News will be here
"Dolina Bogów" Lecha Majewskiego wreszcie w kinach

Nigdy nie ukrywałem, że lubię filmy dziwne, nieoczywiste, wychodzące poza schematy i rozrywkowy aspekt kina. Lech Majewski jest zaś ich mistrzem – jednym z niewielu, jacy jeszcze tworzą. Abstrahując już od tego, że podziwiam jego twórczość całościowo (a mówię przecież o człowieku, który pisze, maluje i kręci filmy), imponuje mi jego bezkompromisowość, na jaką mało kto ma dziś odwagę, a za którą nieraz przychodziło panu Majewskiemu zderzyć się ze ścianą niepochlebnych recenzji. I bez wątpienia "Dolina Bogów" doskonale się w ten rys artystyczny wpisuje, bo choć mówimy o produkcji hollywoodzkiej, nie sposób porównać ją z kinowymi hitami.

Po wielomiesięcznym wyczekiwaniu "Dolina Bogów" wreszcie trafi do kin

Josh Hartnett, Lech Majewski, Dolina Bogów, Galapagos Films
Josh Hartnett (kadr z "Doliny Bogów"), fot. Galapagos Films

Niektórzy mogli zobaczyć "Dolinę Bogów" już w zeszłym roku. Film debiutował podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, miesiąc późnej trafił też do konkursu głównego Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Produkcja wzbudziła spore emocje, zwłaszcza jeśli chodzi o skrajnie odmienne oceny krytyków. Część oceniła najnowszy film Lecha Majewskiego bardzo nisko, część doceniła jego walory artystyczne. Idąc do kina, warto więc pamiętać, że nie jest to produkcja rozrywkowa, a artystyczna właśnie. Czego zresztą można by się spodziewać po twórcy pokroju Majewskiego?

Mieszane oceny po debiucie i fakt, że nie mówimy o magnesie na masy, sprawiły, że "Dolina Bogów" trochę poczekała na wejście do kin. Gdy w końcu zapowiedziano premierę, pandemia wymusiła zmianę. Minęło kilka kolejnych miesięcy, ale film wreszcie trafi na wielki ekran.

Premierę zapowiedziano na 21 sierpnia – nic więc raczej nie sprawi, że niemal w jej przededniu plany ponownie ulegną zmianie. Produkcja ma natomiast sporo atutów, które mogą przyciągać. Już sam fakt, że mówimy o Polaku, który jak mało kto znad Wisły został doceniony na Zachodzie, powinien wystarczyć. Lech Majewski nie jest jednak szczególnie dobrze wypromowany w naszym kraju (a szkoda). Pomocne mogą okazać się też nazwiska takie jak John Malkovich, John Rhys-Davies czy Josh Hartnett, ale i one nie sprawią, że widz nieprzygotowany wyjdzie z kina zadowolony. "Dolina Bogów" jest bowiem wyjątkową mieszanką historii o najbogatszym człowieku na świecie, wierzeń Indian z plemienia Nawaho i... fantastyki.

Tytułowa Dolina Bogów odnosi się do rzeczywistej doliny w południowo-wschodnim Utah, łącząc się z indiańskimi legendami. Nawahowie wierzyli bowiem, że Bogowie zamknięci są w tamtejszych skałach. To jednak nie przeszkodziło Wesowi Taurosowi (John Malkovich) w wykupieniu świętych ziem i rozpoczęciu ich eksploatacji. Wszystkiemu bacznie przyglądał się natomiast John Ecas (Josh Hartnett), pracujący nad biografią bajecznie bogatego biznesmena. To, co zobaczył, wykracza jednak poza naszą rzeczywistość. Fantastyka, momentami ocierająca się o science fiction, w takiej scenerii musi budzić ciekawość! Niekoniecznie jednak przypadnie do gustu każdemu. W tym przypadku trzeba więc myśleć, że do kina idziemy nie na film, a na Lecha Majewskiego.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here