News will be here
Do Dzienników Szczepana Twardocha podchodziłem z daleko idącą rezerwą. Wydaje mi się, że jest coś na granicy bezczelności, gdy 35-letni prozaik wydaje memuarystykę. Owszem, Julia Hartwig, owszem – Pilch, ale Twardoch? Przyjdzie na to czas, przyjdzie czas… - myślę. Tymczasem Wieloryby i ćmy pochłonąłem w dwa wieczory, zrobiłem wiele notatek na marginesach, i uważam, że książka jest po prostu świetna. Owszem, są słabsze miejsca – trochę mnie znużyły wspomnienia ze Spitsbergenu, ale te – o codzienności – są znakomite. Rozmowy z synami – po prostu wzruszające, relacje z pijatyk z kumplami – braterskie, a refleksje o podróżowaniu – dojmująco niepopularne. I to właśnie one trafiły do mnie jakoś najmocniej, bo przez lata szukałem powodów, dla których tak bardzo ciągnie w świat. I Twardoch mi je podał za zaledwie 39.90. Wiecie, po co się podróżuje? Ja chyba nie miałem odwagi powiedzieć tego głośno – on może. Otóż - po nic. I to jest wspaniałe. PS. Google nie znajduje frazy „przestrzeń antropofugalna”. Okładka książki Wieloryby, źrodło wydawnictwoliterackie.pl
News will be here