crowdfunding jest zjawiskiem coraz powszechniejszym – korzystają z niego zarówno młodzi wynalazcy, jak i żartownisie, nikomu nieznani artyści, jak i uznane osobistości kultury. Dziś przyjrzymy się najdziwniejszym pomysłom, jakie znalazłem na platformach zajmujących się Finansowaniem społecznościowym.
Internet nieraz już pokazał, że poza hejtem, zdjęciami kotów i nagich kobiet, jest w nim także miejsce na wsparcie dla drugiego człowieka. Dzięki dobrej woli internautów ratowano życia, pomagano potrzebującym i wspierano artystów, aż ktoś w końcu postanowił zebrać to wszystko, wyznaczyć ramy działania, uczynić bezpiecznym dla darczyńców i nazwać. Tak powstał crowdfunding. Społecznicy całego świata mogą obecnie przebierać w ofertach. Projektów czekających na wsparcie są tysiące, wystarczy więc wybrać to, co najbardziej nas interesuje i pomagać. Liczy się każdy dolar. Co jednak ciekawe, Internet nawet w tej kwestii pokazuje, jak duże ma poczucie humoru – wiele ambitnych kampanii może pomarzyć o wynikach, jakie osiągają najzwyklejsze wygłupy, z drugiej zaś strony, każdy przejaw nieszczerości i próby „wyłudzenia” pieniędzy od razu jest rozszyfrowywany i kończy się fiaskiem. Zobaczmy więc, jakie perełki zaserwował nam crowdfunding. 10. Czy wiecie, jak pyszne jest burito z Chipotle? Takie pytanie zadał użytkownikom Kickstartera Noboru Bitoy. Obiecał, że w zamian za 8 $, które przekażą mu za pomocą platformy, zje burito z Chipotle, a swoje doznania przekaże im w jakiś kreatywny sposób. Projekt uzyskał wsparcie 258 osób, które w sumie przekazały ponad 1000 dolarów. W zamian każdy, kto podarował mu więcej niż 10 $, otrzymał koszulkę, a sam projekt ewoluował do rangi happeningu na miarę Andy'ego Warhola jedzącego hamburgera z McDonalds. Co więcej, za takie pieniądze można było zrobić coś szalonego, dlatego Noboru postanowił zjeść upragnione burito... w trakcie skoku ze spadochronem! [embed]https://www.youtube.com/watch?v=Rr8a_L7Pdgk[/embed] 9. A Ty, w jaki sposób nosisz swoje arbuzy? Stany Zjednoczone produkują każdego roku dziesiątki milionów arbuzów. Jak się okazuje, wiele z nich „ginie” na skutek nieostrożności klientów sklepów – i właśnie ten problem chciał rozwiązać Mike Draghici. Niestety ciężko było ocenić, na ile poważna jest ta kampania. Autor pokazał prototyp, co mogło sugerować, że nie są to żarty, jednak internauci pozostali obojętni na cierpienia arbuzów. Problemem mogła tu być oczekiwana kwota aż 25'000 dolarów. Ostatecznie tylko czternaście osób wykazało się współczuciem dla tych słodkich owoców, łącznie przekazując na rzecz projektu 332 $. Crowdfunding nie jest dla każdego. [embed]https://ksr-video.imgix.net/projects/626749/video-270146-h264_high.mp4[/embed] 8. The Cube, czyli rzecz absolutnie niezbędna Ludzie miewają różne pomysły na oderwanie społeczeństwa od elektroniki. Rewolucją w tej kwestii, przynajmniej zdaniem Euclidion Developments, miał być projekt „The Cube” (nie, nie chodzi o zamknięcie ludzi w nafaszerowanym pułapkami sześcianie). „Cube” to metalowy sześcian, który służy do... tego, co akurat chcesz z nim zrobić. Nie ma żadnych funkcji, póki sam ich nie nadasz. Oczekiwano dotacji w wysokości 1000 dolarów, jednak – podobnie jak w przypadku uchwytu na arbuzy – tylko czternaście osób poznało się na geniuszu projektantów. Crowdfunding ponownie zawiódł - ostatecznie kampania uzyskała jedynie 265 $. https://ksr-video.imgix.net/projects/1089368/video-408057-h264_high.mp4 7. Dramat człowieka, który nie potrafił się dopasować... Macie marzenia, próbujecie je zrealizować, jednak inni stale rzucają wam kłody pod nogi? Podobne przeżycia miał Aaron Schlechter. Projekt o nazwie „I will name your dog” był żartobliwą kampanią, mającą zapewnić autorowi środki (3'700 $) na publikację książki. Niestety, Kickstarter uznał, że pobór pieniędzy w zamian za wymyślanie imion dla psów (tak opisana została kampania, co w rzeczywistości miało być jedynie fabułą książki), nie pasuje do żadnej z dostępnych na tej platformie kategorii. To nieco zdenerwowało Aarona, który postanowił zmienić cel: ogłosił, że potrzebuje 1,2 miliarda dolarów, żeby... wykupić Kickstarter i dodać potrzebną mu kategorię. Jak można się domyślić, nie udało mi się tego osiągnąć. Zebrał zaledwie 671 $ od czterdziestu dwóch osób. [caption id="attachment_3934" align="aligncenter" width="1200"]
(niestety oryginał został już usunięty przez autora)
5. Pachnę, więc jestem Jedni uwielbiają zapach napalmu o poranku, inni wolą bekon. Może nie należy on do najzdrowszych, ale ten smak i zapach! Jeśli dbasz o siebie i ograniczasz jego spożywanie w oczekiwaniu na geniusza, którzy wynajdzie zdrowy bekon, dzięki Kickstarterowi możesz przynajmniej pocieszyć się zapachem. Grupa pasjonatów, na czele której stanęła Alli Dryer, stworzyła dzięki tej platformie Meat Soap. Brzmiało jak żart, jednak kampania zakończyła się sukcesem – fani mięsnych zapachów przekazali ponad 1'900 dolarów (wymagane było 1'500), dzięki czemu autorzy mogli przejść do realizacji projektu. Należy jedynie pamiętać, by się nie zapomnieć – zapach kuszący, ale w smaku to nadal zwykłe mydło. https://ksr-video.imgix.net/projects/19730/video-22427-h264_high.mp4 4. Coś dla fanów matematyki W Polsce nieco nie doceniamy królowej nauk, jednak to nie ujmuje jej rangi. Szczególną sympatią na całym świecie cieszy się liczba Pi, która ma nawet swoje własne święto. To co najmniej 3,14 powodu, by posiadać formę do ciasta w kształcie liczby Pi, którą stworzył Garrett Heath. Najważniejsza w życiu jest pasja, a jak mówi autor, projekt zrodził się z miłości do matematyki i słodkości. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że zamiast wymaganych dwóch tysięcy dolarów, udało się zebrać ponad 17'500 $! A wszystko dzięki siedmiuset czterdziestu jeden osobom, które najwyraźniej kochają ciasta i liczbę Pi równie mocno co Garrett. I tak właśnie powinien działaś crowdfunding! https://www.kickstarter.com/projects/pinojo/pi-pans-the-geekiest-way-to-bake-a-pie 3. Sucharem po niebie Poczucie humoru jest kwestią bardzo indywidualną, jednak najwyraźniej żarty są warte każdej ceny. Z tą wiedzą Kurt Braunohler, amerykański komik (jak sam siebie nazywa) postanowił zebrać pieniądze na „pisanie głupot na niebie”. Wyznaczył widełki cenowe między czterema a dziesięcioma tysiącami dolarów, które miały zaowocować jedno- lubi pięciowersową informacją „namalowaną” nad Los Angeles. Ostatecznie udało się zebrał 6'820 $, a do darczyńców należał wybór przekazu spośród takich opcji: „How do I land?”, „Clouds 4 EVA”, „OMG I’m flying!”, „Tweet me bro!” oraz ,God’s Fartin’!”. Ostatecznie wybrał pierwszy slogan, a do jego wykonania doszło 23. marca 2013 roku. [caption id="attachment_3935" align="aligncenter" width="1200"]

I już nic nigdy nie zaskoczy was w internecie.