News will be here
“Bracia ze stali” – serca z plasteliny [Recenzja]

Kto już nadrobił wszystkie oscarowe zaległości, ten może szukać w kinie czegoś innego. Emocji dostarczy z pewnością dramat “Bracia ze stali” Seana Durkina. Co do zaoferowania ma historia rodziny, w której wrestling wysysa się z mlekiem matki?

Film “Bracia ze stali” opowiada o burzliwych losach rodziny von Erichów, która naznaczona jest klątwą. Wieloosobowa familia związana jest z wrestlingiem. W tej dyscyplinie sukcesy odnosił najpierw ojciec (Holt McCallany), który teraz trenuje synów. Najstarszy, Kevin (Zac Efron), jest pretendentem do tytułu mistrza wagi ciężkiej. Kerry (Jeremy Allen White) marzy o olimpiadzie, David (Harris Dickinson) depcze po piętach starszym braciom i zjada go ambicja. Tylko najmłodszy z von Erichów, Mike (Stanley Simons), wydaje się nie zainteresowany sportem, ale i on w końcu stanie na ringu. Losy braci splatają się w serii dramatycznych wydarzeń, które wystawią na próbę ich rodzinne relacje.

“Bracia ze stali” to sportowy dramat w stylu retro

Fragment plakatu do filmu “Bracia ze stali” (2024, reż. Sean Durkin), fot. A24.

Akcja filmu “Bracia ze stali” rozgrywa się w dużej mierze w Teksasie lat 70. Paleta barw utrzymana w odcieniach sepii, brązu i pomarańczy podkreśla osadzenie akcji w innej epoce, przywołując skojarzenia z wyblakłą pocztówką. Reliktem innej epoki jest tu również postać ojca, który projektuje na dzieci swe dawne ambicje. Jemu się nie powiodło, więc to oni mogą przywrócić honor rodzinie. Muszą. Bracia nie tylko rywalizują między sobą, wciąż pokonując własne bariery, często kosztem zdrowia fizycznego i psychicznego, ale twardy ojciec wciąż każe im robić więcej, szybciej, mocniej. Nie znosi sprzeciwu, nie interesują go emocje. Kolejne zwycięstwa na ringu mają gorzki posmak. Praca nigdy się nie kończy.

Łatwo się domyślić, że nieustanna presja i toksyczne zachowanie ojca sprawiają, że chłopaki nie mają łatwego życia. Mimo że realizują się w sporcie, to wciąż słyszą, że muszą być lepsi. O swoich wątpliwościach i marzeniach nie mają z kim pogadać - ojciec widzi dla nich tylko jedną drogę. Oparciem nie jest niestety również matka (Maura Tierney), która ginie w cieniu ojca, poświęcając dla rodziny własne ambicje. Tak, jakby widząc, że marzenia męża się nie spełniły, sama wstydziła się czerpać radość ze swoich. W głębi duszy i ona jest nieszczęśliwa, a w takich warunkach trudno o zdrowe wychowanie młodych mężczyzn.

Pot, krew i łzy

Holt McCallany w “Braciach ze stali” (2024, reż. Sean Durkin), fot. A24.

Mimo że “Bracia ze stali” wydaje się dramatem sportowym jakich wiele, to pod powierzchnią opowieści o sukcesach okupionych potem, krwią i łzami, kryje się mroczna głębia historii klanu von Erichów. W początkowym monologu bohater grany przez Zaca Efrona informuje widzów, że nad jego rodziną krąży klątwa. Patrząc na liczbę tragedii, które po kolei dotykają kolejnych jej członków, trudno się z tą tezą nie zgodzić. Ale równie ciężko nie zauważyć, że w dużej mierze mężczyźni sami na siebie sprowadzają nieszczęścia. To wypadkowa bezwzględnego posłuszeństwa wobec zaborczego ojca, chorej ambicji i dążenia do doskonałości po trupach. Mieszanka wybuchowa.

Sean Durkin nie zapomina, że wrestling to spektakl. Wydaje się wręcz, że tytułowi “Bracia ze stali” grają podwójne role. Gdy wchodzą na ring jako niepokonani championi wrestlingu i poza nim, gdy w domu muszą ukrywać prawdziwe uczucia przed własnym ojcem. Zac Efron obdarza swojego bohatera czułością i dziecięcą naiwnością, które ukrywa pod górą mięśni. Chce pomóc młodszym braciom, ale nie potrafi podjąć zdecydowanych kroków, by to zrobić. Z kolei kreacja Jeremy’ego Allena White’a sprawia, że widz może zadać sobie pytanie, czy nieszczęśliwy wypadek był właśnie tylko tym. Jednak mistrzowski pas za najlepszą kreację aktorską powinien otrzymać Holt McCallany. Jako zaślepiony własnymi niepowodzeniami z przeszłości bohater, który niszczy życie kolejnym synom, jest absolutnie fascynujący. Nienawidzi się jego postaci, ale podziwia aktorstwo.

“Bracia ze stali” uderzają momentami w ckliwe tony, a nagromadzenie tragedii, które przewijają się przez fabułę, wystawia niekiedy wiarę widza na próbę. Jak się okazuje, rzeczywistość była jeszcze straszniejsza. Film Durkina oparto na prawdziwej historii wrestlerskiej rodziny z Texasu, która została nieco złagodzona na ekranie. W rzeczywistości dwóch synów zostało na potrzeby filmu splecionych w jedną postać. Może to i lepiej, bo nawet w obecnej formie “Bracia ze stali” nie biorą jeńców.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.
News will be here