De Sabe to klasa sama dla siebie i każdy fan tatuaży z Wysp Brytyjskich to powie. Uznana tatuażystka wraz z mężem Yutaro oraz artystą znanym jako Teide prowadzą obecnie londyńskie studio Red Point Tattoo. Wcześniej każde z nich działało na własną rękę, zdobywając tak niezbędne w tej branży doświadczenia. Sam Yutaro tatuuje od ćwierć wieku, mając doświadczenia z Japonii, Stanów Zjednoczonych i Wysp Brytyjskich. Projekt wyjątkowego Lexusa UX swoim nazwiskiem sygnuje jednak przede wszystkim Claudia De Sabe. Włoszka zajmuje się tatuażami od roku 2004, choć nie stroni też od malarstwa czy graffiti. W przypadku tego projektu, doświadczenia z każdej z tych dziedzin z pewnością okazały się nieocenione!
Wytatuowany Lexus UX? Ale jak i po co?
Projekt może wydać się absurdalny, ale w końcu Lexus nieraz przekonywał, że lubi przecierać szlaki. Dzięki nawiązaniu współpracy z De Sabe i Yutaro, Japończycy mogą się poszczycić pierwszym (i jedynym) wytatuowanym samochodem na świecie. Nie o przechwałki tu jednak chodzi, lecz o swego rodzaju hołd dla rzemieślników i mistrzów Takumi. Udział akurat tej dwójki tatuażystów zdaje się więc kluczowy – oboje reprezentują bowiem styl tradycyjny. A ponieważ garściami czerpią z japońskiej kultury, nie mogło w tym projekcie zabraknąć karpia koi.
Ryba koi to popularny motyw tradycyjnych tatuaży – i to niezależnie od szerokości geograficznej. Skąd ta popularność? Otóż o karpiach krąży w Japonii i Chinach wiele legend, które utożsamiają je z siłą, wytrwałością, ale też ze szczęściem. Trudno zatem o bardziej japoński motyw, jaki można by wytatuować na japońskim samochodzie. Projekt stworzyła Claudia De Sabe, a w jego wykonaniu na tak dużej powierzchni wspomagał ją mąż.
Jak przebiegał proces tatuowania samochodu?
W gruncie rzeczy etapy powstawania tego tatuażu nie różniły się znacząco od podobnych zabiegów. Biała karoseria jako płótno wymagała jedynie innych narzędzi, niż te, których Claudia De Sabe użyłaby na ludzkiej skórze. Najpierw powstał oczywiście projekt, który należało nanieść na skórę Lexusa UX. Zamiast tatuowania konturów, artystka musiała wyżłobić je w karoserii przy pomocy wiertarko-szlifierki. Wzór, jak na tradycyjną japońską stylistykę, był oczywiście skomplikowany. By go wypełnić, De Sabe musiała natomiast użyć aż pięciu litrów farby! Gdy ta wyschła, nastał czas ostatnich szlifów i wykańczania tatuażu podkreślającymi jego trójwymiarowość, połyskującymi płatkami złota. Na koniec wszystko oczywiście starannie polakierowano bezbarwną powłoką, by ochronić dzieło De Sabe i Yutaro przed uszkodzeniami.