News will be here
Muranów Południowy – blok przy alei Solidarności 84, fot. Szczebrzeszynski/Wikimedia Commons

Myśląc o Muranowie, często zapominamy, czym tak naprawdę jest to warszawskie osiedle – zwłaszcza jego południowa część. Szczególnie dziś należy natomiast zadać sobie pytanie, dokąd zmierzamy, jeśli w ogóle dopuszczamy myśl o potencjalnym dogęszczaniu jego zabudowy.

Wiara, biznes i polityka od zawsze wyznaczały tętno tej części Warszawy – każde z nich w różnym stopniu w zależności od czasów, o których mówimy. Nie można jednak (a przynajmniej nie powinno się) przechodzić obojętnie obok tego miejsca. Gdybym już teraz miał odpowiedzieć na zadane w tytule pytanie, bez zawahania się powiedziałbym: tak. Ze względu na jego historię, ale i wartość architektoniczną Muranów Południowy de facto jest elementem naszego dziedzictwa narodowego. Niestety nie każdy to jednak rozumie. Paradoksalnie natomiast potencjalne spustoszenie chcą tam zasiać piewcy patriotycznych wartości pod rękę z przedstawicielem dominującej w Polsce religii.

Miejsce, które po prostu przestało istnieć

Muranów, Dzielnica Północna, Getto warszawskie, Warszawa, 1946, Reginald Kenny, Corbis
Gruzowisko będące pozostałością getta warszawskiego na terenie dzisiejszego Muranowa, w tle kościół św. Augustyna (1946), fot. Reginald Kenny/Corbis

Niegdysiejsza dzielnica żydowska nieszczególnie była przez przedwojennych warszawiaków lubiana. Polacy w ogóle rzadko się tam pojawiali. Typowo XIX-wieczna zabudowa w głównej mierze składająca się z kamienic czynszowych była domem dla setek tysięcy osób, głównie Żydów. Nic więc dziwnego, że to właśnie tu postanowiono stworzyć getto warszawskie. Jak natomiast wiemy z lekcji historii, plany nazistowskiego najeźdźcy zakładały eksterminację tamtejszej ludności, a po wybuchu powstania w getcie najprostszym sposobem okazało się zrównanie tego miejsca z ziemią.

To nie jest przenośnia. Poza wymordowaniem mieszkańców zniszczono niemal sto procent zabudowy w tej części miasta. Gruzowisko uchwycone między innymi przez Reginalda Kenny'ego przebywającego w Warszawie w 1946 wraz z reprezentującym misję humanitarną UNRRA byłym prezydentem USA Herbertem Hooverem ukazuje druzgocącą skalę zniszczeń. Wielkie połacie pokryte ruinami wcześniejszej zabudowy sięga aż kościoła św. Augustyna na Nowolipkach, co akurat jest swoistym chichotem losu – o czym później.

Mowa o nawet czterech milionach metrów sześciennych gruzu rozsianych na terenie około dwustu hektarów. Szacuje się, że samo uprzątnięcie tego wymagałoby kilkuletniej wytężonej pracy około dziesięciu tysięcy osób – a i to jedynie przy założeniu, że dysponowaliby odpowiednim sprzętem. Z uwagi na wiele czynników, choć głównie na poprzednią funkcję tego miejsca, Muranów nie został jednak po wojnie odbudowany. Zamiast tego stworzono to miejsce od nowa – nadając mu jeszcze większą niż tylko historyczna wartość.

Jak feniks z popiołów, czyli Muranów Południowy powstaje z gruzów

Muranów Południowy, 1952, PAP
Grupa przedszkolaków z opiekunkami idzie aleją Świerczewskiego (dziś Solidarności). Widok w kierunku placu Dzierżyńskiego (Bankowy), z lewej powojenne bloki osiedla Muranów Południowy (1952), fot. PAP

Tę część artykułu powinienem oczywiście poświęcić peanom na cześć profesora Bohdana Lacherta – na które ten wybitny architekt zdecydowanie zasługuje. Koncepcja czołowego polskiego modernisty była bowiem czymś zdecydowanie więcej niż tylko projektem architektonicznym. Nie w tym jednak rzecz. Pochwały jego wizji przyniosła już przecież rzeczywistość. Nie od razu docenione rozwiązania dziś zdają się czymś wymarzonym – choć zatraconym w wirze architektonicznego pędu i obecnych, mocno zaniżonych standardów.

