Być możne nazwisko założyciela The Ocean Cleanup nie mówi wam zbyt wiele. Złośliwi porównują liczbę wyników w internetowych wyszukiwarkach dotyczących Boyana Slata (611 000) ze statystykami wyśrubowanymi przez rozsławioną w ostatnich miesiącach Gretę Thunberg (103 000 000). Dodają oczywiście, że 25-letni Holender w przeciwieństwie do Szwedki “coś robi”. I to nie byle co! Wbrew pozorom obie te postaci są jednak bardzo podobne i równie potrzebne. Kiedy Slat projektuje swoje oczyszczarki, Thunberg stara się uświadomić globalnej społeczności olbrzymi problem: skutki niszczycielskiego wpływu człowieka na Ziemię.
Slat też był nastolatkiem, który “pouczał dorosłych”

Historia The Ocean Cleanup sięga roku 2013, gdy Boyan Slat miał zaledwie 19 lat i zdążył już zdobyć olbrzymi kredyt zaufania. Kredyt, dodajmy, niemały, bo na jego innowacyjny pomysł zrzuciło się sporo osób, a kwota darowizn przekroczyła 30 milionów dolarów. Pomysł na oczyszczanie oceanów z plastiku zrodził się w głowie Holendra jeszcze wcześniej. Pierwotnie był to projekt szkolny, zatem kiedyś był on w tym samym miejscu, w którym obecnie jest Greta. Różnica polega na tym, że po chwilowym szumie Boyanowi dano święty spokój. Ten zaś w 2018 rozpoczął wodowanie swoich dryfujących systemów oczyszczających (ostatnie urządzenie ma zostać zwodowane w roku 2020).
Dziś 25-letni wynalazca w pełni poświęca się pracy. O jego dokonaniach nie jest głośno – bo nie musi. Najważniejsze, że The Ocean Cleanup prężnie działa, a o Slacie można usłyszeć sporadycznie, czy to przy okazji szukania durnych “argumentów” przeciw skądinąd słusznej złości Grety Thunberg na polityków, czy przy okazji łączenia sił z Pornhubem w celach proekologicznych. Zważywszy jednak na to, że do 2025 The Ocean Cleanup będzie w stanie zebrać około 50% śmieci z tak zwanej Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci, już teraz zespół towarzyszących Slatowi naukowców rozpoczął pracę nad kolejnym projektem.
The Ocean Cleanup spróbuje zaradzić problemowi u jego ujścia, to jest – źródła.
Pracownicy The Ocean Cleanup nie zamierzają wykonywać syzyfowej pracy. Jak na światłe umysły przystało, naukowcy zaczęli więc szukać rozwiązania kolejnego, znacznie istotniejszego problemu. Wyławianie śmieci z oceanów mogłoby bowiem trwać bez końca, a przecież skądś te śmieci tam się biorą. Właśnie dlatego organizacja wzięła na cel rzeki, które dostarczają do oceanów największą liczbę odpadów. Badając temat i bacznie przyglądając się statystykom, The Ocean Cleanup wytypowano tysiąc rzek. Z jednej strony liczba ta robi wrażenie, z drugiej to zaledwie 1% wszystkich rzek na świecie. Te, które zespół Slata wziął na cel, nie są jednak przypadkowe. Zgodnie z ustaleniami naukowców, wytypowane rzeki dostarczają do oceanów aż 80% wszystkich dryfujących odpadów. W ciągu pięciu lat ma się to zmienić.
Nowy projekt organizacji nosi nazwę Interceptor. Podobnie jak w przypadku poprzedniego urządzenia, także to przystosowane do rzek będzie w pełni autonomiczne. Jego konstrukcja przeszła już testy i jest właściwie gotowa do wdrożenia. Problemem mogą okazać się jedynie… pieniądze. Szacunkowy koszt Interceptora to 700 000 dolarów. Zważywszy na to, że większość wytypowanych rzek znajduje się w Azji Południowo-Wschodniej oraz Afryce, a więc regionach dość ubogich, taki wydatek może nadszarpnąć budżetami zainteresowanych. Prawda jest jednak taka, że w rzeczywistości będzie to inwestycja – zarówno w przyszłość ludzkości, jak i poprawę lokalnej sytuacji. Może się więc okazać, że projekt przyjmie się bardzo dobrze i ułatwi The Ocean Cleanup oczyszczanie oceanów, które i tak zapewne potrwa lata, jeśli nie dekady.
Jak na razie pracę rozpoczęły dwa Interceptory – jeden na rzece Klang w Malezji, drugi u ujścia Ciliwungi w Dżakarcie (Indonezja). Kolejne dwa niedługo zaczną działać w delcie Mekongu (Wietnam) oraz w Santo Domingo (Dominikana). Trwają także rozmowy dotyczące kolejnych urządzeń – Królestwo Tajlandii już zamówiło jeden Interceptor dla Bangkoku, a zakup rozważają także władze Kalifornii.
Źródło: theoceancleanup.com