News will be here

Jestem czynnym kierowcą od blisko dwudziestu lat. Miał okazję prowadzić różne pojazdy: duże i małe, szybkie i wolne, na torach, drogach publicznych czy terenowych. Jeździłem po drogach polskich oraz zagranicznych. Koniec końców, choć uważam, że jestem kierowcą doświadczonym, daleki jestem od tezy, że jestem kierowcą dobrym. Przejechane w moim życiu dystanse nauczyły mnie jednego: na drodze wszystko się może zdarzyć. Dlatego tak ważne jest, by minimalizować czynniki, na które sami mamy wpływ.

Minimalizacja ryzyka to podstawa

Lexus, Driving Disrupted
Fot. Lexus

Jedną z rzeczy, jakie możemy zrobić, to w miarę możliwości wybierać takie pojazdy, które wyposażone są w nowoczesne technologie. Odpowiednie oświetlenie, systemy bezpieczeństwa i wspomagania jazdy, pomogą zminimalizować ryzyko przy potencjalnych zagrożeniach. Kolejna na naszej liście powinna być praktyka i ciągłe doszkalanie się. Nasze zdobywanie wiedzy nie kończy się przecież wraz z ukończonym kursem na prawo jazdy. Wtedy uczymy się tylko absolutnych podstaw, a odbierając dokument uprawniający nas do poruszania się na drogach publicznych, mamy przed sobą jeszcze wiele nauki.

Poza samą techniką jazdy powinniśmy również wiedzieć, co na drodze może się wydarzyć. Dzięki temu w wielu momentach będziemy mogli przewidzieć pewne sytuacje. Wliczają się w to zachowania innych uczestników ruchu, pieszych, a także nas samych. Trzecią i jedną najważniejszych rzeczy, jest natomiast pozbycie się złych nawyków, które wpływają na prowadzenie samochodu. Im wcześniej, tym lepiej. Jeśli już na początku naszej przygody nauczymy się złej pozycji za kierownicą, złego trzymania tejże kierownicy, czy też używania telefonu komórkowego podczas jazdy, z czasem będzie coraz trudniej się tego oduczyć.

Tak, telefon komórkowy to niewątpliwie potworna zmora wśród kierowców. Nie chodzi tylko o rozmawianie przez niego, trzymając aparat przy uchu, zamiast korzystania z zestawu głośnomówiącego. Zaliczyć do tego należy również pisanie wiadomości tekstowych. Pominę już oczywiście sytuację, gdy ktoś piszę SMS podczas jazdy na drodze szybkiego ruchu – to jest sytuacja absolutnie niedopuszczalna! Wielu osobom zdaje się, że przecież nic się nie wydarzy, gdy napiszą wiadomość do drugiej połówki przy powolnym wyjeżdżaniu z lokalnej uliczki. Przecież jadę spokojnie. Cóż może się stać? Otóż potencjalnie bardzo wiele i w to w bardzo krótkim czasie. Nie mówiąc już o tym, co się dzieje, gdy jedziemy szybciej…

By utrudnić prowadzenie samochodu, wystarczy 4,6 sekundy

Uważne prowadzenie samochodu, Lexus, Driving Disrupted
Fot. Lexus

Według National Highway Traffic Safety Administration (NHTSA) średni czas potrzebny na wysłanie lub odebranie wiadomości tekstowej, gdy jesteś za kierownicą, wynosi 4,6 sekundy. Podczas jazdy z prędkością 100 km/h jesteśmy w stanie przejechać w tym czasie długość boiska piłkarskiego. Lexus opublikował niedawno film, w którym demonstruje, co się dzieje, kiedy kierowcy nie widzą drogi przez wspomniane 4,6 sekundy.

Na materiale widzimy, jak kierowcy wsiadają za kierownicę Lexusa NX. Wybierają się na jazdę testową po zamkniętym torze (bezpieczeństwo przede wszystkim), ale nie wiedzą, że ich pojazd to nie jest zwykły, seryjny Lexus. Został on wyposażony w specjalną powłokę elektrochromową, która w ułamku sekundy zmienia szybko w nieprzezroczyste, przez co kierujący pojazd nie widzi absolutnie nic. Co się wtedy dzieje? To trzeba – nomen omen – zobaczyć.

Wiele osób naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jak ogromne zagrożenie potencjalnie powodują, wykonując podczas jazdy czynności odwracające ich uwagę od drogi. Wielu wydaje się, że skoro tyle osób porusza się pojazdami mechanicznymi, to nie ma w tym nic skomplikowanego. Prowadzenie samochodu jest jednak rzeczą wymagającą naprawdę dużych umiejętności i ogromnego skupienia, a także wiedzy, czego można się spodziewać. Choćby z tego powodu takich kampanii czy materiałów powinno się ukazywać jak najwięcej. Pytanie tylko, czy są one w stanie przekonać kierowców, czy może będzie do tego potrzebne jakieś nieszczęście…

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.

News will be here