News will be here
Mamy oto uniwersytecki kampus, Martha i George przyjmują gości – Nicka i Skarbie. Rozmawiają, przekomarzają, a potem… badają granice, by następnie je przekraczać w okrutnej i poruszającej grze. Rzecz o skutkach wypowiedzianych i przemilczanych oczekiwań, o rozczarowaniach, o goryczy, o pozorach, wreszcie - o przegranym życiu, często - na własne życzenie. Tekst Edwarda Albee przełożył na nowo sam reżyser. To tłumaczenie jest bardzo mocne, wulgarne niekiedy, ale dzięki temu całość tekstu „gra” bez jednej fałszywej nuty. Ewa Kasprzyk w roli Marthy jest znakomita. Cóż, tekst jakby pisany pod tę właśnie aktorkę, która po mistrzowsku zagrała kobietę jednocześnie pełną życia, ale i przegraną, pełną strachu przed samotnością i starością. Świetny jest partnerujący jej Krzysztof Dracz, którego George pozornie ze spokojem znosi krzyż swojego małżeństwa. Pozornie… Niestety nieco rozczarowują młodzi – Agnieszka Żulewska i Piotr Stramowski. Wygląda jakby zabrakło na nich pomysłu… Mimo to „Kto się boi Virginii Woolf” jest spektaklem bardzo dobrym, cieszę się, że po bardzo dobrym opolskim debiucie reżyserskim Jacka Poniedziałka („Szklana menażeria”), to przedstawienie także lśni niczym diament. Choć jeszcze nie jak brylant.
News will be here