News will be here
Cybertruck, fot. Tesla

Przez wielu wyczekiwany (a przez niektórych wyśmiewany) model pick-upa Tesli o designie rodem z retrofuturystycznych wizji w końcu zaczął służyć ludziom. Wielokrotnie przekładana premiera nie zmniejszyła zainteresowania nietypowym pojazdem – ten wciąż elektryzuje, choć wygląda na to, że nie do końca tak, jak życzyłby sobie tego Elon Musk.

Można debatować, który z projektów jest oczkiem w głowie ekscentrycznego miliardera. Pierwszą myślą jest z pewnością SpaceX, który ma szansę przenieść ludzkość do epoki kosmicznego kolonializmu. Wielu współpracowników Elona Muska mianem tym określiłoby jednak... Cybertruck. Elektryczny pick-up pojawiał się w jego twitterowych wpisach na długo przed tym, jak projekt się urzeczywistnił. Pierwsze wzmianki pochodzą jeszcze z roku 2012. Z czasem pomysł nabierał kształtu, aż w końcu zobaczyliśmy tę retrofuturystyczną bryłę w listopadzie 2019 roku.

Cybertruck miał był niepokonany

Elon Musk, Cybertruck, Frederic J. Brown, AFP
Elon Musk próbujący obrócić w żart wpadkę z kuloodpornymi szybami Cybertrucka, fot. Frederic J. Brown/AFP

Długo wyczekiwana premiera koncepcyjnego modelu Tesli Cybertruck nie mogła przejść bez echa. Po trzech latach od pierwszej oficjalnej informacji na temat prac nad pick-upem i licznych domysłach dotyczących designu nowego, potężnego elektryka zobaczyliśmy pojazd, który wielu zaskoczył. Cybertruck wyglądał wręcz nierzeczywiście – garściami czerpał z kina fantastycznonaukowego lat osiemdziesiątych, dając wielu krytykom powody do śmiechu. Nie mniej zabawny był też incydent, do jakiego doszło w trakcie oficjalnej premiery. Moment ten stał się memem, który dziś można by potraktować jako proroctwo.

Otóż Franz Von Holzhauser, główny projektant Tesli, postanowił dowieść potęgi swojego najnowszego dzieła, rzucając w jego pancerne szyby metalowymi kulami. Te, mimo zapewnień o wytrzymałości pojazdu, zbiły okna. Wyraźnie zakłopotanemu Muskowi nie pozostało nic innego, niż obrócić sytuację w żart. Wpadka, przez niektórych postrzegana jako celowe zagranie, mające na celu zapewnienie rozgłosu, nie zmniejszyła jednak zainteresowania koncepcyjnym w tamtym momencie pojazdem. W ciągu zaledwie czterech dni od premiery Tesla otrzymała ponad dwieście tysięcy zamówień na Cybertruck.

Mówi się, że w ciągu kolejnych czterech miesięcy liczba zainteresowanych mocarnym, elektrycznym pick-upem Tesli wzrosła do pół miliona. Wszystko układało się zatem po myśli Muska. Jego nietuzinkowy projekt nie tylko znalazł olbrzymie grono fanów, ale też miał szansę wyznaczać nowe granice w dziedzinie elektromobilności... Tyle że pojawiły się problemy, które pod znakiem zapytania postawiły wprowadzenie modelu na rynek. Produkcja, mimo zapewnień, nie ruszyła w 2021 roku – z powodu pandemii na rynku zabrakło półprzewodników, co w płynęło na wiele branż. Ostatecznie cały proces został przesunięty w czasie o dwa lata, a pierwsze egzemplarze zaczęły trafiać na nabywców po czterech latach od premiery.

Z europejskiego punktu widzenia to bez znaczenia, ale i w Ameryce model nie ma lekko

Tesla
Cybertruck w terenie, fot. Tesla

Oczywiście już po premierze w 2019 roku wielu wątpiło w możliwość zobaczenia Cybertrucka na Starym Kontynencie. Jego projekt nie jest w żaden sposób dostosowany do lokalnych wymagań bezpieczeństwa, nawet po pewnych poprawkach. Zresztą z czasem wątpliwości rozwiał sam producent, stwierdzając, że w Europie i tak nie ma wystarczająco dużego rynku zbytu dla pick-upów.

