Igrzyska Olimpijskie w Tokio coraz bliżej, więc aktualna forma Igi Świątek powinna cieszyć. Może mówienie o medalu to myślenie życzeniowe, ale to, co Polka robi na korcie, po prostu imponuje. Co prawda w prestiżowym Australian Open młoda zawodniczka – podobnie jak rok temu dotarła – do czwartej rundy, jednak niedługo potem wygrała turniej w Adelaide, sięgając po drugi tytuł WTA Tour. Teraz w naprawdę świetnym stylu wygrała natomiast turniej WTA 1000 w Rzymie.
Polka w Rzymie była rozstawiona z numerem 15. Szczęście uśmiechnęło się do niej już w pierwszym meczu, który źle zaczęła. Jej rywalka, amerykanka Alison Riske, doznała jednak kontuzji i nie mogła kontynuować gry. W drugiej rundzie, już pewnie, Iga pokonała inną amerykankę Madison Keys w dwóch setach – 7:5, 6:1.
Dużo trudniejszy pojedynek Iga Świątek stoczyła w trzeciej rundzie
Czeszka Barbora Krejcikova postawiła bardzo trudne warunki, wygrała pierwszy set, a nawet prowadziła w drugim, gdzie miała dwa meczbole. Naszej zawodniczce udało się jednak je wybronić, a następnie przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę i wygrać trzeci set. W ćwierćfinale Iga spotkała się natomiast z Ukrainką Eliną Switoliną, która w tym turnieju była rozstawiona z numerem 5. Tym razem zwycięstwo przyszło Polce o wiele łatwiej. Świątek wygrała pewnie w dwóch setach – 6:2, 7:5.
Z kolei w półfinale Polka na swojej drodze trafiła na już trzecią Amerykankę w tym turnieju – Cori Gauff (7:6, 6:3). Co ciekawe, zarówno spotkanie ze Switoliną, jak i Gauff musiała rozegrać tego samego dnia. Ze względu na piątkowe opady deszczu ćwierćfinał przeniesiono na sobotę. Mimo oczywistego zmęczenia Świątek kolejnego dnia dała jednak prawdziwy koncert.
W finale czekała na nią rozstawiona z numerem 9 Karolína Plíšková. Czeszka nie miała jednak żadnych szans – Iga nie straciła w tym starciu nawet gema (6:0, 6:0). W tenisowym slangu nazywa się takie zwycięstwo rowerem. To dopiero czwarty taki przypadek w finale turnieju WTA po 2000 roku. Luz, jaki Świątek miała na finiszu turnieju, doskonale obrazuje zagranie w meczu z Gauff (film obok).