News will be here
Fot. Jakub Szymczuk/Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

Rozpalający polską wyobraźnię trójkąt Duda – Mazurek – Stanowski, mimo szybko dezaktualizującego się charakteru, w ciągu kilku ostatnich dni doprowadził internet do wrzenia. Rozmowa dwóch najpopularniejszych polskich redaktorów z prezydentem wywołała lawinę komentarzy, które, niezależnie od wydźwięku, przyniosły nowemu projektowi Stanowskiego, Kanałowi Zero, ogromną liczbę kliknięć.

Celowo piszę o scalonym w masywną jedność trio, a nie o odrębnych indywidualnościach. Zarówno Krzysztof Stanowski z Robertem Mazurkiem, jak i Andrzej Duda w pewnym sensie grali bowiem do tej samej bramki. Tym wywiadem wszystkie trzy postacie osiągnęły natomiast swoje osobiste cele przekładające się jednocześnie na wspólny sukces. Relację, w jaką wszedł prezydent Polski z ciałem połączonym reprezentującym Kanał Zero, można nazwać związkiem postpolitycznym.

Głowa naszego państwa zaistniała w Youtube’owym eterze jako byt w pełni samoświadomy swojej memowej proweniencji; figura reprezentująca hiperrealne życie publiczne utożsamiające urząd z obrzędem, demokratyczną władzę z konwencją. Najbardziej (po)nowoczesny ze wszystkich prezydentów RP zdecydował się na dialog z Mazurkiem i Stanowskim po to, by zyskać punkty wizerunkowe. Sięgnął zatem po najistotniejszą zdobycz teraźniejszości zdefiniowanej przez codzienność polityki inscenizowanej.

Popularni dziennikarze pozwolili mu na to właściwie samą swoją obecnością. Wystarczyło towarzyszące im obu niepokorne imago – atrakcyjna etykieta rozmówców konfrontacyjnych, niebezpiecznych, łamiących konwenanse, by ich gość objawił się nam jako bohater heroiczny mający odwagę zejść z piedestału i zderzyć się z bezpośredniością Stanowskich Stanowisk oraz porażającą siłą zdrowego rozsądku Mazurka.

Oczywiście każdy, kto choćby pobieżnie obejrzał wywiad, wie, że żaden ze wspomnianych fantazmatów nie zmaterializował się w czasie rzeczywistym

Krzysztof Stanowski i Robert Mazurek przeprowadzający wywiad z prezydentem

Wręcz przeciwnie, panowie redaktorzy przez dwie godziny potulnie głaskali dobre samopoczucie Andrzeja Dudy. On sam natomiast cierpliwie znosił co prawda raczej okrężne, ale jednak dość sugestywne wyrazy umiłowania. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, ponieważ (po)nowoczesna postpolityczność wykuwa swoje znaczenie w obietnicy, a nie jej spełnieniu; antycypacji, a nie konkluzji; wreszcie – w pragnieniu, a nie satysfakcji.

Trójkątna relacja, która wprawiła w ruch Kanał Zero, wyrasta z pnia wojny idei. Nie w sensie konfrontacji odmiennych pomysłów na zbiór i rozbiór znaków rzeczywistości, a raczej w znaczeniu wyimaginowanej potyczki wirtualnych wyobrażeń. Ich pozorna odmienność daje bowiem widowni uciechę (warstwa “wojenna”). Z kolei tętniąca gdzieś pod antagonistyczną fasadą spójność interesów pozwala wszystkim stronom konfliktu zachować zwycięstwo symboliczne (warstwa “ideowa”).

Relacja pomiędzy samym Stanowskim i prezydentem wynika właśnie z ambicji triumfu symbolicznego poprzez legitymizację. Przed wywiadem z Andrzejem Dudą współtwórca Kanału Sportowego być może miał w zanadrzu wielki kapitał kulturowy, ale mimo wszystko wciąż niedostatecznie gigantyczny, by odpowiednio błyskawicznie skolonizować kolektywną świadomość Polaków swoim nowym projektem. Prawdą jest, że wyrobił sobie renomę produkowaną masowo rubaszną prostolinijnością, lecz należy pamiętać o tym, że trenował ją na podmiotach zazwyczaj epizodycznych lub drugoplanowych.

Tymczasem, wziąwszy sobie za sparingpartnera prezydenta RP, Stanowski zaczął historię swojego nowego projektu od prawdziwie Hitchcockowskiego trzęsienia Ziemi. Zakomunikował widzom, że brutalność jego zdroworozsądkowo-chłopskorozumowej retoryki nie jest zarezerwowana jedynie dla nieśmiałych Youtuberów i nielotów rodzimego dyskursu socjopolitycznego. Może także funkcjonować jako narzędzie do demontażu ważniejszych figur. Nie jest istotne nawet to, że przy Andrzeju Dudzie to Krzysztof Stanowski zmienił się we wspomnianego nieśmiałego Youtubera, pozwalając, by jego gość dyktował wszystkie warunki. To nieistotne, gdyż w postpolityce precyzyjnie rozmieszczone na szachownicy figury zwykle zastygają i spychają sens dalszego przebiegu zdarzeń w otchłań XXI wieku – przestrzeń fikcyjnej prawdy odprawionej z kwitkiem przez prawdziwą fikcję.

