News will be here

Każdy chciałby czasem uciec jak najdalej od zgiełku. Zazwyczaj pierwsza myśl brzmi: „a może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?”, jednak w tak popularnym regionie możemy trafić na sporą ilość turystów, a przecież nie tego szukamy. Oczywiście można w takiej sytuacji po prostu pobiec przed siebie w nadziei, że w lesie nikt nas nie znajdzie, ale – o ile dysponujemy nieco większym budżetem – warto przemyśleć podróż do Nowej Zelandii, gdzie od paru lat prężnie rozwija się Annandale Costal Farm Escape.

Żeby dostać się do Nowej Zelandii, trzeba sporo zachodu. Na trasie liczącej niemal 18'000 kilometrów nie ma żadnego bezpośredniego połączenia lotniczego. Należy liczyć się z co najmniej jedną, a najczęściej z dwiema lub trzema przesiadkami. Podróż trwa średnio czterdzieści godzin, jednak to nie powód, by się zniechęcać. W tym wyspiarskim kraju każdy znajdzie coś dla siebie! Narty w lipcu i sierpniu, styczniowe wylegiwanie się na plaży, całoroczne przemierzanie Alp Południowych... A do tego malownicze tereny Annandale Coastal Farm Escape – swoista samotnia, pozwalająca poznać Nową Zelandię bez ciągłego kroczenia wśród tłumów turystów. [embed]https://www.youtube.com/watch?v=q8OaGRLRCA0[/embed] Gospodarstwo liczy sobie 4'000 akrów (ponad 16 km2) i zawiera niemal wszystko, czego od Nowej Zelandii można oczekiwać. Posiadłość mieści się na Półwyspie Banksa, 78 kilometrów od drugiego co do wielkości miasta kraju – Christchurch – i tamtejszego międzynarodowego portu lotniczego. Transport śmigłowcem zajmuje około piętnastu minut, natomiast podróż lądowa potrwa nieco ponad godzinę. Warto wybrać drugą opcję, pozwalającą już na samym początku wczuć się w klimat i podziwiać piękno Wyspy Południowej. Po dotarciu do Annandale, zajmującej całe prawe nabrzeże Pigeon Bay, można rozkoszować się spokojem i obcowaniem z naturą. Dosłownie – do dyspozycji gości jest czternastokilometrowa trasa, którą można pokonać rowerem, pieszo bądź samochodem. Po drodze można natknąć się na stadko owiec (bagatela 10'000 sztuk). Warto nadmienić, że gospodarstwo samodzielnie wytwarza większość produktów, które następnie serwowane są odwiedzającym: warzywa, owoce, zioła, mięso czy nabiał. Poza głównym, pochodzącym z XIX wieku budynkiem, w który można wynająć pokój, do wyboru pozostają także: urocza chata pasterska, luksusowy domek drewniany z widokiem na Scrubby Bay oraz perełka w koronie: Annandale Seascape. Wszystkie budowle zostały przerobione bądź stworzone od podstaw przez firmę Pattersons. [caption id="attachment_4290" align="aligncenter" width="1200"]Annandale Seascape, fot. Annandale Coastal Farm Escape Annandale Seascape, fot. Annandale Coastal Farm Escape[/caption] Wspomniana perełka to nowoczesny i bardzo luksusowy – choć minimalistyczny – domek z widokiem na Zatokę Pegaza. Architekci zaprojektowali budynek w taki sposób, by był w stu procentach samowystarczalny i jak najlepiej wpisywał się w otaczającą przyrodę. Wykonano go w głównej mierze z drewna i kamienia, a konstrukcję umiejscowiono w taki sposób, że sprawia wrażenie wrastającej w pobliskie wzgórze. Całość dopełnia przeszklony front, pozwalający podziwiać wspomnianą zatokę niezależnie od pogody. [embed]https://www.youtube.com/watch?v=oPQx-6-MPT0[/embed] Ceny za noc w tym cudownym przybytku rozpoczynają się od 2'595 dolarów nowozelandzkich w sezonie zimowym (maj-wrzesień) oraz 3'395 $ w trakcie reszty roku, jednak wrażenia są tego warte. Nieco droższą opcją (4'595–4'995 $) jest domek przy Scrubby Bay, natomiast dla bardziej oszczędnych pozostaje chata pasterska, której wynajem jest czterokrotnie tańszy – także przybliży gościom nowozelandzką naturę, ale doznania jakie zapewni, będą zgoła odmienne. Źródło: Annandale Coastal Farm Escape
Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here