Są takie debiuty, które z miejsca wpisują ich twórców na listę ulubionych filmowców i każą czekać na ich kolejne projekty z utęsknieniem. U mnie z pewnością taką twórczynią jest Celine Song. Jej wyjątkowy debiut "Poprzednie życie" właśnie wchodzi do kin.
“Poprzednie życie” Celine Song to historia Nory (Greta Lee) i Hae Sung (Teo Yoo) – przyjaciół z dzieciństwa. Para odnajduje się po wielu latach na portalu społecznościowym i zaczyna ich łączyć coś więcej. Ona jednak wyjeżdża do Ameryki, on zostaje w Seulu, więc postanawiają zawiesić znajomość. Mijają kolejne lata, podczas których każdy próbuje ułożyć sobie życie po swojemu. Nora bierze ślub z Arturem (John Magaro), Sung nie może znaleźć miłości. Co wyniknie z ich spotkania, gdy wreszcie staną twarzą w twarz w Nowym Jorku?
“Poprzednie życie”, czyli romantyzowanie tego, co mogłoby się wydarzyć
Pod wieloma względami “Poprzednie życie” Celine Song to film, który trzeba oglądać przede wszystkim sercem. Choć początkującej reżyserce nie można odmówić znajomości języka filmu, to historia, którą prezentuje na ekranie, działa przede wszystkim na emocje. Scenariusz został precyzyjnie rozpisany na trzy akty, w których poznajemy bohaterów. Najpierw to dzieci, później dorośli nawiązujący bliską relację, choć są od siebie oddaleni trzynastogodzinnym lotem z Seulu do Nowego Jorku. Wreszcie finał, na który widzowie czekają godzinę, ale bohaterowie całe życie – spotkanie twarzą w twarz po dwudziestu latach.
Film już samym tytułem odsyła nas do przeszłości – tego, co bezpowrotnie minęło i nie wróci. Jednocześnie sama fabuła przenosi nas w strefę romantycznych marzeń pod tytułem “Co by było, gdyby…” – gdyby ludzkie losy potoczyły się inaczej; gdyby uczucia zostały zgrabniej ubrane w słowa, a na drodze do szczęścia nie stanęły okoliczności, na które nie ma się wpływu. Rozpamiętując dawne miłości, pewnie wielu widzów zadaje sobie podobne pytania. I właśnie dlatego łatwo identyfikować się z bohaterami, a film Song potrafi trafić prosto w serce, wywołując morze łez i gonitwę myśli.
Skromne, a złote
Debiut Celine Song może śmiało stać w jednym rzędzie z najlepszymi melodramatami w historii kina. To skromnie zrealizowana, ale poruszająca do żywego opowieść, w której każdy z nas znajdzie coś znajomego. Opowiadając o tak delikatnym temacie, łatwo było popaść w banał czy pretensjonalność. Debiutująca reżyserka z gracją unika jednak tych pułapek, proponując widzom intymną opowieść skupioną na dwójce ludzi żyjących na styku przeszłości i teraźniejszości.
“Poprzednie życie”, czyli mały-wielki film, który – choć czasem ociera się o kicz – nigdy nie staje się nieznośny, a ewentualne prawdy uniwersalne równoważą naturalnie wplecione w fabułę elementy humorystyczne. Całość zyskuje na autentyczności dzięki naturalności aktorów, którzy przekonująco oddają blaski i cienie dorosłego życia. To film, który albo trafi w waszą czułą strunę, pobudzając głęboko zakorzenione wspomnienie, albo nie kupicie tej fabuły i się od niej odbijecie. Patrząc na reakcje po pokazach w Sundance, Berlinie i na Nowych Horyzontach we Wrocławiu (gdzie miałem okazję zobaczyć film przedpremierowo) – większość widzów daje się uwieść debiutowi Celine Song z całym dobrodziejstwem inwentarza.