Zielona inicjatywa od dłuższego czasu zdobywa na Zachodzie coraz większą popularność. Zjawisko to przybiera różne formy, ale cel jest jeden: poprawa jakości życia przy jednoczesnej trosce o środowisko. Wiedeń doskonale czuje ten klimat, a jego mieszkańcy zdają się rozumieć, w czym rzeczy – zresztą to oni skorzystają na zmianach. A że zmienia się dużo, zapewne każdy znajdzie coś dla siebie. Nawet ci, którzy wolą bagatelizować zagrożenie związane z globalnym ociepleniem, w upalne, letnie dni z pewnością nie pogardzą chwilą wytchnienia w cieniu drzew. Tych zaś w Wiedniu pojawia się coraz więcej – znikają natomiast ulice.
Wiedeń z miesiąca na miesiąc robi się coraz bardziej zielony
Nie jest tak, że dla władz stolicy Austrii problem globalnego ocieplenia pojawił się niedawno, wraz z pierwszą falą upałów. Fakt, prace nad Else-Feldmann-Park ruszyły dopiero w kwietniu, ale to tylko jeden z elementów długofalowego planu wiedeńskiego samorządu. Miasto zazielenia się z miesiąca na miesiąc, a każda modernizacja konsultowana jest z klimatologami i mieszkańcami. Wszystko to ujęto w programie przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Kluczowe są tu nowe tereny zielone, odbierające jak najwięcej słonecznych promieni, by te nie nagrzewały powierzchni ulic, chodników i ścian budynków; ale też drzewa, mające zbawienny wpływ na mikroklimat betonowej dżungli. Wiedeńscy samorządowcy nie zapominają także o położeniu nowych nawierzchni, które w przeciwieństwie do betonu przepuszczą wodę do gruntu.
Projektem pilotażowym, który miał oswoić opinię publiczną z zielenią, jest tak zwany Cooling Park. To specjalna strefa, która w trakcie upałów ma oferować temperaturę niższą nawet o sześć stopni Celsjusza. By mogło się tak stać, potrzebna była modernizacja Esterházypark, zlokalizowanego w dzielnicy Mariahilf. Wysiłek się jednak opłaci, bo dzięki temu w okolicy popularnego Domu Morza powieje chłodna bryza! Kolejna dzielnica, Neubau, na potęgę sadzi natomiast drzewa – w tym roku ma się ich pojawić około stu. Zielonych projektów, stopniowo okalających wiedeńskie Śródmieście jest zdecydowanie więcej, ale najgłośniej zrobiło się o Else-Feldmann-Park.
Po co przebudowywać ulice, jeśli można zmienić je w parki?
Jednym z najpopularniejszych sposób radzenia sobie z nadmierną emisją spalin oraz produkcją smogu, jest zamykanie centrów miast dla samochodów. Kolejne europejskie metropolie decydują się na to rozwiązanie – pomysł działa, ale ma wielu przeciwników. Zapewne dlatego fakt, że w Wiedniu postanowiono pójść o krok dalej i nie tylko zamknąć ulicę, ale też zerwać z niej nawierzchnię i teren zamienić w park, odbił się tak głośnym echem. Warto jednak zagłębić się w szczegóły. Tego typu modernizacja przeprowadzana z głową, choć kontrowersyjna, wytrąca bowiem z rąk przeciwników wszystkie argumenty.
Wspomniany Else-Feldmann-Park ma powstać w dzielnicy Leopoldstadt, gdzie dorastała pisarka, której imieniem nazwano to miejsce. W rzeczywistości drastyczny opis zamykania ulicy i sadzenia zieleni w miejscu jezdni tutaj sprowadza się do... dwudziestu jeden drzew. Tyle jednak wystarczy, by uzyskać 3,7 tysiąca metrów kwadratowych zielonej przestrzeni. Jak? Przez połączenie skweru u wylotu Trunnerstraße na Am Tabor z zadrzewionym obszarem po drugiej stronie ulicy.
Jako że teren należy do Inspektoratu Pracy, nie było większych problemów, by włączyć go do projektu. Co więcej, dotąd odgrodzony obszar został otwarty – mur, który odgradzał go od ulicy, runął jako jeden z pierwszych symboli zmiany. Plan ten opracowano jeszcze w 2018, konsultując się ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Diabeł, jak zwykle, tkwi bowiem w szczegółach. Trunnerstraße to mało znacząca ulica, która nie ma większego wpływu na przepustowość głównych arterii miasta. Kierowcy nie ucierpią, a ponieważ dzięki zaślepieniu ulicy mieszkańcy nie stracą niczego – łącznie z miejscami parkingowymi – zyskując natomiast spokój, projekt wzbudził duży entuzjazm.