Jeszcze nie tak dawno sylwester w każdym dużym mieście wiązał się z huczną imprezą – głośnymi koncertami i pokazami fajerwerków. To się jednak zmienia. Mogło nam się wydawać, że to chwilowy efekt pandemii, ale wygląda na to, że przeradza się to w szerszy trend – nie tylko w Polsce.
Wróciły koncerty z fanami pod sceną, wróciły mecze z tysiącami ludzi na trybunach, wróciły imprezy, ale zbliżający się sylwester wcale nie wygląda tak, jakby wszystko było już w porządku. Mimo że większość społeczeństw poluzowała ograniczenia związane z pandemią, a dzięki szczepieniom możliwe są już także masowe imprezy, to nic nie wskazuje, by Nowy Rok był witany hucznie i w tłumach jak jeszcze kilka lat temu. Dlaczego?
O tym, że miejskiego sylwestra nie będzie w Warszawie, wiadomo już od września. – Z uwagi na trudną sytuację finansową, w jakiej znajduje się Warszawa w skutek szeregu decyzji władz centralnych, a także inflacji, rosnących cen, w tym roku nie zorganizujemy Sylwestra – mówił dla warszawa.naszemiasto.pl Jakub Leduchowski, zastępca rzecznika m.st. Warszawy. Podobnie zdecydowały Kraków, a także Wrocław. Podano te same przyczyny.
Natomiast stacje telewizyjne albo w ogóle nie zdecydowały się na organizowanie imprezy sylwestrowej (TVN), albo zrobił to w miejscowościach nienależących do największych w kraju, z którymi współpracują od lat: Zakopanem (TVP) czy Chorzowie (Polsat).
Sylwester jest passé?

Jeszcze parę lat temu wydawało się, że to modna impreza, ale obecnie coraz mniej za tym przemawia. TVN nie organizuje sylwestra, bo – po pierwsze – nie przynosił zbyt atrakcyjnych wyników oglądalności, a – po drugie – Warszawa nie organizuje miejskiej imprezy. O ile TVP zrobiło ze swojej imprezy rozpoznawalną markę, o tyle Polsat raczej nie robi wielkiego szumu na temat organizowanego przez siebie wydarzenia.
Podobnie dzieje się także w innych miejscach w Europie. Przed pandemią w Berlinie Nowy Rok witały wielotysięczne tłumy przy Bramie Brandenburskiej. W tym roku ma być impreza przy Placu Paryskim dla paru tysięcy osób. W Rzymie organizowane są duże pokazy fajerwerków, ale miejskiej imprezy nie ma. Tradycyjnie ma się odbyć takowa w Paryżu na Polach Elizejskich, ale istnieje ryzyko jej odwołania po ostatnich zajściach i zamieszkach w mieście.
Coraz mniej fajerwerków

Zmienia się także nastawienie do fajerwerków i hałaśliwych sztucznych ogni. W niektórych krajach Europy, chociażby Austrii i Niemczech, wprowadza się zakazy sprzedaży fajerwerków przed sylwestrem. Chodzi o to, aby nie obciążać dodatkowo służb ratowniczych i szpitali pacjentami z urazami. Rok do roku tysiące ludzi trafiały z różnymi obrażeniami do szpitali. Taki zaraz wprowadza się np. dwa tygodnie przed Nowym Rokiem w Holandii.
Na rzecz ograniczenia hałasu organizowane są także przeróżne kampanie przez aktywistów praw zwierząt. Zarówno domowe zwierzęta jak psy i koty, jak i te znajdujące się w zoo czy żyjące dziko są hałasem generowanym przez fajerwerki dezorientowane i straszone. Psy potrafią urwać się ze smyczy, chować w domu z przerażeniem, a w skrajnych przypadkach ze strachu może nie wytrzymać serce zwierzęcia.
Sylwester, jaki znaliśmy, powoli odchodzi do lamusa

Przyzwyczajenia i tradycje w wielu aspektach życia ewoluują. W ludziach widać nadal chęć spędzania tego rodzaju okazji razem, złożenia sobie życzeń o północy nawet w większej grupie – czasami obcych czy nowo poznanych osób. Zmniejsza się jednak zapotrzebowanie na duże imprezy, koncerty noworoczne, fajerwerki.
Coraz więcej będzie zatem spontanicznych spotkań ludzi, którzy wyszli z imprez noworocznych w domach czy organizowanych na mniejszą skalę balach noworocznych. Jaki kształt sylwester przybierze ostatecznie w Europie, najpewniej przekonamy się w ciągu kilku lat, ale wygląda na to, że tradycja się zmienia. Jeśli chcemy wielkiego pokazu fajerwerków, to chyba czas wyruszyć na sylwestra poza Europę.