Na zimowe wakacje wziąłem do czytania książkę, o której pisał Twardoch w swoich dziennikach. Jak będzie zła, to napiszę do prozaika obraźliwego maila. A jak będzie dobra - to sobie poczytam na plaży czy gdzieś tam. Cegła prawdziwa, ponad 800 stron, starczy na długo – pomyślałem.
Guzik. Połowę połknąłem już w samolocie.
Ostatnia, wydana już po śmierci Autorki książka, jest – mówiąc najkrócej – arcydziełem. Oriana Fallaci przez 10 lat zbierała w archiwach na całym świecie dokumenty związane ze swoją rodziną, zarówno po mieczu jak i kądzieli, fakty opisała, w kontekście historycznym umieściła, a resztę – po prostu zmyśliła.
Powieść zaczyna się od historii miłości Carla Fallaciego i ukochanej praprapra…babki Catheriny, kończy się… no cóż, jeszcze przed II wojną. A w międzyczasie mamy podróż przez ogarnięte gorączką złota Stany, przez Polskę pod zaborami (sic!), małe włoskie księstewka bez przerwy najeżdżane i grabione przez Francuzów bądź Austriaków, mamy Florencję, Turyn, a w tym wszystkim zwykłych (i niezwykłych) ludzi próbujących po prostu żyć.
Kapelusz cały w czereśniach jest świetnie napisaną i starannie przetłumaczoną opowieścią o przypadku ,o przeznaczeniu, o miłości, poświęceniu, o głodzie wiedzy, o ludzkich wyborach i o ich konsekwencjach.
To bardzo piękna książka. Koniecznie proszę przeczytać.