News will be here
Kadr z filmu "Asteroid City" (reż. Wes Anderson, 2023), fot. Universal Pictures

Na ekranach można już oglądać "Asteroid City" – kolejny film Wesa Andersona. Czy pastelowe kolory, symetryczne kadry i gwiazdorska obsada, a więc elementy charakterystyczne dla twórczości reżysera, ponownie są gwarancją sukcesu? Sprawdzamy!

Film “Asteroid City” to tak naprawdę szkatułkowa, dwupoziomowa opowieść o wydarzeniach przedstawionych w pewnej sztuce teatralnej. Jej akcja rozgrywa się w latach pięćdziesiątych XX wieku. W tytułowym miasteczku położonym pośrodku niczego spotyka się grupa niezwykle uzdolnionych dzieciaków i ich opiekunów. Genialna młodzież to finaliści konkursu talentów, których wynalazki mogą odmienić oblicze świata. Podczas ceremonii wręczenia nagród spore zamieszanie wywołuje jednak pojawienie się… kosmity.

“Asteroid City”, czyli recykling filmowego stylu

Asteroid City, Wes Anderson, 2023, Universal Pictures
Multiplikacja ekranu w filmie “Asteroid City” (reż. Wes Anderson, 2023), fot. Universal Pictures

Twórca filmów “Moonrise Kingdom. Kochankowie z księżyca” czy “Grand Budapest Hotel” przyzwyczaił widzów do swojego charakterystycznego stylu. W “Asteroid City” dostajemy natomiast wszystko to, z czym kojarzymy filmy Wesa Andersona. Ekscentryczni bohaterowie znów wypełniają symetryczne kadry w świecie pełnym pastelowych kolorów, podczas gdy fabuła jest zbiorem zabawnych anegdot, a jej epizodyczny charakter może tłumaczyć liczba przewijających się przez ekran postaci. Poszczególne fragmenty zostały powiązane wątłą nicią fabularną, a wprowadzenie całości w ramy opowieści w opowieści dodatkowo podkreśla sztuczność przedstawionego świata.

Problemem “Asteroid City” jest jednak fakt, że wszystko to już widzieliśmy – zarówno w filmach samego Andersona, jak i tych, które mniej lub bardziej umiejętnie imitują jego styl. O ile “Genialny klan” czy “Podwodne życie ze Steve’em Zissou” potrafiły zaangażować, zadziwić, rozbawić i wywołać emocje, o tyle “Asteroid City” obejrzałem z kamienną twarzą. Dawne sztuczki, bezrefleksyjnie powtarzane tu kolejny raz, przestały robić wrażenie, styl jakby stracił na atrakcyjności, a poszatkowana fabuła i podkreślenie sztuczności poprzez teatralną klamrę nie pozwoliły zaangażować się w losy postaci. Mimo że dostajemy tu ekscentryczny humor, będący ogromną zaletą “Grand Budapest Hotel” czy “Fantastycznego Pana Lisa”, to i on był mi jakoś obojętny – niczym żart, który przestał bawić opowiedziany o kilka razy za dużo.

Przerost formy nad treścią, ale jaki stylowy!

Asteroid City, Wes Anderson, 2023, Universal Pictures
Multiplikacja ekranu w filmie “Asteroid City” (reż. Wes Anderson, 2023), fot. Universal Pictures

Przez ekran w “Asteroid City” przewija się cała plejada gwiazd. Tilda Swinton, Tom Hanks, Bryan Cranston, Scarlett Johansson, Steve Carell, Edward Norton, Jeff Goldblum, Margot Robbie, Willem Dafoe i inni. To występy, które w innych filmach mogłyby zostać zaliczone jako cameo. Posągowe postaci w umownym świecie są ograniczone przez czas ekranowy – nawet najlepsi aktorzy w takim tłumie nie mają miejsca, by zbudować coś wiarygodnego. Zresztą Anderson chyba nie miał takiego celu, bo obdarzył swych bohaterów pojedynczymi cechami, często typowo komediowymi.

Zmęczenie szkicowymi fabułami i powtarzalnym stylem poczułem już podczas seansu poprzedniej produkcji reżysera – “Kuriera Francuskiego z Liberty, Kansas Evening Sun”. Mimo to miałem nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy. W “Asteroid City” Wes Anderson pokazuje jednak te same sztuczki, którymi karmi widzów od dwóch dekad. Chciałbym zobaczyć coś nowego. Fabułę, gdzie nie odwraca się uwagi od sedna scenariusza poprzez epizodyczną strukturę. Bo nawet jeśli w nowym filmie Andersona doszukamy się metafory aktualnych leków społecznych ubranych w staromodną historię o kosmicie i miasteczku pośrodku niczego objętym kwarantanną, to ginie ona pod grubą warstwą Andersonowego przepychu, który tym razem sprawia wrażenie pustej popisówki.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.
News will be here