News will be here
„For All Mankind” – serial, jakich brakuje

Kiedy prawie trzy lata temu na rynek wchodziła platforma AppleTV+, byłem nastawiony do niej bardzo sceptycznie. Oferta programowa była uboga, a jej jakość też do mnie nie przemawiała. Dziś wygląda to zupełnie inaczej, Apple z każdym miesiącem zdobywa coraz większą część rynku. W swoim portfolio mają również dwa seriale, które można zaliczyć do obecnie najlepszych. Dziś będzie o jednym z nich – "For All Mankind".

Alternatywna wersja wyścigu kosmicznego, gdzie to Związek Radziecki jako pierwszy wylądował na Księżycu. To jeden z pierwszych seriali, jakie ukazały się na AppleTV+ w 2019 roku. Była to wręcz ich flagowa produkcja, motor napędowy startu całej platformy. Prawdopodobnie dlatego też nie byłem zwolennikiem streamingu od Apple, gdyż serial ten, na początku, kompletnie nie przypadł mi do gustu. Jego pierwszy sezon po dwóch–trzech odcinkach zaczynał wiać nudą i zupełnie nie byłem zainteresowany historią bohaterów. Efekt? Przerwałem i nie oglądałem już dalej.

Potrzeba nadrobienia

„For All Mankind”, Joel Kinnaman, fot. AppleTV+

Niecałe dwa lata później, na początku 2021 roku, swoją premierę miał drugi sezon produkcji. Postanowiłem, że dam mu jeszcze jedną szansę, a zachęcił mnie do tego gościnny udział Piotra Adamczyka – który, jak się okazało, wcale nie był taki mały i Polak pojawił się w większości odcinków drugiej serii. Jednocześnie jego postać miała duży wpływ na to, co wydarzyło się zarówno w tym, jak i kolejnym sezonie.

Nadrobiłem więc odcinki pierwszej serii, których nie oglądałem wcześniej, i na bieżąco śledziłem nowy sezon. Warto nadmienić, że Apple przyjmuje plan dystrybucyjny w modelu cotygodniowym. W przypadku niektórych tytułów wypuszczają jednego dnia dwa lub trzy pierwsze odcinki, ale nie jest to też reguła. W każdym razie później nowe odsłony pojawiają się na platformie co tydzień. Tak też było i jest w przypadku „For All Mankind”.

2. sezon i całkowita zmiana

„For All Mankind”, Shantel VanSanten, fot. AppleTV+

Sezon drugi to już zupełnie inna bajka w porównaniu do pierwszej serii. Fabuła i akcja znacznie się zagęściły, przed bohaterami – większość z nich, to postacie pierwszej serii, lecz doszło też kilka nowych – pojawiły się nowe wyzwania. Choć realizacyjnie serial od początku stał na wysokim poziomie, to teraz było jeszcze lepiej. Audiowizualnie całość jest naprawdę rewelacyjna. Jednak to, co najbardziej mi się podoba w tym tytule, to sposób, w jaki jest napisany. Przypomina mi on często najlepsze produkcje z lat dziewięćdziesiątych i wczesnych dwutysięcznych. Choć w teorii w serialu nie ma dużo czystej akcji, to cały czas coś się w nim dzieje, bohaterowie są naprawdę rzetelnie napisani, a historia bardzo dobrze prowadzona, więc co tydzień odliczałem minuty do końca pracy, by móc obejrzeć najnowszy odcinek.

Kiedy po kilku tygodniach nadszedł czas, by włączyć finał drugiego sezonu, nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Okazało się, że otrzymaliśmy coś, co bez wahania nazwałem jedną z najlepszych rzeczy we współczesnej telewizji. W erze, gdzie coraz częściej finały serii są nijakie i momentami nawet głupie, „For All Mankind” wiele zmienia. Otrzymujemy odcinek przepełniony emocjami, zwrotami akcji i bez nawet chwili nudy. Kiedy wydaje się nam, że w serialach widzieliśmy już w zasadzie wszystko, okazuje się, że niektórzy twórcy wciąż potrafią zaskoczyć widza. To był jednak dopiero początek.

3. sezon, czyli lecimy na Marsa

„For All Mankind”, Kadr z serialu, fot. AppleTV+

Po zdobyciu Księżyca w pierwszym sezonie i jego kolonizacji w drugim przyszedł czas na podbój Marsa. To właśnie jest kolejny etap historii, który poznajemy w zakończonym niedawno sezonie trzecim. Jego akcja dzieje się w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Znów trzon całości stanowią bohaterowie znani z poprzednich serii, choć i teraz poznajmy kilka nowych postaci. Tym razem wyścig kosmiczny jest jeszcze bardziej zacięty. Dochodzą do niego nowi gracze, przez co twórcy serialu znów nie pozwolili nam na nudę.

W serialowym rozkładzie jazdy na 2022 roku to właśnie „For All Mankind” było jedną z tych pozycji, na które czekałem najbardziej. Po seansie wszystkich odcinków tegorocznej serii wiem, że było warto. Nieco obawiałem się, czy po tak dobrym poprzednim sezonie uda się utrzymać poziom. Niepotrzebnie. Został on nie tylko utrzymany, ale również podniesiony. Poprzeczka teraz znajduje się naprawdę wysoko i ciekawe, czy zostanie podniesiona jeszcze bardziej w zapowiedziany czwartym sezonie.

Zdecydowanie warto

„For All Mankind”, Wrenn Schmidt i Jodi Balfour, fot. AppleTV+

Celowo nie zagłębiłem się tutaj w szczegóły związane z fabułą. Wiem, że „For All Mankind” nie jest najpopularniejszym w Polsce serialem. Zapewne wiele czytelników i czytelniczek nie miało z nim styczności. Moim zdaniem, im mniej się o tym serialu wie, tym lepiej, gdyż naprawdę potrafi on pozytywnie zaskakiwać. Ma świetną obsadę, rewelacyjnych scenarzystów, a realizacja stoi na najwyższym poziomie. Co ciekawe, by się spodobał, nie trzeba być fanem podboju kosmosu, chociaż zwłaszcza w pierwszym sezonie jest nieco historycznych smaczków i mrugnięć okiem do widzów.

Jeśli ktoś jeszcze nie rozpoczął swojej przygody z AppleTV+ i się nad tym zastanawia, od razu polecam zapoznać się z dwoma tytułami: pierwszy to właśnie „For All Mankind”, a drugi „Ted Lasso”. Dobrych produkcji na platformie oczywiście nie brakuje, jednak wspomniane są moim zdaniem top of the top.

U góry strony: Kadr z 3. sezonu "For All Mankind", fot. AppleTV+

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.

News will be here