Zazwyczaj około trzydziestki silniej odczuwamy niedospane noce i wypite drinki. W tym wieku pójście na randkę, jeśli wcześniej kontaktowaliście się głównie przez smartfona, nieraz bywa też jak ruletka. Co więcej, single (szczególnie ci odnoszący sukcesy finansowe i zawodowe) z wiekiem robią się też egoistyczni i... szanują swój wolny czas. Albo więc randka będzie udana, albo okaże się straconym wieczorem. A ponieważ nie wszystkie randki są udane, czasem pozostają tylko: kac, zmęczenie, wysoki rachunek z restauracji i znudzenie rozmową.
Jak to się ma do wspomnianego w tytule trendu? Może zabrzmi to dziwnie, ale umawiając się na siłowni, przynajmniej zrobisz coś dla swojego ciała. Niezależnie od tego, jak potoczy się spotkanie, poćwiczysz, ewentualnie wypijesz sok, shake’a proteinowego lub smoothie po treningu. Bądźmy zresztą szczerzy. To także okazja, by bez krępującej nachalności ocenić kondycję i figurę swojej wybranki (oraz jej wygląd bez tony makijażu). Jeśli masz skłonność do obfitego pocenia się, pamiętaj jednak o antyperspirancie.
Postaw na luz, bez trudnych pytań

Kobiety zwracają uwagę na to, jak czują się przy mężczyźnie. Atmosfera na siłowni jest luźna, a ćwiczenia relaksują ciało i umysł. Ty bez garnituru, ona bez butów na obcasie – oboje w wygodnych strojach będziecie bardziej codzienni, a w końcu chodzi tu o poznanie się prywatnie, a nie zawodowo. W takich warunkach łatwiej też znaleźć tematy do spontanicznej rozmowy. Mimo to warto przez kilka pierwszych spotkań utrzymać niezobowiązującą atmosferę. Pytania typu "Czego szukasz w związku?", "Czego oczekujesz od partnera?", "Czy chcesz dzieci?" są jak bomby, które przytłaczają zadane zbyt wcześnie. Zabijają tym samym entuzjazm i wprowadzają poważny, oficjalny nastrój. Pierwsze randki nie powinny przypominać rozmowy o pracę, ale być naturalne, po prostu miłe. Każda kobieta, która nawet okazyjnie odwiedza fitness klub na sobotnią jogę lub spinning, na pewno będzie mile zaskoczona takim zaproszeniem.
Rada: przyjmij rolę wyrozumiałego lidera.
Jeśli zapraszasz kobietę do swojego fitness klubu jako gościa, możesz zapłacić za jej jednorazowe wejście na dobry początek. Wskaż jej, gdzie jest szatnia i zachowuj się jak kolega. Pamiętaj, aby nie przesadzić z instrukcjami i pouczaniem. Nie zachowuj się też jak trener personalny albo fitness guru, który wie wszystko najlepiej. Kobiety zawsze wiedzą swoje i jeśli same ćwiczą, pewnie też czytają o fitnessie i nie chcą być traktowane jak przysłowiowe słodkie idiotki.
Wybierz niekrępujące ćwiczenia

Jeśli twoja randka jest kobietą, możesz przejąć inicjatywę i zaproponować ćwiczenia. Najlepiej wybierz trening na całe ciało. Rusz jednak głową. Jeśli ostatnimi miesiącami ćwiczyłeś bicepsy, nie popisuj się przed wybranką, robiąc serie przy modlitewniku, który jest chyba najrzadziej używaną przez kobiety maszyną na siłowni. Kobieta będzie zachwycona samą formą spędzania czasu i nie zaimponujesz jej wagą wyciskanej sztangi. Co więc wybrać? Możecie poćwiczyć plecy, nogi czy pośladki, a na koniec razem brzuszki. Tu możesz przytrzymać partnerkę za kostki, przy okazji łapiąc kontakt wzrokowy.
Rada: rozciąganie na koniec treningu jest dobrym pomysłem, ale nie traktuj tego jak wstępu do Kamasutry.
Podczas wspólnego treningu zdarzają się też normalne, a jednak lekko krępujące sytuacje. Kiedyś na gym-randce przytrafiły mi się wykonywane na zmianę serie przysiadów z obciążeniem. Jak sugerują zasady bezpieczeństwa, należy asekurować od tyłu osobę ćwiczącą. Mój znajomy, jako fit-dżentelmen, uparł się więc , by mnie asekurować nawet podczas przysiadu z niewielkim obciążeniem. Chciał dobrze, ale przez tę pomoc poczułam się niezręcznie. Nie chciałam, aby ktoś ocierał się o mnie od tyłu podczas przysiadów, szczególnie jeśli to randka. Byłam trochę poirytowana.