Aforyzm, czyli sztuka zwięzłej, aczkolwiek wielowymiarowej myśli, przed laty był bardzo istotnym elementem świata literatury i filozofii. Postaci takie jak Nietzsche, Cioran czy Shaw zasłynęły publikacjami kolekcjonującymi krótkie, ostre jak brzytwa myśli i dzięki owym dziełom zapisały się w historii światowej humanistyki.
Dziś, w epoce powszechnie dostępnych krótkich komunikatów twitterowych, aforystyka przestała być ekscytująca. Skoro każdy posługuje się podobną formą wypowiedzi, to nikomu nie imponuje jej literacki odpowiednik. Natomiast mimo wszystko wciąż warto wracać do klasycznych mistrzów kompaktowych fraz. Jedną z wartości reprezentowanych przez aforyzmy jest bowiem esencjonalność myśli.
Pojedyncze zwroty, w których odległość od prologu do epilogu jest bardzo niedaleka, często funkcjonują jako ekstrakt z wieloletnich filozoficznych namysłów autora. Są jednocześnie podsumowaniem koncepcji, które pisarz czy poeta forsuje od dekad, oraz osobistym komentarzem – post scriptum dopisanym do dzieła jego życia.
Ponadto aforyzmy są najlepszym sprawdzianem umiejętności literackich
Prawdziwego mistrza słowa nie poznaje się po wielostronicowych księgach. Takowe pozwalają bowiem na spokojne rozwinięcie pomysłu, cierpliwe brnięcie ku satysfakcjonującemu finałowi. Tymczasem kilkuzdaniowe stwierdzenia wymagają refleksu i lotności. Nie pozwalają zrobić rozbiegówki, każą od razu przejść do rzeczy. Działają w myśl zasady “albo teraz, albo w ogóle”.
Co więcej, aforyzmy mają w sobie siłę zapamiętywalności. Właściwie można powiedzieć, że funkcjonują jak gotowe cytaty. Słowa Buddy czy Schopenhauera mają niezwykle łatwą drogę do podświadomości. Ich żwawy rytm sprawia, że zapisane słowa stają się czymś więcej niż wyrazami wydrukowanymi na papierze.