Zimą przed niską temperaturą powietrza możemy się zabezpieczyć, ubierając specjalną, termiczną odzież. Latem wobec skwaru jesteśmy jednak bezsilni. Nawet bieganie w stroju Adama i Ewy niewiele pomaga na lejący się z nieba żar... Inna sprawa, że za negliż w miejscach publicznych narazilibyśmy się na mandat. To, że latem należy biegać w cienkim, łatwo przepuszczającym powietrze ubraniu jest jasne, ale co jeszcze możemy zrobić, żeby bieganie w upale było znośne?
Szukając cienia

Oczywistą sprawą jest, że aby przetrwać bieganie w upale, należy unikać nasłonecznionych miejsc. Latem drogocenne okazują się zatem wszelkie lasy, parki, skwery, rezerwaty przyrody czy uliczne alejki z obu stron gęsto obrośnięte drzewami. Cień możemy sobie również zagwarantować, ubierając czapkę z daszkiem. Jeszcze lepszym rozwiązaniem będzie sam daszek, który nie zablokuje ciepła uciekającego z naszego organizmu przez głowę.
Nocne marki, ranne ptaszki

Treningi w ciepłe dni oczywiście najlepiej wykonywać, gdy słońce zawieszone jest nisko nad horyzontem, czyli albo gdy dopiero wschodzi, albo gdy zachodzi po wielogodzinnej pracy. Bieganie wczesnym rankiem lub wieczorem, a nawet w nocy z pewnością pozwoli złapać oddech w najbardziej gorących tygodniach.
Bieganie w upale tylko z wodą

Jak dużo ubywa wody z naszego organizmu po godzinnym treningu, najprościej można zweryfikować przy użyciu zwykłej wagi łazienkowej. Zważmy się przed bieganiem i po powrocie. Różnica pokaże nam, jak dużo wody straciliśmy.
Im wyższa temperatura powietrza, tym większe odwodnienie towarzyszące aktywności fizycznej. Dlatego warto pamiętać, aby w upalne dni zabierać na treningi wodę. Jeśli nie posiadamy bukłaka ani specjalnych pasów do transportu, wodę w butelce można wziąć ze sobą do ręki. Żeby jednak nie dźwigać, najlepiej ukryć napój w pobliskich krzakach swojej leśnej pętli. Po każdym pokonanym okrążeniu będziemy mogli uzupełnić płyny.