News will be here
Apple zaprezentował nowości, choć wszyscy mówią głównie o ich cenach

Znamy już specyfikację i ceny nowych iPhone'ów, ale też innych gadżetów firmy z Cupertino – smartwatchy oraz udoskonalonych słuchawek. Jakie nowości proponuje nam Apple i dlaczego od kilkunastu godzin mówi się głównie o aspekcie finansowym? Przekonajmy się.

Wrzesień to już tradycyjnie miesiąc, w którym Apple prezentuje światu swoje nowe produkty, zdradzając ich szczegóły – w tym ceny. Po wczorajszej konferencji wrażenia są mieszane, choć z pewnością nowy iPhone 14 oferowany w czterech wersjach nie przejdzie bez echa. Ceny niby się nie zmieniły, ale urosły... Za najmocniejszą konfigurację przyjdzie nam natomiast zapłacić aż 10 499 złotych. Ale o tym za chwilę – prezentację rozpoczęto bowiem od smartwatchy.

Apple Watch Ultra to coś, co może zaciekawić

Apple Watch Ultra, Apple
Zupełnie nowy Apple Watch Ultra, fot. Apple

Oczkiem w głowie Tima Cooka zdaje się nowy, opracowywany od lat Apple Watch Ultra. Jego prezentacja przebiegła tak, by przyćmić pokazane wcześniej tańsze smartwatche, ale trudno się temu dziwić. To wisienka na torcie – jest większy, lepszy i droższy, ale z pewnością nie zabraknie chętnych na jego kupno. Tytanowa koperta AW Ultra mierzy aż 49 mm, jest też nieco mniej zaokrąglona, nadając zegarkowi bardziej surowego wyglądu. Ten zaś ma współgrać z ekstremalnymi możliwościami sprzętu.

Apple Watch Ultra to propozycja dla profesjonalistów. Miłośnicy sportów wszelakich, w tym wspinaczki wysokogórskiej czy nurkowania, otrzymają narzędzie odporne na wszelkie warunki, którego (większy) ekran pokazuje więcej istotnych parametrów i można go obsługiwać w rękawiczkach, a bateria wytrzyma do sześćdziesięciu godzin. Urządzenie wyposażono też w ulepszony, wielozakresowy GPS i... syrenę alarmową (86 decybeli), która wskaże naszą pozycję służbom ratunkowym. Apple Watch Ultra trafi do sprzedaży 23 września, a jego cena to 4799 złotych.

Na przeciwległym końcu skali jest powracający Apple Watch SE

Apple Watch SE 2, Apple
Nowy Apple Watch SE 2, fot. Apple

Druga generacja najtańszego smartwatcha spod znaku nadgryzionego jabłka nie elektryzuje fanów aż tak, jak poprzedniczka. Na pewno warty docenienia jest nowy procesor, który zwiększy szybkość pracy nawet o dwadzieścia procent względem pierwszego AW SE. Trudno jednak wskazać powód, by w ogóle wymieniać ten zegarek. Wśród nowości SE 2 oferuje tylko jeden dodatkowy sensor, który wykrywać ma nasze uczestnictwo w wypadku samochodowym, by wysłać sygnał do odpowiednich służby. To rozwiązanie oczywiście trafi również do obu droższych modeli. Ceny Apple Watcha SE 2. generacji zaczynają się natomiast od 1499 złotych. Sprzedaż rusza 16 września.

Nowy reprezentant głównej serii smartwatchy – Apple Watch 8 – także nie szokuje liczbą nowości. To właściwie ten sam model, co Siódemka, tyle że z jeszcze węższymi ramkami wyświetlacza. Wygląda może nieco bardziej nowocześnie, ale zmiany są kosmetyczne. Ponownie będziemy mogli wybrać kopertę o szerokości 41 lub 45 mm. Wewnątrz dodano jednak tylko jeden nowy sensor, który przyda się wyłącznie kobietom chcącym monitorować swój cykl menstruacyjny. Chodzi o pomiar temperatury ciała – miejmy nadzieję, że ten będzie bardzo dokładny. W innym wypadku okaże się bezużyteczny. Najbardziej wyczekiwanych czujników (monitoring poziomu glukozy czy ciśnienia krwi) nadal jednak próżno szukać w urządzeniach Apple’a.

Apple Watch 8, Apple
Apple Watch 8, fot. Apple

Apple Watch 8 do sprzedaży trafi 16 września – ceny zaczynają się od 2399 złotych. O ile nie interesuje was model Ultra, warto chyba rozważyć jeszcze jedną z dostępnych opcji – pozostanie przy poprzedniej generacji.

Nowej generacji doczekały się także AirPodsy Pro

AirPods Pro 2
AirPods Pro 2, fot. Apple

W przeciwieństwie do smartwatchy bezprzewodowe słuchawki Apple’a doczekały się kilku nowinek. Nie są one rewolucyjne, ale zdecydowanie mogłyby motywować do zmiany na nowszy model. Z drugiej strony wersja Pro AirPodsów po trzech latach od premiery doczekała się dopiero drugiej generacji, podczas gdy podstawowy wariant jest już o jedną generację dalej. Apetyty były więc spore – czy je zaspokojono?

