News will be here
“Parker: Edycja Martini” – hardboiled w komiksowej formie [Recenzja]

Dzięki wydawnictwu Nagle Comics na rynek ponownie trafia "Parker", czyli adaptacja powieści kryminalnych Richarda Starka. Tym razem otrzymujemy wydanie w dużym formacie i z mnóstwem dodatków, na jakie dzieło Darwyna Cooke'a absolutnie zasługuje.

Parker żyje wygodnie. Mieszka w hotelach, jada w restauracjach i zadowala piękną żonę. Na wszystko to pozwalają mu starannie dobierane skoki. Jednak pewnego razu nieuczciwy wspólnik postanawia odebrać mu wszystko: dolę z napadu, ukochaną i życie. Tylko cudem Parker wychodzi z tego cało, a w więzieniu obmyśla plan zemsty. Jest prosty: chce dorwać faceta, który go wystawił i odzyskać kasę. Nie jest to takie proste, bo mężczyzna wniknął w struktury mafii, a pieniędzmi spłacił dawny dług. Mimo to Parker jest gotów wypowiedzieć wojnę całemu światkowi przestępczemu, by odzyskać to, co jego.

Parker – twarda szczęka i ciężkie pięści

Kadry z komiksu “Parker: Edycja Martini”, rys. Darwyn Cooke, fot. Nagle Comics.

W albumie “Parker: Edycja Martini” otrzymujemy dwie długie opowieści (“Drapieżca” i “Syndykat”). Uzupełniają je krótkie historie (czyli “Człowiek, o twarzy zbiega” i “Ten siódmy”). Nie licząc ostatniej, najkrótszej fabuły, reszta tworzy konsekwentną całość. Najpierw Parker odbiera, co jego (“Drapieżca”), ale w konsekwencji tych czynów, znajduje się na celowniku gangsterów z Nowego Jorku (“Syndykat”) i musi zmienić tożsamość (“Człowiek, o twarzy zbiega”). Może albo uciekać, albo przejść do kontrataku. Łatwo zgadnąć, co wybierze.

“Parker” to trzymający w napięciu kryminał, który chętnie korzysta z archetypicznych tropów dla tego gatunku. Małomówny Parker wpisuje się w cały poczet twardzieli, którymi kierują proste zasady. Całość została opowiedziana z narracyjnym wyczuciem i wizualnym pomysłem. Cooke, zbierający doświadczenia jako animator pod okiem Bruce’a Timma, doskonale radzi sobie z przeniesieniem szorstkiego tekstu Richarda Starka na komiksową formę. Rysownik dużo pozostawia samemu obrazowi, często operując kadrami bez dialogów czy narracji tekstowej. Kiedy trzeba, garściami czerpie z literackiego pierwowzoru. Rysunki utrzymuje w monochromatycznych barwach, które w połączeniu z dodatkiem rastrów nadają komiksowi wyjątkowy klimat retro. Narracja wizualna jest płynna, natomiast Cooke nie boi się eksperymentów formalnych (stylizując niektóre fragmenty komiksu np. na stardawne paski gazetowe).

Brutalny świat amerykańskiego podziemia

Kadry z komiksu “Parker: Edycja Martini”, rys. Darwyn Cooke, fot. Nagle Comics.

“Parker” ukazuje się po polsku już po raz drugi, bo lata temu cztery albumy o przygodach tego twardziela wydał u nas Taurus Media. Teraz otrzymujemy wydanie w powiększonym formacie i z licznymi dodatkami, które zbiera dwie z czterech adaptacji powieści Richarda Starka. Komiks Darwyna Cooke’a zasługuje na tak wypasioną edycję. Komiks otwiera wstęp komiksiarza, a także zapis długiej rozmowy między nim, redaktorem Scottem Dunbierem, dziennikarzem Tomem Spurgeonem i scearzystą Edem Brubakerem. Do tego dochodzą dodatkowe ilustracje, również takie, które nawiązują do filmowych wcieleń Parkera (a tych było na przestrzeni lat całkiem sporo, mimo że w większości z nich bohater nazywał się inaczej).

Parker to fascynujący antybohater, niejednoznaczny moralnie, któremu gruboskórność dodaje uroku. Zwalisty, o kwadratowej szczęce i wielkich łapskach, który potrafi zabić gołymi rękami, ale częściej ucieka się do podstępu, wykorzystując własny spryt i cudzą naiwność. Lektura komiksu zabiera nas do Ameryki lat 60., gdzie faceci byli twardzi, kobiety łatwe, a po cudzą kasę wystarczyło wyciągnąć rękę. Mimo że komiks pęka od nawiązań do groszowej literatury i kina czarnego (sekwencja operacji plastycznej przywodzi na myśl chociażby “Mroczne przejście” z Bogartem z 1947 roku), to odnajdą się tu również ci czytelnicy, którzy dopiero chcą poznać ten typ literatury. “Parker” to absolutnie obowiązkowa lektura dla każdego fana kryminałów lub kina noir – tym razem została wydana w formie, która w pełni pozwoli docenić ten doskonały komiks.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.
News will be here