News will be here
Mark Zuckerberg i Elon Musk – czołowi futuryści naszych czasów podsycają plotki o tym, że staną do walki w oktagonie

Na początku lat osiemdziesiątych Jean Baudrillard tłumaczył, że wszyscy żyjemy w hiperrzeczywistości – dziś francuski filozof nie musiałby nikogo do tej tezy przekonywać. Egzystujemy przecież w erze wojny rozgrywanej na TikToku, podniety odgrywanej na OnlyFans i dyskursu wygrywanego na Twitterze.

Całkiem niedawno na łamach rzeczonego Twittera doszło do incydentu, który jeszcze mocniej potwierdza hiperrealną tezę autora “Symulakr i symulacji”. Oto bowiem Elon Musk i Mark Zuckerberg – dwaj konkurencyjni apostołowie współczesnej technokracji – za pośrednictwem tweetów umówili się na gladiatorski pojedynek. Po krótkiej, aczkolwiek pobudzającej czytelników wymianie zdań, panowie stwierdzili, że na miano czołowego przodownika kapitalizmu można zasłużyć jedynie poprzez triumf w bezpośrednim starciu w formule para-MMA.

Ich twitterowy wybryk błyskawicznie przeobrażony w rzeczywisty wybryk odsłania przed nami tragikomiczny portret nowoczesności

Materiał na temat walki Musk vs Zuckerberg

Szef Tesli i Twittera oraz dyrektor kombinatu Facebookowo-Meta-Threadsowego podjęli bowiem decyzję symptomatyczną, obrazującą specyfikę naszego postmodernistycznego uniwersum. Musk i Zuckerberg – nasi cyberkrólowie, najbardziej wpływowe nazwiska XXI wieku, możnowładcy kolektywnej cyfrowej świadomości – zachowują się w iście dekadencki sposób. Znużeni swoją niebotyczną pozycją odtwarzają bowiem żałosną operetkę zainspirowaną życiem cesarza Kaliguli.

Monotonia barokowego żywota wywołuje w nich potrzebę intensyfikacji intensywnych wrażeń, wykonania gestu przekraczającego przekraczające gesty. Jednak wizja Muska i Zuckerberga walczących ze sobą w klatce jest w pewnym sensie wizją schyłkową. Ukazuje bowiem czołowych futurystów naszego świata jako błaznów, których rzekomo innowacyjne umysły skupiają kreatywną energię przede wszystkim na widowiskowej autopromocji.

Musk i Zuckerberg walczący w klatce stanowią albo scenariusz rodem z gry wideo realizowany tu i teraz, albo koronny argument potwierdzający karykaturalność późnego kapitalizmu

Zuckerberg wypowiada się na temat rywala

Duet najbardziej wyrazistych twarzy ulubionej religii Miltona Friedmana patronuje przedsięwzięciu ewokującemu fabułę absurdalnej kreskówki. Obaj od lat uosabiali groteskowość najnowszej mutacji miłościwie nam panującego porządku ekonomicznego, wyczyniając takie cuda jak konstrukcja bezużytecznej platformy VR-owej, materializacja fantazji o kolonizacji galaktyki czy dewastacja już i tak zdezelowanej koncepcji mediów społecznościowych. Dziś natomiast stawiają istną kropkę nad i. Umawiając się na walkę, Musk i Zuckerberg dopisują bowiem puentę do purnonsensownego dowcipu, pokazując, że ich domniemany geniusz jest tak naprawdę marketingowym sloganem. Z kolei neoliberalna, wolnorynkowa progresywność zaczyna się i kończy na potencji memicznej.

Słynna Baudrillardowska idea zakładała egzystencję w świecie nieodróżniającym prawdy od fikcji, rzeczywistości od symulacji, terytorium od mapy terytorium. Realia, w których przyszło nam istnieć, są logiczną konkluzją dla dywagacji kontrowersyjnego Francuza. Wspomniana wcześniej memifikacja codzienności pozwoliła jego teorii przeistoczyć się w praktykę. Nasza teraźniejszość nakłada memiczną maskę na doświadczenie codzienne i – tak jak u Baudrillarda piszącego o mapie przykrywającej oryginalne terytorium – wymazuje z niej ironiczny cudzysłów. Społeczno-polityczno-kulturalne mechanizmy XXI wieku stały się własnymi karykaturami, a świadectwem ich degradacji jest autoparodystyczne oblicze dwóch najważniejszych kreatorów narracji tej dekady.

Wypowiedź szefa federacji UFC na temat pojedynku Musk vs Zuckerberg
Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here