News will be here
Kadr z niezależnego filmu animowanego "Kot Fritz" (reż. Ralph Bakshi, 1972), fot. Fritz Productions/Cinemation Industries

Każdy, kto regularnie styka się z mniej lub bardziej popularnymi animacjami, w końcu zauważy, iż rysowane bądź wyczarowane przez komputerowych grafików historie mają w sobie nieskończoną możliwość eksperymentu.

Odkąd filmy animowane, podobnie jak komiksy, zaistniały w masowej świadomości nie tylko jako rozrywka dla dzieci, ale pełnoprawna gałąź współczesnej sztuki, coraz większa liczba widzów zaczęła dostrzegać niezwykły potencjał tkwiący w tej dziedzinie X Muzy. Jej możliwości eksperymentalne wynikają natomiast z faktu, że światem sztuki animowanej rządzi formalna umowność. To filmy i seriale, które ogrywają estetykę celowo przerysowaną.

W przeciwieństwie do dzieł opartych o kreacje żywych aktorów filmy animowane bronią się przed ograniczającym skojarzeniem z rzeczywistymi realiami. Twórcy mają więc szansę na odrzucenie przewidywalnej racjonalności i zamiast silić się na symulowanie, czy też po prostu odtwarzanie realiów, są w stanie wykreować własne, nietuzinkowe realia. Są także w stanie wykonać manewr, którego nie uświadczymy w kinie aktorskim. Mianowicie, mogą popełnić dzieło ostatecznie oryginalne, czyli niemające zupełnie nic wspólnego z pozakinowym uniwersum.

Filmy animowane bardzo często są wynikiem ciężkiej pracy niezwykle kreatywnych umysłów

Krótkometrażowa animacja Davida Lyncha

Być może nawet bardziej kreatywnych niż tych pracujących przy filmach aktorskich. Zresztą, w pewien sposób moglibyśmy uznać procesy twórcze animacji i kina aktorskiego za dwie skrajnie przeciwne filozofie kulturotwórcze. Podczas gdy kino z żywymi ludźmi zawsze wybiera między konserwatywną rekonstrukcją zdarzeń a ich postmodernistyczną dekonstrukcją, filmy animowane wiążą się z konstrukcją. Nawet kiedy wpadają w pułapkę intertekstualności, i tak stawiają na radykalną, wyrażaną wizualnie subiektywność. Ponieważ filmy animowane cechuje narracja stuprocentowo obciążona całkowicie osobistym punktem widzenia, poziom idiosynkrazja wizji jest zazwyczaj o wiele wyższy niż kinie aktorskim.

Kino animowane to też prawdziwy wehikuł filmowej transgresji

Fragment niesławnego “Kota Fritza” Ralpha Bakshiego

Udało się to zauważyć już wielokrotnie. Autorzy animacji oczywiście nie muszą, ale zawsze mogą pójść o kilka kroków dalej w artystyczną prowokację czy przekroczenie kulturowych tabu niż autorzy kina aktorskiego. Powodem takiego stanu rzeczy jest przytoczona już wcześniej umowność formy. Dzięki niej filmowcy są w stanie przenieść na ekrany każdy pomysł, nawet taki, który łamałby wszelkie reguły popkulturowej gry. Ogranicza ich jedynie ich własna wyobraźnia.

Filmy animowane tętnią zatem potencjałem, o którym kino aktorskie może tylko pomarzyć

MirrorMask, Dave McKean, Neil Gaiman, filmy animowane
Kadr z eksperymentalnego filmu “MirrorMask” (2005) Dave'a McKeana (scenariusz i reżyseria) oraz Neila Gaimana (scenariusz)

Ich autorzy są w pewnym sensie na wygranej pozycji, jako że mogą sobie pozwolić na zdecydowanie więcej niż typowy, hollywoodzki reżyser. Oczywiście nie każdy animator wykorzystuje okazję do odważnego eksperymentowania, natomiast bogactwo kreatywnych możliwości jest w rysowanych fabułach wręcz niewyczerpywalne.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here