News will be here
Elon Musk podczas otwarcia Tesla Gigafactory Berlin-Brandenburg (2022), fot. Patrick Pleul/The Associated Press

Choć dla wielu pozostaje "wyrocznią", coraz częściej jego działania budzą zdziwienie. Mimo to Elon Musk nie przestaje zaskakiwać, a jego kolejne, niemalże heroiczne (przynajmniej w założeniu) kroki wręcz łakną poklasku. I może nawet uzyskałyby go, gdyby nie to, że w tym przypadku skończy się raczej na salwach śmiechu.

Najbogatszy człowiek świata był jednym z inwestorów, którzy wsparli w 2015 roku projekt OpenAI. Co prawda szeregi rady dyrektorów firmy opuścił już w 2018 roku, lecz bacznie śledził rozwój Sztucznej Inteligencji, w którą zainwestował. Zresztą, co tu dużo mówić – stworzony w ramach przedsięwzięcia ChatGPT dla milionów ludzi stał się przedłużeniem ich własnej jaźni. Bez jego pomocy nie potrafią się obyć ani twórcy internetowi, ani uczniowie i studenci. SI powoli zdobywa kolejne pola, na których jeszcze do niedawna rządzili ludzie. Nie to jednak martwi biznesmena, który postanowił pozwać OpenAI. Elon Musk zawiedziony jest bowiem... postawą twórców ChatuGPT, twierdząc, że złamali oni daną mu w 2015 obietnicę.

W pozwie miliardera, o którym informuje Reuters, napisano, że ubiegający się o finansowanie Sam Altman i Greg Brockman mieli przekonywać Muska, że spółka będzie działała na zasadzie open source i non-profit. Oznacza to, że nadrzędnym celem OpenAI miało nie być generowanie zysku, a oparta na sztucznej inteligencji technologia miała zawierać licencję dla programistów na zmianę, ulepszanie i poprawianie oprogramowania. Musk zarzuca również, że został wprowadzony w błąd co do idealistycznych założeń twórców projektu, którzy mieli zarzekać się, że powstaje on "dla dobra ogółu". Teraz OpenAI otwarcie przyznaje, że jednym z głównych zamierzeń firmy jest wzrost przychodów, co zdaniem Muska stanowi złamanie umowy i staje w sprzeczności z obietnicami złożonymi mu przez naukowców przed laty.

Walka o dobro ogółu? Nic bardziej mylnego

Oczywiście pierwsze wrażenie, jakie robi walka Muska o SI „stworzone dla ogółu ludzkości”, może być pozytywne. Wstrzymałbym się jednak z wiwatami na cześć króla memicznych czasów, w jakich przyszło nam żyć. Tak świetnie poruszający się po cyberprzestrzeni biznesmen doskonale wie, jakie wrażenie sprawia. Wie też, że wielu jego wyznawcówi tak poprze to, o co walczy. Szkoda tylko, że zarzucając kłamstwa, manipulacje i łamanie obietnic, nie wspomina o własnych pobudkach. A tych, jak zapewne się domyślanie, nie brakuje.

Elon Musk jest jednym z głównych piewców nowych czasów – od lat rozpościera przez swoim audytorium wizję technoutopijnej przyszłości. Bez ogródek wypowiada się też na temat tego, że w niedalekiej przyszłości (jego zdaniem w już pod koniec obecnej dekady) Sztuczna Inteligencja zwyczajnie przewyższy ludzką. Nic więc dziwnego, że tak wiele firm pracuje nad własnymi modelami. OpenAI dość nieoczekiwanie zapoczątkowało bum na to futurystyczne rozwiązanie. Jest liderem branży, umykając między innymi Alphabetowi (właściciel Google'a). Nie zgadniecie jednak, kto jeszcze bierze w tym wyścigu udział, choć jego koń obecnie znajduje się w ogonie.

Pozew jest oczywiście kolejną odsłoną spektaklu, jaki na oczach świata odgrywa Elon Musk. Każde jego działanie w ostatnich latach zdaje się jedynie kolejnym aktem, mniej lub więcej znaczącą sceną w sztuce kontroli masowej jaźni. I tu należy się Muskowi swego rodzaju podziw – wszak zawładnięcie umysłami tak wielkiej grupy odbiorców to nie lada wyczyn. Kolejne podknięcia odbierają mu jednak to, na co najbardziej liczy. Nie chodzi przecież o to, by wszyscy na niego patrzyli. Chodzi o czysty podziw, którym się karmi. Tym mocniej zaboleć może więc cierpka recenzja jego działań, które – mimo pozornego heroizmu – podszyte są jedynie hipokryzją.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here