Lachert widział Muranów Południowy jako miasto-pomnik. Wiedząc, że potrzeba zarówno pośpiechu, jak i należytego uczczenia historii tego miejsca, stworzył miejsce na gruzach i z gruzów. Pozostałości dawnej zabudowy posłużyły mu za budulec nowej, wybiegającej w świetlaną przyszłość wizji Warszawy. Nie mógł, rzecz jasna, mylić się bardziej. Bardzo szybko przekonał się zresztą, że Polskę czekają ciężkie czasy. Realizację jego projektu rozpoczęto w 1948 roku, ale już rok później zaczęto w pomysłach awangardysty gmerać. Należało dodać do nich nieco socrealistycznej magii.

Właśnie dlatego to Muranów Południowy – realizujący wizję Bohdana Lacherta – jest tak istotny. Wzniesiony, zanim do architektury na dobre wkroczyła polityka, jest miejscem wyjątkowym. Uporządkowana zabudowa z dużą zawartością zieleni, a także miejscami rekreacji jest niczym przepowiednia proobywatelskich koncepcji forsowanych dziś na Zachodzie. Formalna surowość, nadająca osiedlu monumentalnego i funkcjonalnego charakteru, nie została zrozumiana przez pierwszych lokatorów. Konstruktywizm tego miejsca przegrywał z prozą życia. Szczególnie uciążliwe były ciągłe prace budowlane, które trwały właściwie przez dwie dekady. Dziś jednak osiedla te uchodzą za jedne z najlepszych miejsc do życia w stolicy.

Okazuje się, że Muranów Południowy może czekać przebudowa...

Muranów, Stacja Muranów
Muranów widziany z lotu ptaka, fot. Stacja Muranów

Oczywiście nie jest tak, że od 1955, gdy zakończono budowę osiedla, czy 1969 roku, kiedy to zakończył się drugi etap przebudowy dawnej Dzielnicy Północnej, Muranów stał się zamkniętą koncepcją architektoniczną. Zmiany zachodziły i zachodzić będą, jednak nikt dotąd nie wpadł na pomysł, by ingerować bezpośrednio w osiedle południowe, które już takowy zamknięty ekosystem tworzy. Władze Warszawy wiele z tamtejszych budynków wpisały zresztą do Gminnego Rejestru Zabytków, podobnie jak sam obszar osiedla. I tu, ponownie, do akcji wkracza święta trójca: wiara, biznes i polityka.

Na początku grudnia “Gazeta Wyborcza” ustaliła, jakoby... proboszcz parafii św. Augustyna uzyskał zgodę na zbudowanie apartamentowca w sąsiedztwie kościoła – tego samego, który przetrwał wojnę jako jeden z niewielu budynków w dzielnicy. To właśnie wspomniany chichot losu. Jak to jednak możliwe, by plany inwestycyjne kapłana nie napotkały oporu? Cóż, musimy cofnąć się o kilka lat – do roku 2017. To wówczas wojewoda zmienił właściwość konserwatorską, przez co pieczę nad potencjalnym dogęszczaniem zabudowy sprawuje nie stołeczny, lecz wojewódzki konserwator zabytków.

Jest to koncepcja nie tylko kompleksowa i spójna, ale właściwie w całości zrealizowana. Właśnie dlatego każda zabudowa wprowadzana w ten obszar powinna respektować te wartości i wkomponować się w zastany historyczny układ niejako go kontynuując. W przypadku projektowanego budynku przy Nowolipkach w sąsiedztwie kościoła niestety mówimy o obiekcie, który idzie całkowicie wbrew tym zasadom.

– Michał Krasucki, stołeczny konserwator zabytków

Nie trzeba oczywiście dodawać, że prowadzi to do konfliktu na tle politycznym

Wojewódzki konserwator, podlegający Konstantemu Radziwiłłowi, nie widział natomiast przeszkód, by takiej zgody proboszczowi parafii św. Augustyna udzielić. Dlatego też władze warszawskiej Woli postanowiły wystosować apel bezpośrednio do wojewody mazowieckiego, by ten zaradził potencjalnej dewastacji zarówno terenów zielonych między zabudową, jak i samego kształtu monumentalnego osiedla Muranów Południowy, jaką bez wątpienia oznacza postawienie na nich nowych budynków.

Zwracam się z prośbą o rozważenie wszczęcia z urzędu postępowania w sprawie wpisu do rejestru zabytków terenu Osiedla Muranów Południowy, którego układ urbanistyczny i zespół budowlany znajdują się w gminnej ewidencji zabytków.

– Krzysztof Strzałkowski (burmistrz Woli) do wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here