News will be here
Słuchawki WI-OE610 Float Run, fot. Sony

Rynek sprzętu elektronicznego coraz rzadziej zdaje się skupiać uwagę na konkretnych grupach, zamiast tego oferując nam produkty bardziej uniwersalne. Te jednak, gdy przyjdzie co do czego, potrafią zawodzić. Dzięki Sony Float Run przynajmniej osoby uprawiające sport mogą zapomnieć o wadach towarzyszącego im przy tym sprzętu audio.

Sony przyzwyczaiło już do podejmowania ciekawych decyzji projektowych. Z jednej strony marka słynie z zachowawczości w adaptowaniu nowych rozwiązań, przez co niektórzy zdążyli zapomnieć choćby o tym, że wciąż produkuje smartfony. Z drugiej strony Japończycy bywają uparcie sentymentalni, dzięki czemu wciąż na rynku obecny jest Walkman – i się sprawdza! Okazuje się jednak, że Sony potrafi też podejmować odważne decyzje, czego dowodem są słuchawki Float Run.

By wprowadzić je na rynek, wymyślono nową kategorię sprzętu

Słuchawki WI-OE610 Float Run, Sony
Słuchawki WI-OE610 Float Run, fot. Sony

Hasłem promującym nowe słuchawki firmy Sony jest termin off-ear. Uszy, rzecz jasna, wciąż są nam potrzebne, by korzystać z Float Run, jednak nowe słuchawki japońskiej firmy nie wchodzą z nimi w bezpośrednią interakcję. Już na poziomie designu sprzęt może więc, przynajmniej początkowo, budzić zdziwienie. Jeśli przypatrzycie się zdjęciu poglądowemu, dostrzeżecie, że słuchawki (biały element) unoszą się tuż nad wejściami do kanalików słuchowych.

Oczywiście już tu rodzi się wiele pytań. W końcu mówimy o słuchawkach, które niemal na pewno posłużą nam w plenerze bądź na siłowni – a więc w miejscach, gdzie natężenie hałasu jest dość wysokie. Intuicja może nam więc podpowiadać, że bez ulokowania słuchawek nausznie bądź dokanałowo trudno nam będzie słuchać czegokolwiek. Sony twierdzi jednak, że obawy te są nieuzasadnione, a fakt braku totalnego odcięcia się od otoczenia to zaleta, nie wada.

Float Run to idealne rozwiązanie dla biegaczy

Słuchawki WI-OE610 Float Run, Sony
Słuchawki WI-OE610 Float Run, fot. Sony

Gdyby dobrze się nad tym zastanowić, rzeczywiście Japończycy mają sporo racji. Mowa bowiem o konstrukcji bardzo dobrze przemyślanej i stworzonej z myślą o aktywności fizycznej. W pierwszej kolejności docenimy zatem sam komfort i wygodę korzystania, które w tym przypadku będą nieporównywalnie lepsze od klasycznych rozwiązań. Wizualnie Float Run przypominają nieco słuchawki kostne od Shokz. To jednak zupełnie inna technologia. W konstrukcji zaprojektowanej przez Sony wyszczególnimy trzy główne elementy.

Pierwszy to wspomniane już źródło dźwięku, a więc umiejscowione tuż przy uszach słuchawki. Wewnątrz umieszczono szesnastomilimetrowe przetworniki, które gwarantują dobrą jakość dźwięku. Inżynierowie Sony dostrajali je, mając na uwadze, że dźwięk będzie musiał konkurować z otoczeniem. Sercem urządzenia są jednak zauszniki, w których kryją się wszelkie podzespoły. Od jednego do drugiego zausznika biegnie natomiast elastyczny pałąk, który utrzymuje słuchawki na swoim miejscu.

Słuchawki WI-OE610 Float Run, Sony
Słuchawki WI-OE610 Float Run, fot. Sony

Całość waży zaledwie trzydzieści trzy gramy i sprawia, że możemy zapomnieć o ucisku, poceniu się uszu czy notorycznym poprawianiu słuchawek. Float Run obsługują Bluetooth 5.0 i kodeki SBC oraz AAC. Mają też atest klasy wodoodporności IPX4, a ładowanie, które odbywa się za pośrednictwem złącza USB-C, wystarcza na dziesięć godzin słuchania muzyki. Przyciski do obsługi słuchawek umiejscowiono natomiast na jednym z zauszników.

Oczywiście otwarta konstrukcja zapewne wciąż nurtuje wielu potencjalnych użytkowników. Sony przekonuje, że ich nowe słuchawki to rewolucyjne rozwiązanie, ale podejrzewam, że wielu nie uwierzy, póki nie będzie im dane spróbować. Faktem jest, że w tym przypadku nie ma mowy o wytłumieniu otoczenia, ale w trakcie aktywności odcinanie się od świata jest chyba ostatnim, co powinno nam przyjść do głowy.

Jeśli więc ceną za bezpieczeństwo ma być przebijanie się dźwięków tła, kompromis jest wart rozważenia. Cena słuchawek Sony Float Run to natomiast 130 dolarów. Sprzedaż rusza w lutym, szczegóły znajdziecie u producenta.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here