News will be here

Ile też można czytać? Dwie godziny dziennie? Trzy? Seriale, z kolei, mnie nie kręcą. Oglądam Teatr Tv na VOD. Polecam, za darmo! Jest w tych dziełach coś niesłychanie szlachetnego, z jeszcze poprzedniej epoki takie… piękno z genów, nie z wychowania. Wczoraj włączyłem sobie „Skiz” w reżyserii Olgi Lipińskiej. Och, ta Zapolska to znała życie, naprawdę! Wszyscy kojarzą ja z Dulską, zresztą to znakomity utwór, ale… Zobaczcie sobie "Żabusię" – tę starszą, też Olgi Lipińskiej z Joanną Żółkowską i Januszem Gajosem, albo tę nowszą, Anny Wieczur-Bluszcz, z Kamilą Baar i Mateuszem Damięckim. Choć scenę kradnie kolegom Arkadiusz Janiczek. A najlepiej oba, bo czasu nam nie brak, prawda?

Także zupełnie za darmo możecie zobaczyć jeden z najlepszych spektakli dyplomowych wszech czasów „Do dna” w reżyserii Ewy Kaim. To nie to samo, co na żywo, gdyż z tego przedstawienia wyfruwa się niczym gołębica (tak, dr Strossmayer), ale sytuację mamy ekstraordynaryjną. Zapach kurzu z kurtyny musimy sobie tylko wyobrazić. W telewizji pokazali też "Widnokrąg" Wiesława Myśliwskiego w reżyserii Michała Kotańskiego, to rejestracja przedstawienia z kieleckiego teatru im. Stefana Żeromskiego. Jestem wyznawcą Myśliwskiego; warto zatem, bo po pierwsze - dobrze się ogląda i jest zgodne z i duchem i literą autora, a po drugie – Wojciech Niemczyk jest świetny. Obejrzę sobie to na spokojnie na VOD, co i Państwu, w tym oceanie wolnego czasu, rekomenduję. 

A propos dra Strossmayera. Otóż jest taka czeska komedia "Szpinak czyni cuda". Rok 1977, podobnie jak Szpitala na Peryferiach. Niezwykle zabawna historia o tym, że… szpinak czyni cuda. Nie będę może spojlerował, ale kiedy już beznadzieja Was napadnie, ręczę, że ten film, przywróci Wam siły witalne. Mało intelektualne to kino – uprzedzam- lecz niesłychanie śmieszne.  Można też zobaczyć za darmo. Przypomniałem sobie też w tym czasie zarazy „Dobrze się kłamie” Paolo Genovese. To chyba jeden z tych filmów, które poruszają tylko za pierwszym razem. Natomiast „Metoda” Pineyry, choć 15 lat minęło i ździebko inaczej się rekrutuje ludzi (jak sądzę), wciąż robi wrażenie. Zresztą, kto wie, czy historia koła nie zatoczy i czy do tych – no właśnie – metod świat nie wróci.

Na czas epidemii wyznaczyłem sobie lekturę obowiązkową. Mam ambicję przeczytać sześć tomów opowiadań Iwaszkiewicza - zacząłem od końca.

Czyta się je świetnie, ale potrzebny wygodny fotel bądź szezlong, pled i brak zakłóceń z zewnątrz. Inaczej przez tę piękną prozę się prześliźniecie jedynie, a szkoda. Dobrze się też czyta "Rodericka Hudsona" Henry'ego Jamesa. Ten facet NAPRAWDĘ umiał pisać. Tam nie ma niepotrzebnego myślnika, słowa, zdania. Sięgnijcie po tę pozycję, warto! Nie warto z kolei sięgać po "Płynąć w ciemnościach". Rzecz głośna, polskiego młodego autora mieszkającego od lat za granicą. Podobno na zachodzie zrobił furorę, to trochę dziwne, bo czegoś tak niedobrego nie czytałem od lat. Niekonsekwentne, jednowymiarowe, źle napisane (albo przetłumaczone). I stracona szansa na piękną opowieść o miłości w okropnych czasach.

Podróży, obecnie, nie planuję żadnych. Zupełnie nie wiadomo, co będzie. Linie lotnicze, prawdopodobnie, będą miały duże problemy finansowe, co będzie miało wpływ na ceny biletów. Podrożeją z pewnością. Może te po Europie nie aż tak odczuwalnie (oby), ale te międzykontynentalne – z pewnością.

Wiadomo na pewno, że póki co, zostajemy w domu. Musimy to wszystko, po prostu, przeczekać.

Dużo zdrowia życzę!

News will be here