Można by zatem domniemywać, że model stworzony przez Amerykanów dla Amerykanów będzie tym bardziej dopieszczony, by zadowolić lokalnych nabywców. Tyle że obietnice, których przez lata padło sporo, nie do końca oddają stan faktyczny. Jednym z największych problemów okazuje się zasięg, który nawet nie zbliża się do obiecywanych przez Teslę trzystu dwudziestu mil (pięćset piętnaście kilometrów), Wiadomo, że akurat ta kwestia jest dla producentów samochodów elektrycznych kluczowa – wszak mówimy o ich największej wadzie względem spalinowych odpowiedników. Tymczasem niezależne testy i pierwsze wrażenia nabywców potwierdzają jedynie... tendencję Tesli do zawyżania liczb.

Oczywistym jest fakt, że na zasięgi samochodów (nie tylko elektrycznych) wpływa wiele czynników. Poczynając od warunków atmosferycznych, poprzez ogumienie, a na stylu jazdy kierowcy kończąc – różnice mogą występować i być dość znaczące. Testy na hamowni nie oddają wielu z tych niuansów, choć trzeba jednocześnie przyznać, że wyniki rzędu nieco ponad dwustu sześćdziesięciu czy nawet niespełna dwustu mil (odpowiednio: czterysta dwadzieścia i trzysta dwadzieścia kilometrów) są bardzo dalekie od obietnic. To zresztą niejedyne przypadłości, na jakie cierpi Cybertruck.

Nie tylko zasięg – Cybertruck cierpi na wiele bolączek

Pozostając przy elektrycznym napędzie, wśród użytkowników pick-upa Tesli pojawiło się sporo zastrzeżeń dotyczących szybkości ładowania akumulatorów. Nie zdradzają dokładnych pomiarów, które można by odnieść bezpośrednio do specyfikacji przedstawionej przez producenta, jednak dość zgodnie uznają tempo ładowania za rozczarowujące. Dodatkowo, gdy poziom naładowania akumulatorów jest niski, pojawiają się problemy z deską rozdzielczą – ekrany przygasają, co jest rzecz jasna niebezpieczne, a w skrajnych przypadkach kończyło się koniecznością holowania z obawy przed potencjalną utratą kontroli nad pojazdem.

Wracając do memicznej premiery, okazuje się, że nie tylko niezniszczlność, ale też wodoszczelność pojazdu budzi zastrzeżenia. Na szczęście problem nie dotyczy wnętrza pojazdu, lecz jego paki, ale marne to pocieszenie dla osób, które zaufały producentowi. Teraz muszą suszyć rzeczy, które transportowały. Kolejne zderzenie zapowiedzi z rzeczywistością przyniosła zima. Viralowo sieć obiegł film, na którym klient Tesli chce zadzwonić do Elona Muska z prośbą o podwózkę, ponieważ jego „Cybertruck, który dojedzie wszędzie niezależnie od warunków” ugrzązł w śniegu.

Wątpliwości budzi też samo nadwozie samochodu. Użytkownicy zauważają, że niezwykle trudno utrzymać jego czystość – zwłaszcza że Cybertruck wzbudza spore zainteresowanie, a osoby chcące np. sfotografować się przy nim, ciągle zostawiają ślady na karoserii. Inna sprawa, że wybór tego materiału w połączeniu z kanciastą bryłą był krytykowany przez ekspertów jako problematyczny zarówno w przypadku produkcji, jak i potencjalnych napraw. Decyzje projektowe sprawiają bowiem, że precyzja wykonana elementów nadwozia musi sięgać dziesięciu mikronów, by uniknąć widocznych na pierwszy rzut oka niedoróbek. Mówimy o dokładności do trzech zer po przecinku – mierzonych w milimetrach!

W tej sytuacji nie powinno dziwić, że na kilka tygodni przed oficjalnym rozpoczęciem sprzedaży Elon Musk studził entuzjazm. Jak widać jego oczko w głowie, za które w zależności od wersji należy zapłacić od 61 000 (w momencie zapowiedzi było to 39 999) do nawet 99 999 dolarów, nie do końca spełniło oczekiwania. Z drugiej jednak strony otoczka marketingowa oraz unikalność, jakich Cybertruckowi odmówić nie można, z pewnością przyniosła Tesli wiele korzyści. Pytaniem otwartym pozostaje bilans zysków i strat – ale na ten trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here