Nie ma wątpliwości, że pociąg to rodzaj transportu, który będzie zyskiwać na popularności w Europie i na całym świecie. U nas to także widać coraz bardziej. Rodzi się jednak obawa czy nie tylko okresowo?
Pociąg w góry nie jest tak popularny, jak ten nad morze. Sezon letni i wakacyjny to coraz częściej wypełniony po brzegi pociąg. Z różnych części Polski wypełniony turystami i urlopowiczami pędzący nad morze. Zimą mnóstwo ludzi wyjeżdża na narty w Tatry do Polski czy za granicę ze Słowacją albo Czechami. Jednak raczej rzadko można mówić o podobnej popularności połączeń koleją. Dlaczego?
Kilka lat temu jechałem nocnym pociągiem z Warszawy do Zakopanego. Okazja nie byle jaka, bo weekend ze skokami narciarskimi w stolicy Tatr. I to nie w sezonie jak obecnym tylko takim, że naszym “żarło”. Pociąg nie był przepełniony, wręcz wraz z 2 znajomymi całą drogę nie byliśmy niepokojeni przez kogokolwiek w przedziale.
Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy?
Na pewno jest ich kilka, po pierwsze, czas przejazdu. Wówczas wyjeżdżaliśmy przed 23 a na miejscu byliśmy o 7 rano. Teraz od Krakowa połączenia realizowane są zastępczymi autobusami - ze względu na remonty, obniżony jest zatem komfort takich przejazdów. Nie ma tak dużych i zaludnionych miejscowości, żeby przewoźnicy tacy jak PKP Intercity dowozili regularnie dużą liczbę pociągów w same Tatry. Nie musi być to jednak problem. Pociąg może kończyć przejazd w Krakowie, ale w dalszą trasę kolejny, regionalny, powinien dojeżdżać regularnie i szybko - zwłaszcza do dużych miejscowości w regionie.
Wiele linii kolejowych przez lata było zaniedbanych, są prowadzone po jednym torze, niektóre niezelektryfikowane, inne mają ograniczenia prędkości które zmuszają do niskich prędkości i długich przejazdów. Do tego wiele osób na narty jeździ na Słowację. Niestety słowacka kolei, w przeciwieństwie do czeskiej, nie jest na wysokim i rozwiniętym poziomie. Spotykają się z podobnymi do nas problemami częstych opóźnień, potrzeby poprawy jakości usług etc.
To jest nieco szerzej pojęty problem. Nie brakuje w południowo-wschodniej Polsce miejscowości, do których pociągiem trudno dojechać. Trudno, bo brakuje bezpośrednich połączeń, szybkich, wygodnych. Świetnym przykładem jest Nowy Sącz. 80 tysięcy mieszkań. Z Warszawy jedno bezpośrednie połączenie dziennie. Mniej niż 5 godzin? Nie da się. Z Krakowa co najmniej dwie i pół godziny. Niech całej sytuacji ironii doda fakt, że to w Nowym Sączu znajdują się olbrzymie zakłady Newagu. Jednego z największych producentów kolejowych w tej części Europy. Na poniższej mapie widać zresztą najlepiej braki w sieci kolejowej. Trzeba pamiętać, że nie samo połączenie jest potrzebne, ale też dobry rozkład i przesiadki.
Pociąg szybki, wygodny i na czas
Przez polskie media przetacza się dyskusja dotycząca Kolei Dużych Prędkości, tak zwanego “igreka”, czyli połączenia Warszawy, Poznania, Łodzi i Wrocławia. Niemniej ważne jednak jest, żeby mieć świadomość ile dużych miast ma w ogóle problem z dostępnością kolei - dalekobieżnej i regionalnej. Przesiadki nie byłyby nawet czymś złym, gdybyśmy mieli gwarancje regularnych połączeń i dobrą informacje pasażerską. A nie jak dziś bieganie i pytanie, gdzie jest pociąg. To również ważne zadanie, ważniejsze niż budowanie za grube miliony połączeń na lotniska (patrz Katowice) dla kilku par składów dziennie.
Pociąg może być też świetną atrakcją turystyczną. Więcej o przykładowych wycieczkach dla samego przejazdu, przeczytacie tutaj.