Drobną różnicę, bo dotyczącą nie działania, a intencji, widać natomiast w relacji Mazurek – Duda

Analiza mowy ciała prezydenta Andrzeja Dudy

Dziennikarska uległość pomysłodawcy Kanału Zero wobec dominacyjnych zapędów Dudy ma bowiem charakter twardej miękkości. Stanowski złagodniał nie tyle z dobrej woli czy strachu, ile z czysto kalkulacyjnego cynizmu. W jego przypadku taktyka złapania się w sidła uroku Andrzeja Dudy jest strategią ekonomiczną. To ruch absolutnie racjonalny i absolutnie opłacalny. Stworzenie narracji zapowiadającej widowiskową polaryzację, a następnie zduszenie samodzielnie wygenerowanego potencjału konfliktu pozwoliło Stanowskiemu na zainfekowanie internetu atrakcyjnym pozorem (zapowiedź rozmowy) niejako naturalnie przykrywającym nudną, niezapamiętywalną rzecz samą w sobie (rozmowę).

Tym sposobem Stanowski zakonserwował opłacalny dualizm osobistej marki. Pozostał osobowością wirtualnie niebezpieczną (dla głównonurtowego dyskursu) i realnie bezpieczną (dla kapitału, w który inwestuje). Tymczasem w interakcji na linii Mazurek – Duda mieliśmy do czynienia z miękką ideologicznie twardością dopełniającą twardą biznesowo miękkość Stanowskiego. Naczelny głos stacji RMF FM ograł sytuację na opak. Zamiast wzorem kolegi ograniczyć się do przytakiwania, próbował nawiązywać do konwencji, którą na co dzień poddaje recyklingowi w swoim programie radiowym.

Mazurek starał się więc pokazać widzom jako skrajnie szczery komentator polityczny, który nie boi się rzucić rękawicy nawet prezydentowi. Oczywiście rzeczona twardość przejawiała się iście postpolitycznie, to jest w gestach. Do tych najbardziej wyrazistych na pewno należało uparte przerywanie wypowiedzi prezydenta oraz realizacja fetyszu wykształconej klasy średniej, czyli poprawienie prezydenckiego błędu językowego.

Mimo wszystko był to jednak przykład twardości miękkiej, ponieważ uległej wobec kwestii ideologicznych

Program duetu dziennikarskiego Kanału Zero

Nieregularne prztyczki w nos, tak jak u Stanowskiego, pozwoliły Mazurkowi zachować niepokorny grymas, a znacznie mniejsza brawura w trakcie dialogu czysto światopoglądowego pomogła utrzymać komfortowo (dla każdej ze stron) letnią temperaturę konwersacji. Mimo podobieństw do miękkości twardej Stanowskiego twardość miękką u Mazurka należałoby jednak nazwać ideologiczną, a nie ekonomiczną z dwóch prostych powodów.

Otóż, po pierwsze, dziennikarz RMF nie pełni (jeszcze) roli CEO Kanału Zero, więc jego poczynaniami nie kieruje obsesyjna chęć ekspansji nowego projektu (to nie jego dziecko, a dziecko wujka). Po drugie, dotychczasowe wywiady przeprowadzane przez dziennikarza wyraźnie pokazują tendencję, która otrzymała logiczną kontynuację w jego rozmowie z Andrzejem Dudą – tonowanie werbalnej agresji wobec mniej lub bardziej uśmiechniętych, konserwatywnych lub progresywnych strażników myślenia neoliberalnego, przy jednoczesnym podkręcaniu jej poziomu w trakcie konfrontacji z reprezentantami myśli choćby trochę odklejonej od centryzmu.

Jednorazowy konglomerat Duda – Mazurek – Stanowski jest więc produktem wielorazowego użytku. Kanał Zero sprzedał odbiorcom koniunkturalną twardo-miękką rozmowę z głową państwa jako koncept użyteczny dla wszystkich – dla dyskursu publicznego, sponsorów, prezydenta i dziennikarzy przeprowadzających wywiad. I tu nie chodzi wcale o to, że te dwie godziny zatrzęsły Polską (bo przecież nie zatrzęsły). Chodzi raczej o to, że zapowiadająca je obietnica była pod każdym względem potężniejsza niż nieuchronna konieczność jej niespełnienia.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here