiwaniach, jeśli chodzi o występ swojej rodaczki w Australian Open.
Pierwsze trzy mecze nie sprawiły Idze problemu – każdy z nich skończyła w dwóch setach. Zgodnie z przewidywaniami w czwartej rundzie trafiła natomiast na Simonę Halep. Pomimo zwycięstwa Polki w pierwszym secie, ostatecznie to Rumunka okazała się lepsza. Trzecia rakieta świata odrobiła więc lekcje po ostatnim pojedynku ze Świątek. W czwartej rundzie French Open była zdecydowanie gorsza, ale w Melbourne wzięła rewanż.
To jednak nie wystarczyło do wygrania Australian Open
Już w ćwierćfinale Halep wpadła na Serenę Williams, która okazała się lepsza, wygrywając oba sety 6-3. Od półfinału na trybuny wrócili natomiast kibice – na arenę rozgrywek mogło wejść dokładnie 7477 osób. Były one świadkami dwóch pasjonujących pojedynków. Williams przegrała z Naomi Osaką 6-3; 6-4, a Jennifer Brady w trzech setach pokonała Karolínę Muchovą. To zaś oznaczało, że Japonka w finale będzie musiała zmierzyć się z kolejną Amerykanką.
Warto zresztą wspomnieć, że Osaka w czwartej rundzie pokonała też zeszłoroczną finalistkę Garbiñe Muguruzę. Nie była to zatem prosta droga do zwycięstwa w całym Australian Open, ale trudy turnieju nie przeszkodziły Japonce wygrać także w finale i powtórzyć swój sukces z 2019 roku. Było to jej czwarte zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym – dwukrotnie wygrywała jeszcze w US Open (2018, 2020).
Wśród mężczyzn bez niespodzianek?
W turnieju mężczyzn aż sześciu spośród siedmiu najwyżej rozstawionych zawodników dotarło do ćwierćfinału lub wyżej. Jedynie Dominic Thiem zakończył swój udział w turnieju już w czwartej rundzie. Odpadł z rozstawionym z numerem 18. Grigorem Dimitrowem. Niestety Hubert Hurkacz swoją przygodę z Australian Open zakończył już w pierwszej rundzie. Rewelacją turnieju okazał się natomiast Asłan Karacew. Gra w Australii układała się Rosjaninowi świetnie.
Karacew przyjechał do Melbourne jako 114. Zawodnik rankingu ATP. Najpierw musiał wygrać trzy mecze kwalifikacyjne (trzysetowe), a następnie pokonał kolejno Magera, Hierasimau, Schwartzmana – bez straty seta. Z kolei w drugiej rundzie stracił zaledwie jednego gema. Dopiero w czwartej rundzie problemy sprawił mu Félix Auger-Aliassime. Kanadyjczyk wygrał dwa pierwsze sety, ale potem Rosjanin przejął inicjatywę i wygrał cały mecz. W ćwierćfinale rozprawił się natomiast ze wspomnianym wcześniej Grigorowem.
Dopiero w półfinale marsz Karacew zatrzymał król Australian Open
Nikt już chyba nie ma wątpliwości, że Novak Djoković zasługuje na taki tytuł. Serb z rewelacją turnieju rozprawił się w trzech setach. I tak jak Naomi Osaka w półfinale i finale spotkała Amerykanki, tak jemu po ograniu Karacewa w finale na drodze do triumfu stanął kolejny Rosjanin – Daniił Miedwiediew. Zawodnik rozstawiony z numerem 4. również przegrał w trzech setach.
Dla Djokovicia było to trzeci triumf w Australian Open z rzędu. Już rok temu, wygrywając po raz ósmy, Serb ustanowił rekord. Teraz ten wynik jeszcze wyśrubował. To także osiemnasty turniej wielkoszlemowy, jaki wygrał w karierze. Umocnił się tym samym na trzecim miejscu klasyfikacji wszech czasów, do wyprzedzających go Nadala i Federera tracąc tylko dwie wygrane.