News will be here

„Matki i synowie” w warszawskiej Polonii tylko pozornie jest spektaklem o tolerancji, o gejach i o AIDS. Owszem, świetny tekst McNally’ego jest głośnym i dość jednoznacznym głosem w tej dyskusji, także  o związkach jednopłciowych, ale przed wszystkim to dojmująca analiza matczynej miłości.

Mamy oto Katherine Gerard, która przyjeżdża do partnera swojego zmarłego na AIDS syna, który to Michael, wraz ze swoim mężem (tak!) wychowuje siedmioletniego syna. Nie bardzo jej się ta wizyta podoba, bo musi sobie poradzić przede wszystkim z nowym znaczeniem wielu podstawowych słów (miłość, syn, mąż), ale choć nie do końca mile widziana - zostaje, próbują… no właśnie - nazwać życie swojego syna, albo - nadać sens jego śmierci. Czy to się uda? Krystyna Janda wspaniała w roli Katherine. Zgorzkniała, staromodna, jędzowata, ale też jednocześnie bardzo zabawna (śmieszna?) i mająca jednak pewien do siebie dystans. Towarzyszą jej na scenie Paweł Ciołkosz i Antoni Pawlicki – obaj świetni, a także Adam Tomaszewski i Antoni Zakowicz, którzy na zmianę grają siedmioletniego Nika, syna pary. Reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia w Warszawie [caption id="attachment_4083" align="aligncenter" width="1200"]Matki i synowie, fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska Matki i synowie, fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska[/caption]
News will be here