Jeśli mowa o nowościach, w oczy rzuca się nowy sposób regulacji głośności. Dzięki dodaniu panelu dotykowego wystarczy jedynie przesunąć palcem po słuchawce – i gotowe. Więcej zmieniono jednak w bebechach. Przede wszystkim wymieniono chip (z H1 na H2) i przetworniki, dzięki czemu słuchawki mają oferować lepszą jakość dźwięku przy mniejszych opóźnieniach oraz lepiej redukować szumy. Jeśli natomiast w trakcie słuchania wolimy zachować kontakt z otoczeniem, umożliwi nam to nowy tryb transparenty. W słuchawkach zamontowano również czujnik wykrywania skóry.

Etui ładujące także doczekało się modernizacji. Teraz będzie ono odporne na wodę i pot (IPX4), a jeśli je zapodziejemy, będzie emitować dźwięk, by wspomóc funkcję Znajdź mój. W zestawie znajdziemy również nowy, nieco mniejszy zestaw gumek dousznych – dla jeszcze lepszego dopasowania. AirPods Pro 2 do sprzedaży trafią 17 września – wyceniono je na 1449 złotych.

Apple przede wszystkim zaprezentowało nowe iPhone’y

iPhone 14, iPhone 14 Plus
iPhone 14 oraz 14 Plus, fot. Apple

Temat powraca właściwie co rok, ale strony sporu nadal nie mogą znaleźć porozumienia: czy warto wymieniać iPhone’y po pojawieniu się kolejnej generacji? Wielu nie widzi w tym sensu, wytykając firmie niewielkie modyfikacje. Po wczorajszej prezentacji grupa ta jednak zdaje się rosnąć, zwłaszcza że poszczególne modele definiują głównie rozbieżności sprawiające, że choć pozornie nie jest drożej, musimy głęboko sięgnąć do kieszeni, jeśli rzeczywiście chcemy poczuć choć odrobinę świeżości.

Zacznijmy od tego, że Apple zapomniał o wariancie Mini. Osoby, które sięgnęły właśnie po ten model iPhone’a 13, nie czują więc presji zmiany. Zamiast tego do sprzedaży trafią iPhone’y 14 i 14 Plus oraz 14 Pro i 14 Pro Max – w sumie czternaście wariantów, których ceny zaczynają się od 5199 złotych. Jest więc drożej, choć to przede wszystkim wina kursów walut – cena bazowa to wciąż 999 dolarów. Rozbieżności między poszczególnymi wariantami są jednak spore, a najmocniejszy nabędziemy za 10 499 złotych – tym samym Apple przebił cenowo nawet składane modele swojego największego konkurenta.

Z prezentacji wynika, że zachwycić ma nas przede wszystkim jakość zdjęć i filmów

Apple
Możliwości kadrowania, jakie oferuje iPhone 14 Pro dzięki czterokrotnie większej rozdzielczości aparatu, fot. Apple

Zarówno iPhone 14, jak i 14 Plus naprawdę niewiele różnią się od Trzynastki. Wymieniono oczywiście procesor na jeszcze wydajniejszy model A15 Bionic. Ten jednak, zdaje się, ma wspierać przede wszystkim obróbkę fotografii i filmów, jakie zrobimy przy pomocy czterdziestoośmiomegapikselowego aparatu. Wsparto go także nowym trybem Akcja, który zwiększa stabilność podczas ruchu, jakbyśmy korzystali z gimbala. Największą zmianą – co wiele mówi o tegorocznej propozycji – jest natomiast rezygnacja z miejsca na fizyczną kartę SIM.

Niewiele lepiej jest w przypadku postępów linii Pro, choć tu zmiana jest widoczna – i to bardzo. Znika bowiem notch (wcięcie na aparat przedni), który swego czasu także wzbudzał kontrowersje. Zamiast niego na ekranie pojawi się pigułka, którą nazwano Dynamic Island. Rozwiązanie jest kiepskie, ale świetnie zamaskowane. Fizyczny aparat przykrywa bowiem widżet, który pełni funkcję trochę paska zadań, trochę miniokienka do podglądu używanej aplikacji. Sprytne, choć ostateczna ocena będzie zależeć od funkcjonalności w codziennym użytkowaniu. Poza tym jedną z niewielu wymienionych nowości będzie natomiast tryb Always-On-Display (który Androidy oferują od przeszło dekady) – gdybyśmy jednak chcieli coś podejrzeć bez uruchamiania ekranu. Urządzenia w wersji Pro napędzają sześciordzeniowe procesory A 16 Bionic.

iPhone 14 Pro Max, Apple
iPhone 14 Pro Max, fot. Apple

Nowe iPhone’y do sprzedaży trafią 16 września. Na ile wzrosty cen uda się fanom marki przełknąć? Nie wiadomo. Warto jednak podkreślić, że podstawowy iPhone 14, który właściwie nie różni się od swojego poprzednika, kosztuje tyle, ile rok temu iPhone 13 Pro. Nie ma co jednak liczyć na spryt i rzucać się do zakupu wcześniejszej generacji. Apple podniósł bowiem ceny całego asortymentu. Zeszłoroczne modele są więc obecnie o kilkaset złotych droższe niż w momencie premiery (albo choćby wczoraj). Szczyt bezczelności marki obrazuje zaś wariant Mini, którego nowa generacja nie oferuje, a który (podkreślmy: mowa o zeszłorocznym urządzeniu) właśnie podrożał o 900 złotych.


Zdjęcie u góry strony: Materiały promocyjne przedstawiające iPhone’a 14 Pro, fot. Apple

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here