Życie niepewne - gig economy

Gig economy - chwytliwe, anglojęzyczne hasło można swobodnie sparafrazować jako ekonomię tymczasowości. To efektowne sforumułowanie odnosi się do nowego modelu pracownika personifikującego współczesność - kogoś wykonującego dorywcze projekty, niemogącego liczyć na bezpieczną, stałą umowę.

Kierowcy Ubera znajdują się w dość nietypowej sytuacji. Nie są uznawani za pracowników największej konkurencji taksówkowych korporacji, a posiadają osobliwy prawnie status “partnerów”. Oznacza to mniej więcej bycie kimś egzystującym w ekonomicznym punkcie zero - wykoniującym obowiązki niemające nic wspólnego ani z pracą dla przełożonych, ani z posiadaniem własnej działalności ngospodarczej. Bezplakietkowi taksówkarze nowej ery są więc pół-pracownikami, tzn. nie przysługuje im opieka zdrowotna, czy urlop oraz jednocześnie pół-przedsiębiorcami, tzn. nie mają prawie żadnego wpływu na swoje stawki oraz ilość “wyjeżdżonych” godzin (zbyt mała ich ilość może skutkować quasi-zwolnieniem - zablokowaniem pracowniczego konta w aplikacji).

Analogicznie groteskowy los współczesna ekonomia zgotowała większości nauczycieli języków obcych.

Eksploatacja pracowników w szeregach Ubera

Spora część z tzw. lektorów jest skazana na bycie współpracownikami prywatnych szkół językowych, a co za tym idzie, są w pewnym sensie “sztucznymi przedsiębiorcami”. Ich pracodawcom najczęściej nie opłaca się zagwarantować umowy o pracę, a więc sugerują lub przymuszają do założenia własnej działalności gospodarczej. Organizatorzy kursów nawiązujący taką współpracę kreują więc całą rzeszę “biznesmenów z przymusu” - nauczycieli języka, którzy zakładają jednoosobowe firmy, tylko po to, by mieć jakiekolwiek źródło dochodu, a nie dlatego, że marzą o podbiciu kapitalistycznego świata.

Oba przykłady obrazują problem z definiującą naszą teraźniejszość ideą “gig economy”.

Wideo o problemie “gig economy”

To koncepcja, która obiecuje wolność, ale daje jedynie ograniczenia. Teoretycznie powinna gwarantować absolutną niezależność - finansową, personalną, duchową. Powinna też wspierać pracowniczą kreatywność poprzez formułę elastycznych godzin. W rzeczywistości, najczęściej jest po prostu wymówką pracodawców, którzy szukają wszelkich sposobów na to, żeby eksploatować pracowników - zapłacić im jak najmniej i zredukować wydatki na zapewnienie im dobrobytu.

Właśnie tak prezentuje się współczesny mit o nowoczesnej firmie zatrudniającej nowoczesnego pracownika. Aż chce się zadać pytanie, czy w tym wypadku staroświeckie podejście nie było po prostu bardziej humanitarne?

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling