News will be here

Jubileusz, koronawirus i pełen emocji powrót na tory – tak w skrócie można opisać 2020 WeatherTech SportsCar Championship. Tegoroczny sezon był pod wieloma względami wyjątkowy – przede wszystkim to już 50. edycja zawodów pod egidą International Motor Sports Association (IMSA), choć oczywiście ta konkretna seria, będąca spadkobiercą kilku innych, istnieje od 2014 roku. A skoro już o tym – małym jubileuszem było też pięciolecie współpracy ze sponsorem tytularnym – WeatherTech. Za sprawą pandemii natomiast możemy śmiało uznać ten sezon za najdłuższy w historii zawodów (choć w tym roku to sytuacja dość powszechna w świecie sportu).

Seria WeatherTech SportsCar Championship nie jest aż tak słynna, jak kultowe na amerykańskiej ziemi serie NASCAR czy IndyCar. Potrafi się jednak wyróżnić na ich tle, przyciągając coraz ciekawszych kierowców, ale też zapewniając możliwość rywalizacji wielu markom. Sezon składa się z jedenastu wyścigów, będących zarazem rywalizacją w czterech kategoriach, ale też – w dwóch osobnych pucharach. Może się to wydać skomplikowane, ale w rzeczywistości nie jest. IMSA stara się bowiem promować wyścigi wytrzymałościowe, jak ten dwudziestoczterogodzinny na słynnym torze w Daytona Beach, z zawodami równie wymagającymi, ale krótszymi – a przez to bardziej interesującymi dla widza. Właśnie dlatego poza klasyfikacją generalną mamy też puchary specjalistyczne – wytrzymałościowy Michelin Endurance Cup oraz sprinterski WeatherTech Sprint Cup.

Wspomniane cztery kategorie to: DPi (Daytona Prototype international), LMP2 (Le Mans Prototype 2), GTLM (GT Le Mans) i GTD (GT Daytona). Oczywiście każda z nich ma swoją specyfikę. Pierwsze dwie to wyścigi bolidów – DPi pozwala na walkę producentów, natomiast w LMP2 wszystkie ekipy korzystają z konstrukcji Oreca 07. Pozostałe pozwalają rywalizować podrasowanym samochodom fabrycznym różnych marek.

Podsumowanie sezonu 2020 WeatherTech SportsCar Championship

DPi, Daytona Prototype international, 2020 WeatherTech SportsCar Championship, IMSA
Bolidy kategori DPi podczas finałowego, dwunastogodzinnego wyścigu 2020 WeatherTech SportsCar Championship, fot. IMSA

W klasyfikacji Daytona Prototype international królowali utytułowany w NASCAR i IndyCar Hélio Castroneves oraz Ricky Taylor. Ich świetne występy zapewniły tytuł drużynowy dla Team Penske oraz nagrodę dla Acury w zestawieniu producentów. Drugie miejsce przypadło Ryana Briscoe i Rengerowi van der Zandemu (Wayne Taylor Racing/Cadillac). Na najniższym stopniu podium sezon zakończyli natomiast Jonathan Bomarito i Harry Tincknell (Multimatic Motorsports/Mazda). W tej samej kolejności ułożył się ranking producentów – w DPi jest ich tylko trzech, ale – co ważne – Acura zapracowała na sukces dwoma samochodami, podczas gdy drugi Cadillac miał ich w stawce cztery. Trzecia Mazda, podobnie jak ich rodacy, także wystawiała jeden zespół z dwoma autami.

Z kolei w zestawieniu Le Mans Prototype 2 najlepszym spośród sześciu zespołów okazał się PR1/Mathiasen Motorsports. Reprezentujący go kierowcy zajęli całe podium – wygrał Patrick Kelly, drugi był Simon Trummer, a trzeci Scott Huffaker. Co warte podkreślenia, Kelly był bezkonkurencyjny, zdobywając dwa razy więcej punktów niż Huffaker. Jako ciekawostkę warto uznać fakt, że w tej kategorii rywalizował Inter Europol Competition. Polski zespół wystąpił jednak tylko w dwóch potyczkach, skupiając się na zawodach w Europie, toteż nic dziwnego, że zajął ostatnie, szóste miejsce.

W GT Le Mans, podobnie jak w powyższych, rywalizacja dotyczyła dość wąskiej grupy. W tej kategorii wystartowało bowiem siedem zespołów, przy czym ostatnie Risi Competizione pojawiło się jedynie na starcie kultowego wyścigu dwudziestoczterogodzinnego na torze Daytona. Pozostałe reprezentowały natomiast trzy zespoły fabryczne – po dwa bolidy wystawiły Chevrolet, BMW i Porsche. Najlepszymi kierowcami okazali się Antonio García i Jordan Taylor. Co ciekawe, Jordan jest bratem Ricky'ego, który był najlepszy w kat. DPi – mamy więc rodzinny sukces. Duet García/Taylor (Corvette Racing) był też najlepszym zespołem, a na trzecim miejscu zarówno drużynowo, jak i w kategorii kierowców znaleźli się Oliver Gavin i Tommy Milner – także Corvette Racing – zapewniając Chevroletowi sukces wśród producentów. Drugie miejsce w każdej z trzech klasyfikacji zajęli John Edwards i Jesse Krohn z BMW Team RLL.

Najciekawsze zostało na koniec!

Lexus RC F GT3, AIM Vasser Sullivan, Laguna Seca, IMSA
Lexus RC F GT3 #12 zespołu AIM Vasser Sullivan na torze Laguna Seca, fot. IMSA

Wśród wszystkich klas wyścigowych 2020 WeatherTech SportsCar Championship bez wątpienia najciekawiej wypada GT Daytona. To najmocniej rozdrobniona, a przez to najbardziej uwypuklająca umiejętności kierowców kategoria. To też pokaz swego rodzaju sprawiedliwej niesprawiedliwości w sporcie. W GTD nie wystarczy bowiem wygrać kilku wyścigów – okazuje się, że znacznie ważniejsza jest równa forma. Boleśnie przekonali się o tym kierowcy Lexusa, którym nieco gorzej poszły dwa ostatnie sprawdziany.

Nie ukrywam, że sam liczyłem na zdecydowanie lepszy wynik Jacka Hawkswortha. W styczniu, jeszcze przed wybuchem pandemii, na torze Daytona został sklasyfikowany na 9. pozycji. Później przyszedł lockdown, o którym zresztą zawodnik swego czasu opowiedział. Mimo wszystkich niedogodności po wznowieniu sezonu Brytyjczyk prezentował jednak życiową formę. Wraz z Aaronem Telitzem prowadził Lexusa RC F GT3 #14, wygrywając trzy z kolejnych dziesięciu wyścigów, notując też 2. i 3. miejsca. Myliłby się jednak ten, kto pomyślał, że podium w połowie wyścigów gwarantuje sukces.

Ostatecznie to Aaron Telitz zajął trzecie miejsce, mając zaledwie dwa punkty przewagi nad kolegą z drużyny. Drudzy byli Ryan Hardwick/Patrick Long (Wright Motorsports), a pierwsi – Mario Farnbacher/Matt McMurry (Meyer Shank Racing). Poza trzecim Telitzem i czwartym Hawksworthem w pierwszej szóstce znalazł się też Townsend Bell. Można więc uznać, że to świetny wynik, choć oczywiście pozostaje niedosyt. Podobnie wygląda oczywiście klasyfikacja zespołowa – choć tu różnice są jeszcze mniejsze. Wygrywa #86 Meyer Shank Racing, drugi jest #16 Wright Motorsports, a trzeci #14 AIM Vasser Sullivan. Na piątym miejscu sklasyfikowany został natomiast Lexus #12, a więc reprezentujący barwy AVS samochód Townsenda Bella i Frankiego Montecalvo. Wszystko to składa się na kolejne podium Lexusa – tym razem w klasyfikacji konstruktorów, gdzie o zaledwie jeden punkt wyprzedziło ich Porsche, a o dziewięć punktów Acura.

Sezon 2020 WeatherTech SportsCar Championship przyniósł zatem wiele emocji, ale też udzielił zespołom cennej lekcji. Lexus otrzymał jednak coś jeszcze – laury dla sprinterów.

Lexus RC F GT3, Jack Hawksworth, Aaron Telitz, AIM Vasser Sullivan, IMSA, 2020 WeatherTech SportsCar Championship
Lexus RC F GT3 #14 zespołu AIM Vasser Sullivan – zwycięska maszyna WeatherTech Sprint Cup, fot. IMSA

Wspominałem, że w ramach zawodów dodatkowo funkcjonują dwa puchary. Po podliczeniu punktów za WeatherTech Sprint Cup okazało się natomiast, że Lexusy RC F GT3 spisały się genialnie. Spośród siedmiu sprinterskich zmagań #14 i #12 wygrały aż cztery, a tylko raz żaden z zespołów nie stanął na podium. To zaś oznacza triumf Lexusa w sprinterskiej kategorii producentów, ale też dominację na podium. Zasłużone zwycięstwo odniósł duet Jack Hawksworth/Aaron Telitz. Na trzecim miejscu sklasyfikowano natomiast Townsenda Bella i Frankiego Montecalvo. Między nimi ulokowali się natomiast Mario Farnbacher oraz Matt McMurry (Meyer Shank Racing/Acura).

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here