News will be here
Fot. Unsplash

Praktyka masowej konsumpcji seriali – kiedyś nazywana maratonem, a dziś binge-watchingiem – jest jednym z najważniejszych czynników kulturotwórczych XXI wieku. To trend warunkujący decyzje na poziomie scenariuszowym oraz marketingowym. Streamingowe serie muszą być skonstruowane fabularnie oraz promowane w taki sposób, by nadawały się do połknięcia w całości podczas pojedynczego seansu.

Kompulsywno-obsesyjny sposób wchłaniania popkultury nie jest oczywiście niczym nowym. Natomiast obecnie fenomen przyswajania sezonu na raz funkcjonuje już nie jako wyzwanie zagorzałych tele- i kinomanów, a jako powszechny, oczywisty sposób spędzania wolnego czasu celebrowany przez niemalże każdego odbiorcę. Przez swą popularność binge-watching pozwala zatem nakreślić interesujący portret psychologiczny współczesnego widza.

W obliczu popkulturowego maratończyka odbija się charakterologiczny rys współczesności

Binge-watching poddany psychologicznej analizie

Specyfika binge-watchingowej skłonności przypomina o niecierpliwym rytmie nowoczesnego obcowania z tekstem kultury. Nasze streamingowe przyjemności mają zatem w sobie aurę pewnego rodzaju nerwowości. Nagromadzenie medialnych treści sprawia bowiem, że seriali się wcale nie ogląda, a gorączkowo nadrabia. Towarzyszy temu podwójna presja. Wewnętrzna objawia się w nieco już wyświechtanym FOMO (Fear Of Missing Out – strach przed p r z e g a p i e n i e m). Z kolei zewnętrzna jest ściśle związana z kontekstem społecznym.

W pierwszym przypadku odbiorca desperacko próbuje zapoznać się ze wszystkimi ważnymi tytułami (co jest zadaniem niemożliwym do wykonania) i naturalnie przeistacza się w odhaczaczo-zaliczacza. Rozpoczynając przygodę z nową serią, chce ją jak najszybciej zakończyć, by zdążyć zająć się kolejną. Takiego widza wciąż nawiedza jednak nieznośne uczucie niedosytu. Jest wiecznie głodnym łakomczuchem marzącym o pożarciu całego świata niczym Sędzia z “Krwawego Południka” Cormaca McCarthy’ego twierdzący, że “nic nie ma prawa żyć bez jego wiedzy”. Analogicznie, w tym przypadku nie ma prawa istnieć serial niezaliczony, nieodhaczony.

Z drugiej strony codziennie przeglądamy ofertę programową Netflixa czy HBO przede wszystkim w celu ubogacenia własnego kapitału towarzyskiego. Najczęściej wybieramy te pozycje, które są wybierane najczęściej. Aby funkcjonować w społeczeństwie jako pełnowartościowa jednostka, musimy mieć w małym palcu fabuły najgłośniejszych serii. Binge-watching oznacza zatem ściganie się z innymi widzami – przyjaciółmi, znajomymi, anonimowymi ludźmi z internetu. To maraton również w sensie dosłownym, obcowanie z owocami kultury sprowadzone do próżnego współzawodnictwa pod hasłem kto pierwszy, ten lepszy.

Pod żadnym pozorem nie wolno zostać z tyłu

Taka niefrasobliwość groziłaby reputacją ignoranta – kogoś, kto nie zdążył zaliczyć najważniejszych tytułów i w rezultacie nie może pochwalić się samodzielnie skomponowanym, końcoworocznym top 10. Żeby jednak dopełnić charakterologiczny rys entuzjasty binge’owania, trzeba jeszcze powrócić do Freuda i przypomnieć sobie o jego teorii popędu śmierci. Idea ojca psychoanalizy sugerująca naturalny pociąg człowieka do działań autodestrukcyjnych znajduje bowiem swoją nowoczesną paralelę właśnie w pragnieniu zaliczania całych sezonów seriali.

Przystępne wyjaśnienie Freudowskiego “popędu śmierci”

Oczywiście Freudowski koncept najbardziej spektakularnie przejawia się w dosłownych przykładach ludzkiego świadomego tańca ze śmiercią, choćby podczas skoku na bungee albo niebezpiecznej jeździe samochodem. Jednakże nie należy ograniczać jego znaczenia do tak jaskrawych sytuacji. Tanatos ujawnia się nie tylko w chwilach skrajnego niebezpieczeństwa, ale również w trakcie tak przyziemnych aktywności, jak oglądanie Netflixa. Pociąg do śmierci objawia się również w żądzy doświadczenia dotyku nicości, w pewnym sensie w powrocie do stanu sprzed narodzin.

To uczucie zatracenia się w niebycie odzwierciedla stan hipnozy, w jaki wprowadza nas kilkunastogodzinny serialowy maraton. Binge-watching pozwala doznać komfortu absolutnej bierności. Spędzając szóstą czy siódmą godzinę z serialem, przestajemy być świadomymi odbiorcami. Nasza zdolność skupienia uwagi ulega powolnemu, metodycznemu samounicestwieniu. Netflixowy maraton przeistacza nas w żywe trupy, przezroczyste zjawy upajające się słodyczą inercji.

Binge-watching wydaje się metaforyczną małą śmiercią, ale inną od la petite mort

Slavoj Žižek o kulturze biernego oglądania telewizji

W języku francuskim to chwytliwe wyrażenie jest synonimem ekstatycznego orgazmu. Tymczasem binge’owa mała śmierć jest wręcz antyekstatyczna. W wersji francuskiej chodzi o intensywność przeżycia, w netflixowej o emocjonalną narkozę. Binge-watching jest więc logiczną odpowiedzią na nieludzkie tempo przepływu informacji w XXI wieku. Masowa konsumpcja kultury masowej jest dziś możliwa jedynie przy zastosowaniu techniki impulsywnego, popkulturowego obżarstwa.

Nieumiarkowane seanse funkcjonują zatem jako mechanizm obronny. Świadomość istnienia nieokiełznanego uniwersum treści sprawia, że perspektywa cierpliwego, refleksyjnego odbioru staje się niemożliwością. Niestety, jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Mianowicie, mechaniczno-automatyczne pochłanianie c o n t e n t u.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here